czwartek, 28 marca 2024

Bohren & Der Club Of Gore + Whalesong - Gdańsk, Drizzly Grizzly, 26.03.2024 [GALERIA ZDJĘĆ]

"Mam nadzieję, że spędzicie bardzo miły wieczór", zagaił dyskretnie i nieśmiało po wykonaniu pierwszej kompozycji saksofonista i wibrafonista Bohren & Der Club Of Gore. Niemieckie trio specjalizujące się w hipnotyzującej i mrocznej odmianie jazzu zawitało do gdańskiego Drizzly Grizzly, by przenieść publiczność w pełen tajemnic świat rodem z "Miasteczka Twin Peaks". Choć owiany niepokojącą nutą, był to wieczór zdecydowanie pełen refleksji, medytacji i relaksu - właściwie lepszego nie można było sobie wymarzyć, tym bardziej, że przed gwiazdą wystąpił eksperymentalny kolektyw Whalesong.

 

Czy da się znaleźć dla danej muzyki idealne miejsce do zaprezentowania jej na żywo? To zadanie niełatwe, ale właściwie udało się je zrealizować w przypadku koncertu Bohren & Der Club Of Gore. Drizzly Grizzly to przestrzeń, której wnętrze zainspirowane zostało aurą serialu Miasteczko Twin Peaks, którą pod kątem klimatu i atmosfery niemal podręcznikowo oddaje twórczość niemieckiego zespołu, czerpiącego inspiracje z dokonań Angelo Badalamentiego. Scena spowita kotarą rodem z czerwonego pokoju, podłoga w czarno-białe pasy - tak właśnie prezentuje się stoczniowy klub koncertowy. Z punktowymi lampkami w tyle sceny, które bardzo subtelnie oświetlało trójkę muzyków udało się stworzyć klimat idealny dla tej nieco wycofanej, delikatnie pulsującej i kołyszącej sztuki, która płynąc niespiesznie jest jakby w tle, nie przeszkadza i pozornie nie angażuje, a jednak wnika w głąb ludzkiego umysłu siejąc w nim ziarno niepokoju.  

Bohren & Der Club Of Gore to mistrzowie nastroju, którzy od ponad dwóch dekad kreują go bezbłędnie na płytach i podczas koncertów, sprawiając, że odbiorca zapomina o otaczającym świecie i daje się ponieść hipnotyzującej aurze. Te dźwięki snują się niepostrzeżenie, otulają i niemal koją do snu, delikatnie pobudzając wyobraźnię. Tak właśnie było w Drizzly Grizzly, które przeobraziło się na półtorej godziny w przestrzeń medytacyjną. Publiczność słuchała zespołu z zapartym tchem, niemal całkowicie poddając się rytuałowi, delikatnie kołysząc się w rytm melodii budowanych przez saksofon, wibrafon, kontrabas i instrumenty klawiszowe, subtelnie podkreślonych przez maszyny perkusyjne.

Choć lider zespołu pokrótce objaśniał wykonane kompozycje, szczerze dziękując za uwagę, tak naprawdę słowa były tu kompletnie zbędne - muzyka broniła się sama, wprowadzając w trans. To było doświadczenie całkowicie oczyszczające i wyciszające, właściwie niemożliwe do jednoznacznego zdefiniowania i opisania. To jeden z tych koncertów, którego po prostu trzeba doświadczyć na własne uszy i najlepiej z zamkniętymi oczami, odpływając w krainę wyobraźni i pozwalając jej dryfować w bliżej nieokreślonych kierunkach. Dzieją się wtedy rzeczy niesamowite.

Pięknie w klimat wieczoru wpasowała się otwierająca występy gwiazdy grupa Whalesong, która specjalnie na tę okazję stała się kwintetem i przygotowała wyjątkowy zestaw utworów. Kompozycje ewoluowały w kierunku jazzowej ekspresji i delikatniejszej formy, nie tracąc przy tym mroku i niepokojącej aury. Podkreślone eterycznym głosem Elise Aranguren, pulsem sekcji rytmicznej, brzmieniem melotronu oraz melodiami saksofonu, o którą zadbał Aleksander Papierz zabrzmiały absolutnie wspaniale. Nad całością pieczę sprawował niezmiennie Michał Kiełbasa, tocząc instrumentalne dialogi z przyjaciółmi. Uwagę przykuwał jego nowy, niezwykły instrument, będący osobliwym połączeniem instrumentu dętego, mikrofonu i syntezatora, przy pomocy którego kreował pełne zniekształceń wokale i przestrzenie, budując wyjątkową, nieco dziwną i niespokojną atmosferę.

Whalesong raz jeszcze udowodnił, że stał się jednym z najciekawszych składów specjalizujących się w muzyce improwizowanej na świecie. Był to naprawdę piękny koncert - pełen wzruszeń i zaskoczeń, z idealnie wyważoną dozą mroku i refleksyjności.


WHALESONG

















 























































BOHREN & DER CLUB OF GORE