"Tak byśmy brzmieli, gdybyśmy byli zespołem metalowym" - podkreślił z uśmiechem Einar Solberg, po czym z pełną mocą i ile sił w płucach wykrzyczał kolejne frazy w potężnym, opartym na growlu "Contaminate Me", który zespół wykonał na prośbę publiczności po spontanicznym głosowaniu zamiast "Nighttime Disguise", spełniając marzenie fanów, którzy wspierają Leprous na koncertach od wielu lat. W urokliwej, doskonale brzmiącej, kameralnej sali koncertowej Radia Lublin, do której zawitała finałowa odsłona trasy promującej "Aphelion", działy się rzeczy absolutnie wyjątkowe - Leprous zagrał jeden z najlepszych koncertów w karierze, raz jeszcze udowadniając, że jest obecnie jednym z najciekawszych i najbardziej utalentowanych zespołów gitarowych na świecie.
Idealne, selektywne, podkreślające absolutnie każdy detal nagłośnienie to prawdziwa rzadkość. Dlatego mieszkańcy Lublina i okolic mają nieprawdopodobne szczęście, że mogą doświadczać go na koncertach w Studiu im. Budki Suflera regularnie. Gdy doda się do tego podkreślające klimat światła i bardzo dobrą energię publiczności, która ze szczerym zainteresowaniem chłonie każdy dźwięk i reaguje entuzjastycznie na to, co wydarza się na scenie, dzieje się magia i właśnie tak było tego wieczoru.
Przed gwiazdami kilkudziesięciominutowy koncert zagrała grupa Fight The Fight. Publiczność doceniła wciągającą mieszankę metalowych galopad i przebojowych refrenów. Był to jednak jedynie świetny, energetyczny wstęp do emocji, które lały się strumieniami od pierwszych minut występu Leprous. Przez półtorej godziny można było doświadczyć właściwie pełnej gamy uczuć - od gigantycznego, łamiącego serce i duszę wzruszenia, przez potężne uczucie ulgi, szczery śmiech wywołany żartami sytuacyjnymi, aż po niepohamowaną euforię. Zgadzało się wszystko - dźwięk, obraz, atmosfera, kontakt z publicznością, dobór koncertowej setlisty, a co więcej los uśmiechnął się do wokalisty, o którego zdrowie drżeli fani od poprzedniego wieczoru.
Podczas sobotniego koncertu w Krakowie Einar Solberg stracił moc w głosie, w wyniku czego zespół zmuszony został do zmiany wykonawczych planów. Improwizowana setlista z przewagą starszych utworów, w dużej mierze uboższych w falset wypadła co prawda bardzo dobrze dzięki wsparciu w chórkach gitarzystów i basisty, ale pozostawiła muzyków i fanów w stanie niepokoju. W Lublinie tak naprawdę stał się cud - wokalista odzyskał pełnię władzy nad swoim ciałem i po kilku zachowawczych minutach, podczas których sprawdzał, na ile jest w stanie sobie pozwolić szczerze przyznał, że jest już wszystko dobrze i może śpiewać tak, jak czuje. Leprous wykonał więc te utwory, które zaplanował na poprzedni wieczór, serwując fanom fenomenalny zestaw, w którym znalazły się m.in. elektroniczny "Have You Ever?", doskonała interpretacja "Angel" z repertuaru Massive Attack, łamiący serce "On Hold" zadedykowany walczącym o wolność już nieco ponad sto kilometrów dalej Ukraińcom, intymny, niespiesznie rozwijający się "Distant Bells", jazzujący "Bonneville", ujmujący "Below", przebojowy "From The Flame", wspomniany już na wstępie piekielny "Contaminate Me" i wieńczący całość, niezmiennie potężny "The Sky Is Red".
Muzycy jak zwykle dali z siebie maksimum, skacząc po scenie, przy jednoczesnym braku rezygnacji z precyzji wykonania. Jak dają radę pogodzić te antagonistyczne czynności do dziś nie mam pojęcia, choć był to już mój dziewiąty koncert tego zespołu. Półtorej godziny, niezwykle różnorodnego i intensywnego koncertu minęło błyskawicznie, pozostawiając sprzeczne uczucia na pograniczu muzycznego spełnienia i nieodpartej potrzeby ponownego zanurzenia się w tych wyjątkowych dźwiękach. Wdzięczni za wsparcie i emocje muzycy długo kłaniali się i szeroko uśmiechali do oklaskującej ich owacyjnie publiczności, która nie szczędziła szczerych wyrazów uznania i zachwytów. Właściwie nie potrzeba było żadnych słów - wystarczyło po prostu spojrzeć w oczy artystom i fanom, w których malowało się wzruszenie. Ten szczególny rodzaj porozumienia zdarza się nieczęsto.
Jeśli spóźniliście się z decyzją o udziale w marcowych koncertach Leprous nic straconego - norweska grupa powróci do nas już za niespełna trzy miesiące! Leprous wystąpią w czerwcu w Gdańsku w ramach Mystic Festival w piątek, 7 czerwca na Park Stage. Szczegóły i bilety na www.mysticfestival.pl
FIGHT THE FIGHT
LEPROUS