Spokój, cisza, bezpieczna strefa, przestrzeń, stabilność - tak się składa, że w czasach, w których niemal wszystko nieustannie pędzi chyba właśnie tego potrzebujemy najbardziej. To właśnie te czynniki mają niebagatelny wpływ na zdrowie, także w aspekcie mentalnym. Są niezbędne do tego, by móc być sobą i żyć pełnią życia. Czy właśnie to chcieli przekazać na "The Great Calm" Whispering Sons?
Tu sprawa pozostaje otwarta, a interpretacja poszczególnych fragmentów tego albumu będzie z pewnością zależna od osobistych przemyśleń i doświadczeń. Po wydaniu swojej trzeciej płyty Whispering Sons mogą być jednak spokojni o zespołową przyszłość - wobec tak szczerej muzyki z przesłaniem trudno pozostać obojętnym.
"Taka jestem, to ja", śpiewa obdarzona nieprawdopodobnie głębokim głosem Fenne Kuppens, opowiadając w finałowym "Try Me Again" o tym, że choć nie do końca jest tak, jak sobie wyobrażała, godzi się ze sobą i swoimi przeżyciami, chcąc żyć dalej po swojemu. Artystka, choć choć pozornie mogłoby wydawać się nieco inaczej, śpiewa szczerze i
emocjonalnie. O czym? Przede wszystkim o wewnętrznych rozterkach,
niepokojach, smutkach, traumatycznych doświadczeniach, które zdeterminowały wiele podjętych decyzji, godzeniu się z tym, co było i robieniu kroku naprzód, ku lepszej przyszłości.
To osobista płyta, bardzo intymna, ale wbrew pozorom też bardzo uniwersalna wypowiedź, która na jakimś poziomie emocjonalnym może dotyczyć każdej wrażliwej jednostki. Choć nie jest to materiał przerażająco mroczny, gdy wsłucha się w niego uważnie, w umysł wwierca się niepostrzeżenie uczucie niepokoju, nostalgii, a niekiedy dziwnej bezradności, z której w miarę upływu kolejnych minut i muzycznego spotkania z kolejnymi utworami powoli ustępuje, pozostawiając miejsce akceptacji, pogodzeniu się ze sobą, a nawet iskierce nadziei. To pewna nowość w twórczości grupy, która dotąd nie stroniła od zabarwionych smutkiem emocji. Tym razem zespół dał szansę nowym doświadczeniom, robiąc krok ku światłu.
Narratorka opowieści, przechadzając się po miejscach, z którymi była powiązana wspomina przeszłość, niewesołą. Chce się wyrwać z miejsca, w której nie ma przyszłości, uciec, zacząć od nowa. Robi krok naprzód, pokonując wewnętrzną barierę. Nic jej tu nie trzyma, więc idzie przed siebie, próbuje od nowa. Sprawy powoli zaczynają się wyjaśniać, pojawia się nadzieja, wychodzi słońce.
Zmagania z wewnętrznym bólem, z pustką, brakiem sensu, depresją to prawdziwe wyzwanie. Już samo zrozumienie, co doprowadziło do tego stanu jest bardzo bolesne, a pokonanie go, to dopiero kolejny niesamowicie wymagający etap. Uzależnienie? Traumatyczne przeżycia? A może coś zupełnie błahego, co urosło do niebotycznych rozmiarów? Interpretacja jak zawsze jest otwarta, jest sprawą osobistą. Sami wiecie jak się czujecie, co czujecie i jak możecie się czuć.
Album otula mroźna, wietrzna, przeszywająca dreszczem aura - nic w tym dziwnego, album faktycznie został zarejestrowany właśnie zimą, na wyspie. Dominuje tu poczucie pustki i przejmującego, wewnętrznego zimna, prowadzone przez zgrzytliwe gitary, zimne pulsy basu i wycofany wokal Kuppens.Whispering Sons mają swój styl, który na tej płycie pielęgnują. Choć zmieniają się, szukają nowych wyzwań, pozostają wierni post-punkowym korzeniom.
Jest coś niebywale pięknego w padającym śniegu, przykrywającym białą pierzyną bezkresne przestrzenie. Wpatrywanie się w płatki układające się warstwami na ziemi niesie pewnego rodzaju ukojenie, a kreowanym w ten sposób zupełnie nowym krajobrazem można się zachwycić, szczególnie gdy zaświeci słońce, a jego promienie będą sprawiały, że zamarznięte kryształki będą mieniły się i połyskiwały. Piękno natury wycisza, koi, uspokaja, skłania do refleksji. Po burzy zawsze prędzej czy później przychodzi spokój. A wtedy pojawia się ten dobry moment do zrobienia pierwszego kroku do zmiany. Może porozmawiania o czymś, co kotłuje się w głowie, może uświadomienia sobie czegoś ważnego, kluczowego...
"The Great Calm" ma w pewnym sensie wydźwięk bardzo terapeutyczny, oczyszczający. Ta płyta to taka rozmowa z przyjacielem, z kimś bliskim, kto najpierw z uwagą wysłucha naszej historii, następnie ukoi ból przytulając, a finalnie delikatnie, dyskretnie zachęci do zrobienia wspomnianego kroku naprzód. Whispering Sons są bez wątpienia przyjaciółmi. Nagrali i wyprodukowali ten materiał sami, pracując wspólnie i wymieniając doświadczeniami. Poświęcili tej płycie serca i dusze. Tę szczerość naprawdę się czuje.
85%
Posłuchaj płyty: Whispering Sons - The Great Calm