Podczas notowania kolejnych dat premier płytowych i przekopywania się przez propozycje albumów do bliższego zapoznania się zaczęłam poważnie zastanawiać się, jaki w obecnych realiach jest tzw. "termin przydatności" płyty do przesłuchania. Innymi słowy - jak długo album pozostaje nowym i świeżym, jak często się do niego wraca, jak szybko artysta powinien wydać następny, by pozostać na topie? A może powinien odpuścić sobie płyty i postawić na same single?
Spotify i inne serwisy streamingowe, dzięki którym mamy dostęp do niezliczonej liczby wydawnictw sprawiają, że właściwie non stop odkrywa się nowe ekscytujące rzeczy, jednocześnie zapominając o tym, czego słuchało się jeszcze kilka dni czy tygodni temu.
Ale zaraz zaraz - są przecież też takie płyty i zespoły, do których wraca się regularnie, nie zważając na rok wydania nagrań. Ba, każdy z nas zna mnóstwo takich przypadków. A co, jeśli natrafimy na płytę po kilku latach od wydania i okaże się dla nas objawieniem? Tak właśnie stało się z piątym albumem grupy FAZI, która doczekała się europejskiej edycji po niemal dwóch latach. Zachwyciła szefa Pelagic Records i jestem niemal pewna, że lada moment przykuje uwagę niejednego muzycznego odkrywcy i fana szeroko pojętej alternatywy.
FAZI są z Chin, a "Folding Story" to ich piąty album, przy pomocy którego zapragnęli opowiedzieć historię uniwersalną, która jednocześnie ma potencjał filmowy. Stworzyli eksperymentalny materiał, rzucając nowe światło na ideę albumu koncepcyjnego i muzyki filmowej.
Trzy kwadranse muzyki ilustracyjnej, pobudzającej wyobraźnię, filmu, którego fabuła to historia człowieka od jego narodzin, przez dorastanie, zagubienie, aż po odnalezienie własnej drogi życiowej, zawarta w dziesięciu rozdziałach. To historia pełna nadziei, marzeń, planów, wzlotów i upadków, refleksji, trudnych decyzji - osobista, a jednocześnie bliska tak wielu osobom.
Każdemu z dziesięciu utworów towarzyszą krótkie filmy video, powstałe przy współpracy z Jinem Shienem. Wszystkie tworzą pełen obraz i dopełniają historię, która w pełni broni się już w samej warstwie muzycznej.
"Każda historia ma piękny początek. Swą przygodę zaczynałem w łonie mamy, ciekaw świata.Poczucie niższości, które towarzyszyło mi w dzieciństwie, sprawiało, że wstydziłem się wyrażać siebie, stałem się drażliwy i samotny. Dorastając, goniłem za pożądaniem i próbowałem znaleźć miłość. Często czułem się zdezorientowany, niekiedy doskwierała mi obca substancja w gardle, której nie mogłem ani wykaszleć, ani przełknąć. Miałem i nadal mam wiele marzeń, choć nie wierzę, że każde z nich się spełni, to i tak będę życzył i wierzył." - opowiada autor konceptu Peng Liu.
Kontynuuje następująco: "Powoli uświadamiam sobie, że próbuję znaleźć drogę do własnego wnętrza. Nikt nie może wskazać mi kierunku, nikt nie wie jak i gdzie się skierować; nawet moja matka, ojciec, kochankowie, przyjaciele czy mędrcy. Pięta za palcem, krok za krokiem idę dalej do przodu, z oczami jak płonące pochodnie. Krajobraz się oddala, jest złość, ból, smutek i zarozumiałość. Odpuszczam tę część siebie, ale nie zapomnę. Cieszę się, że możecie usłyszeć tych 10 rozdziałów."
Dźwięki pięknie prowadzą tę historię, splatając delikatność i nadzieję z niepokojem. To bardzo pejzażowa muzyka, która z każdym kolejnym odsłuchem coraz silniej intryguje. Ambientowa subtelność i ujmujące pluski wody prowadzą coraz śmielej ku bardziej dynamicznym brzmieniom, w których post punkowa energia spotyka post-rockową przestrzenność i psychodeliczne przestrzenie. Cały czas coś się dzieje, coś zaskakuje, a jednocześnie poszczególne fragmenty łączą się ze sobą.
O ile "Invisible Water" i "Silence" chwycą za serce miłośników eksperymentów, o tyle "Eye In The Sky" i "Body/Mind Soul" spodobają się fanom Joy Division. Fani urokliwych ballad polubią "Beautiful Teeth', a post rockowej pejzażowości zatopią się w "Never Say Forever" i niepokoju "Vigil". Jest w tych kompozycjach wrażliwość bliska Japończykom z Mono. Finałowe "Delingha" uderza zaś mrokiem, który nasyca się w "Died In Wind" ozdobionym chwytliwym motywem, a ukojenie przynosi finał w postaci "Way To Atman", w którym pojawiają się psychodeliczne wstawki i pokrzepiająca melodia.
To płyta, której zdecydowanie najlepiej słuchać w całości, która zabiera słuchaczy w ekscytującą podróż. Choć nie kipi od popowej przystępności, nie jest pozbawiona bardzo uniwersalnego charakteru. Naturalnie otula pięknem, podobnie jak spowite śniegiem lasy czy rytmicznie uderzające o brzeg morskie fale.
Niech ta mała rekomendacja będzie dowodem na to, że całkowite zamykanie kolejnych etapów w podsumowaniach i odpuszczanie sobie dźwięków z poprzednich lat niekoniecznie ma sens.
88%
Posłuchaj płyty: FAZI - Folding Story
A jeśli szukacie pięknych winyli, zajrzyjcie na https://pelagic-records.com/