Charyzmatyczne osobowości, nieskrępowane pomysły, energetyczne występy - to w telegraficznym skrócie SIKSA - duet na głos i bas, który tworzą wokalistka, autorka tekstów, aktorka, poetka Alex Freiheit i basista Buri. Artyści odwiedzili Gdańsk, by zaprezentować nowe dzieło - legendę/kolędę - najpierw o niej opowiedzieć na spotkaniu autorskim, a następnie wykonać przed publicznością w nowej żywej, interaktywnej formie. Dwa wieczory spędzone z SIKSĄ zapiszą się z pewnością w historii gdańskiego Instytutu Kultury Miejskiej jako jedne z tych najbardziej nieprzewidywalnych i emocjonalnie intensywnych. Dlaczego? Bo Diablica z impetem gruchnęła basem i nic już nie było takie, jak wcześniej.
To jeden z tych momentów, w którym trudno zebrać myśli i uporządkować wspomnienia i doświadczenia, które niosła ze sobą sztuka w logiczne zdania, by wyrazić sedno tego, co wydarzyło się przez ostatnie dwa dni. Jeśli zajrzeliście 15 i 16 lutego do IKMu na pewno macie już własne przemyślenia, a jeśli nie mieliście takiej możliwości najlepiej po prostu przeczytać "...a Diablica gruchnie basem" w dogodnym momencie w domowym zaciszu i odnaleźć tej wartko płynącej, bezkompromisowej narracji tę najbardziej przemawiającą do własnego wnętrza interpretację.
Okazja, by poznać okoliczności powstania i inspiracje dzieła nadarzyła się w czwartek wieczorem, gdy Alex porozmawiała o nim z Werą Morawiec. Nie była to jednak typowa rozmowa na spotkaniu autorskim, a jak przystało na charyzmatyczną artystkę luźna wymiana myśli, pełna refleksji, rozważań, bardzo bezpośrednia, pozwalająca złapać każdemu obecnemu osobistą perspektywę. Godzina upłynęła niesamowicie szybko, pozostawiając chęć na więcej i zachęcając do niezwłocznego zanurzenia się w pełnej niejednoznaczności i baśniowej, a zarazem bardzo realistycznej legendzie powstania mistycznego Gwiezdna, narodzin nowego języka, a zarazem drogi poszukiwania własnej tożsamości, życia w zgodzie z własnym sumieniem, procesu stawania się sobą. To bardzo mądra, a zarazem uśmiechnięta, pokrzepiająca lektura, która pełnego blasku nabiera, gdy jest wykonywana przez SIKSĘ na żywo.
Koncert duetu to doświadczenie absolutnie niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, a właściwie nie koncert, a spektakl, performance z udziałem publiczności, WARSZTATY, bo tak określiła ten wspólny czas wokalistka i autorka koncepcji, Alex Freiheit, która wcieliła się w tytułową Diablicę. Toczyła dialog z osobliwą narratorką, Personellą, zapraszając do aktywnego udziału publiczność, która miała niepowtarzalną okazję wystąpić razem z nią w kilku aktach.
Alex rozpoczynając wraz z Burim występ na scenie, szybko przeniosła się pośród fanów, śpiewając wprost do nich i patrząc im w oczy. Przełamywała bariery i przekraczała granice zarówno dosłownie, jak i poprzez śpiewany i wykrzykiwany tekst oraz gesty - symbolicznie "obcinając" język i powołując do życia nowy, własny, wspinając się na szczyt zainscenizowanej przy pomocy drabiny Wieży Babel, dyrygując widownią i zapraszając do wspólnego tańca oraz śpiewania "bożonarodzeniowej" kolędy. Inscenizowała szkolną lekcję, niejako lecząc traumy z przeszłości. Budowała wzajemne zaufanie zachęcając do spróbowania stage-divingu, tj. rzucenia się w publiczność ze sceny, by ta podniosła i poniosła w głąb sali osobę na rękach.
SIKSA chce walczyć z ocenianiem, postrzeganiem wszystkiego z jednej,
zazwyczaj tej najłatwiejszej perspektywy, szufladkowaniem,
przypisywaniem pod konkretny adres. Tymi wszystkimi słowami i czynami starała się zwrócić uwagę na bardzo osobiste, a zarazem uniwersalne kwestie, m.in. że ogół nie akceptuje inności, odmienności, oryginalności, bo przeważnie nie rozumie i nie chce zrozumieć innego punktu widzenia, że otoczenie determinuje nasze podejście do życia i gdy jest toksyczne, musimy pokonać długą drogę, by nie dać się stłamsić i zamknąć w schemacie, by odnaleźć sens własnego istnienia i żyć w zgodzie z tym, co czujemy. Chciała pokazać, że nie jesteśmy w tym sami i że warto, a wręcz trzeba walczyć o swoje w świecie, w którym dominuje bezsens, brak wartości, pustostan i społeczne nacechowanie. Że warto być Diablicą/Diabłem/Diabelstwem i czasem gruchnąć basem, by cię usłyszano. Bo tak!
Opowiadając przez pryzmat bajkowej legendy o sobie i swoich doświadczeniach podkreślała, że to tak naprawdę historia o wielu z was, o nas - tych, którzy nie chcą być nijacy, a tym samym wyróżniają się z tłumu - masy podobnych do siebie osób, które niewiele sobą reprezentują, niczym się nie interesują, niczego nie starają się zrozumieć, przyjmując bezrefleksyjnie takim, jakie widzą, bo takie postrzeganie wtłoczył im do głów system. To opowieść o ludziach wrażliwych, którzy chcą coś wykrzyczeć, o czymś powiedzieć i choć czasem nie mają siły i trochę się boją, to podejmują ryzyko.
W Gdańsku stawiło się na koncercie dużo takich osób - charyzmatycznych, ciekawych świata, otwartych, które mimo różnych zainteresowań i np. upodobań muzycznych połączyła chęć doświadczenia, wspólnego przeżycia wyjątkowych chwil. Te właśnie takie były i na pewno zostaną w pamięci każdego, kto znalazł czas, chęć i siłę, by spędzić je razem z SIKSĄ.