Emocje na dłoni, szaleństwo pod sceną i gigantyczna kolejka do wejścia - tak było w środę wieczorem w warszawskiej Progresji, gdzie swój drugi ekskluzywny koncert zagrał japoński Dir En Grey. Grupa, której skład nie zmienia się od lat, bez wątpienia pozostaje jednym z najważniejszych i najbardziej zasłużonych japońskich zespołów metalowych, co udowodniła na drugim z polskich koncertów, skupionym na prezentacji materiału z płyty "Uroboros".
Jest coś niezwykłego w japońskiej sztuce i ekspresji scenicznej Japończyków - niby powściągliwi, stonowani, zdystansowani, by za moment eksplodować czystym szaleństwem i obezwładniającą energią. Taki właśnie był ten koncert - kipiał od emocji, może niezupełnie widocznych na pierwszy rzut oka, ale przede wszystkim tych wyczuwalnych głęboko w środku.
Kyo zaprezentował swoje niebywałe umiejętności wokalne, prezentując w całej okazałości pięciostopniową skalę, płynnie balansując pomiędzy growlem i falsetem. Czuł i interpretował każdy dźwięk, nawiązując bardzo intymną relację z wpatrzoną w niego publicznością. Przemawiał silnie do podświadomości, budząc głęboko skrywane uczucia, wydobywając na wierzch zarówno to, o czym chcielibyśmy pamiętać, jak i sprawy, które próbowało się skryć gdzieś na dnie, by więcej nie zaprzątały umysłu. Słowa były zbędne, oczywiście poza tymi stanowiącymi integralną część utworów - wystarczyły gesty - subtelne, wyważone, ale bardzo wymowne. Tak właśnie komunikował się z wpatrzonymi w niego fanami wokalista.
To był także, jak przystało na Japończyków, bardzo estetyczny występ - z klimatycznym oświetleniem, które pięknie otulało postaci muzyków i bardzo wysmakowanymi wizualizacjami, podkreślającymi przekaz kompozycji. Ogromnie szkoda, że nie mogę zaprezentować dowodów wizualnych na potwierdzenie tych słów, ale taka wola zespołu.
A jak zabrzmiała legendarna siódma płyta? Bardzo ciekawie, choć w niektórych momentach brakowało nieco selektywności, by poszczególne umiejętności muzyków były jeszcze wyraźniej wyeksponowane. Być może to zmęczenie, nieco słabszy dzień, a może po prostu aura danego dnia, która sprawiła, że przejścia od ciężaru do błogości nie były tak płynne, a te bardziej techniczne partie instrumentalne odbijały się od progresyjnych ścian, nabierając dodatkowego echa zarówno pod samą sceną jak i przy stanowisku realizatorskim.
Nie zmienia to jednak faktu, że był to koncert na bardzo wysokim poziomie, co docenili zgromadzeni w Progresji słuchacze. Tak oddanej, skupionej na sztuce publiczności, chłonącej płynące ze
sceny dźwięki w stanie niemal medytacyjnym niejeden zespół mógłby
Japończykom pozazdrościć. Zespół był bardzo wdzięczny za ciepłe przyjęcie i po energetycznym wykonaniu "Uroboros", które bez wątpienia wymagało wiele wysiłku, powrócił jeszcze na bisy, zapewniając fanom jeszcze więcej niezapomnianych emocji i doznań.
Jeśli kochacie japońską bezkompromisowość i nie daliście rady dotrzeć do Warszawy, jeszcze nie wszystko stracone - te wyjątkowe występy będą miały miejsce jeszcze w 3 państwach - Francji, Anglii i Niemczech. Wydarzenia odbędą się w paryskim Bataclan, londyńskiej Islington Assebly Hall, w Turbinenhalle w Oberhausen oraz w Astra Kulturhaus w Berlinie. Podobnie jak w Warszawie pierwszego wieczoru w całości zostanie zaprezentowany album "Witheing To Death", zaś kolejnego, "Uroboros".