Każdy ważny festiwal ma swój wielki finał. Może nim być wielka impreza, koncert legendy czy np pokaz sztucznych ogni. Dwie pierwsze opcje sprawdziły się w przypadku siedemnastej edycji festiwalu Metropolia Jest Okey, który zakończył się koncertem w Gdańsku. W gościnnych progach Klubu Parlament wystąpili The Dames, Formy Planet, Oczi Cziorne i Bielizna. Ostatni piątek 2023 roku okazał się zatem fajną okazją, by trochę potańczyć do gitarowych rytmów, ale też zapoznać się bliżej ze sztuką zespołów, które przed laty tworzyły rdzeń trójmiejskiej sceny alternatywnej.
Potężnie, z wykopem i rock'n'rollowym luzem - tak zaczął się ten wieczór, za sprawą energetycznego i uśmiechniętego występu The Dames, któremu przewodzi charyzmatyczny wokalista Piotr Łuba, który dwoił się i troił, by wykrzesać z publiczności jak najwięcej entuzjazmu. Udało się. Trudno było nie tupać nóżką w rytm fajnych, chwytliwych melodii i nie uśmiechnąć przyglądając się wydarzeniom dziejącym się na scenie. Był to szczery i naprawdę fajny koncert, a zespół udowodnił, że ma w zanadrzu ciekawe piosenki, które w nieco innych realiach, w których nie dominują algorytmy serwisów streamingowych i otwartości osób dowodzących kluczowymi mediami mogłyby stać się przebojami.
"Kosmos jest wszędzie", zapewniają członkowie Form Planet, którzy tworzą muzykę ambitną, wymykającą się klasyfikacji. Taki był występ zespołu, który doskonale wie, jak chce brzmieć i co chce przekazać. Jedynym jego minusem było to, że mógłby trwać co najmniej dwa razy dłużej i oddziaływać dzięki temu jeszcze silniej. Kilkadziesiąt minut tego absolutnie wciągającego koncertu dostarczyło szerokiego spektrum emocji, sięgając do brzmień post-punkowych, a zarazem nie stroniących od improwizacji. Charyzmatyczny wokalista Rafał Jurewicz dał z siebie maksimum, śpiewając skłaniające do refleksji teksty i interpretując je z pełnym zaangażowaniem. Świetnie słuchało się też muzycznych dialogów Piotra Pawłowskiego, Krzysztofa Stachury i Mariusza Noskowiaka. Ten stan mógł trwać i trwać, gdyby tylko istniała możliwość przeniesienia się do wszechświata równoległego. W obecnym trzeba było ustąpić miejsca na scenie dwóm pozostałym zespołom.
Pierwszy kobiecy zespół w Polsce, grupa przekraczająca granice, mająca od początku swój własny styl - Oczi Cziorne to niewątpliwie zespół legendarny, a co więcej grupa, która nadal gra świetne koncerty, które skłaniają do refleksji i przykuwają uwagę odbiorcy otwartego i ceniącego jakość. Podczas ponad trzydziestoletniej działalności zespołu, w składzie pojawiło się 14 kobiet i 28 mężczyzn. Obecny skład zaprezentował się bardzo intrygująco, łącząc to, co znane i cenione od lat, jak kompozycja "Kryminał" z nowymi pomysłami. Był to bardzo uniwersalny koncert, który miał szansę spodobać się miłośnikom różnych muzycznych stylów. Pięknie brzmiały głosy wokalistek, a melodie fletu podkreślała zgrana sekcja rytmiczna. Choć dominował nostalgiczno-refleksyjny nastrój, na scenie działo się sporo - wystarczyło tylko spojrzeć nieco głębiej, do wnętrza i wsłuchać się uważnie w to, co zespół miał do zaoferowania.
Twórczość grupy Bielizna nigdy nie była mi szczególnie bliska, niemniej doceniam dorobek zespołu i niebagatelny wpływ na popularyzację muzyki gitarowej nie tylko na lokalnej scenie. Witana owacjami grupa dostarczyła fanom dokładnie tego, na co czekali - retrospektywnej podróży do brzmień, które kochają i do których lubią się bawić, ubarwionych zaczepnymi anegdotami lidera Jarka Janiszewskiego. Ja natomiast po kilku utworach poczułam już całkowite nasycenie dźwiękami tego wieczoru i postanowiłam odpuścić, by uporządkować myśli i obrazy.