"Gdy rozum...nie może zasnąć, budzą się demony..." - tak zapowiada swój nowy materiał Królówczana Smuga, nawiązując do spędzających sen z powiek mar, zmor, powracających natrętnych myśli i koszmarów. Co się za nimi kryje? Czy istnieją jedynie w snach?
Pod tym szyldem tworzy pochodzący z Biłgoraja Adam Piętak - artysta wyjątkowy, którego sztuka przekracza wszelkie gatunkowe ramy i staje się pomostem pomiędzy historią i współczesnością. Stali czytelnicy tej strony mieli już okazję zapoznać się z tą niezwykłą twórczością jakiś czas temu, przy okazji albumu "Żałosne"
"Konwulsanki" to piąta płyta projektu, najbardziej osobista w dorobku Adama, a zarazem najbardziej uniwersalna. Porozmawialiśmy o niej dość obszernie. Nie brakowało osobistych wspomnień sprzed lat, zwierzeń i rozważań na temat otaczającej nas, niekoniecznie wesołej rzeczywistości.
fot. Adrian Karbowniczyn |
Między Uchem A Mózgiem: Która bajka w dzieciństwie była Twoją ulubioną?
Adam Piętak: Straaaasznie (pozytywnie) uwielbiałem bajki i nadal je lubię. Jeżeli chodzi o pełen metraż to najbardziej wrył mi się w pamięć „Dzielny Mały Toster” – bajka trochę mniej znana, bo nie w pełni disneyowska, ale z wciągającą fabułą i mądrym przekazem, zarówno dla młodych i starych. Co do wieczorynek – bezapelacyjnie Muminki.
MUAM: Lata dziewięćdziesiąte TVP, niedziela godzina 19. Też lubiłam Muminki, ale do dziś widzę w wyobraźni początek innej wieczorynki - biegnące małe stwory przez las, skaczące po wypiciu tajemniczego płynu – soku z gumijagód. Lubiłeś oglądać Gumisie?
Adam: Taaak, może nie z taką namiętnością jak Muminki, ale oczywiście z Gumisiami spędziliśmy wiele wspólnych chwil na spożywanie gumijagód.
MUAM: Alkochochlik bardzo mocno kojarzy mi się właśnie z tą bajką, ale też wyczuwam, że jest tu znacznie głębsze przesłanie, np. przestrzegające przed konsekwencjami nadużywania substancji wyskokowych i podejmowania pod ich wpływem decyzji . Skąd pomysł na takie połączenie?
Adam: „Jakie życie, taki rap” – myślę, że problem alkoholizmu jest mocno marginalizowany, mało kto chce się przyznać, że nadużywa. Zazwyczaj pada hasło wytrych – ale ja to po prostu lubię. Fakt, mam z tym problem i zaraz szukam usprawiedliwień typu – bo w Polsce mamy taki klimat, nasza kultura przyzwyczaja nas do picia od najmłodszych lat itd.
Problemem jest też mitologizacja pojęcia alkoholik. Niestety większość osób, która próbuje się porównywać stawia się w totalnej opozycji, wizualizując sobie alkoholika jako „menela”, który zaraz po przebudzeniu „obszczany i obsrany” musi wypić całą butelkę wódki. Nie jest to prawda - oczywiście są takie przypadki, ale to są skrajności. Alkoholizm jest już wtedy, gdy wieczorem musisz wypić przynajmniej piwko/trzy żeby dobrze się poczuć, gdy alkohol staje się wyznacznikiem twojego dobrego samopoczucia. Niestety, żeby to zrozumieć albo trzeba udać się po pomoc innych albo spać na dno i mieć szczęście, że się przeżyło upadek.
MUAM: Zgadzam się z Tobą. Alkoholizm ma wiele oblicz i jest to bardzo złożone zagadnienie. Rozmyślając nad tym, co słyszę gdy słucham "Konwulsanek" przyszedł mi do głowy jeszcze jeden telewizyjny temat. Lubiłeś może program "Jaka to melodia?" Oczywiście żartuję, ale tak sobie myślę, że w pewną analogię można się zabawić podczas odsłuchu tego albumu. Mam na myśli to, że odkrywa się melodie sprzed lat, które powracają do nas nie wiadomo dlaczego, atakują znienacka i przyczepiają się do głowy. Masz tak czasem?
Adam: Zawsze chciałem wystąpić w tym programie (śmiech). Muszę przyznać, że jestem całkiem dobry w odgadywaniu różnych melodii. Często bywa tak przy tworzeniu, że gdy skomponuję jakiś motyw przewodni utworu zaczynam się zastanawiać – ej, czy przypadkiem już gdzieś tego nie słyszałem? Wiadomo, że nic w kulturze nie powstaje samo z siebie, zazwyczaj jest mniej lub bardziej złożonym procesem przyczynowo skutkowym, którego efekt wynika z naszego świadomego lub podświadomego doświadczenia. Jednakże dopatruję się w swojej muzyce różnych inspiracji i czasem okazuje się, że są to motywy właśnie z różnych starych bajek albo gier.
MUAM: Szczególnie późno w nocy, gdy trudno zasnąć, atakują różne myśli, nierozwiązane sprawy, różne błahostki, które urastają do niebotycznych rozmiarów. To wszystko męczy, dręczy, frustruje i nie pozwala odpocząć… Mam tak dość często i często śpię płytkim snem. Niestety nie pamiętam przeważnie snów, może i lepiej, jeśli są to koszmary. A Ty? Śniło Ci się ostatnio coś?
Adam: Mam tak samo i właśnie o tym są "Konwulsanki". Nie spodziewałem się, że po 30stce jedną z najbardziej deficytowych potrzeb będzie sen (śmiech). To też ten czas, gdy zamiast pójść w trakcie łikendu na jakąś imprezę wolę po prostu się wyspać. Ale gdy już mi się udaje, to śni mi się nawet sporo, często są to oczywiście totalne (pewnie pozorne) odklejki. Ostatnio śniło mi się, że obsiadło mnie kilka kurczaków, siedziały na ramionach jak jakieś jastrzębie, wszyscy mi robili fotki a ja czułem z tego dumę (rozkłada ręce).
MUAM: Dobre! "Konwulsanki" są też o codzienności, prawda? O tych wszystkich zmaganiach w środku, o tych decyzjach, które podjęliśmy i miały konsekwencje…. O tych codziennych marach i koszmarach, z którymi walczymy…
Adam: Tak, to bardzo przyziemny album, zresztą myślę, jak każdy poprzedni. Nie jestem zwolennikiem fantazjowania, choć lubię marzyć. To z jednej strony najbardziej osobisty album, ale i najbardziej uniwersalny – sprawiający, że wiele osób może się z tymi tematami utożsamić. Daleko mi od mitologizowania i wchodzenia w jakieś bańki. Traktuję muzykę jako narzędzie komunikacji i przekazywania treści, które są przede wszystkim doczesne i moim zdaniem ważne, nie tylko dla mnie ale i innych.
MUAM: Mówiąc o tym osobistym aspekcie - to nostalgiczna płyta, przywodząca na myśl czasy dzieciństwa, dorastania, szkoły – przynajmniej ja ją tak odbieram. Są tu takie migawki sprzed lat, jak rymowanki-wyliczanki, nawiązania do piosenek harcerskich. Sięgasz też tu do różnych nagrań popularnych przed laty piosenek, które chcąc-nie chcąc każdy kojarzy. W „Ostatniej Nocce” (chyba) nawiązujesz do „Czterech Pokoi” Kazika, mam nieodparte wrażenie, że słyszałam też w utworze o nawykach cytat o złudzeniach, o których zdaje się śpiewał kiedyś (przynajmniej w tej popularnej odsłonie) Norbi… To są takie koszmarki, które każdy z nas słyszał kiedyś w radiu i które się zapisały w głowie jako część codzienności…
Adam: O, troszkę się zaskoczyłem z tym Norbim (śmiech). Ale faktycznie wykorzystał ten sam motyw i nie znałem tej interpretacji. Tak naprawdę fragment ten został zaczerpnięty z utworu z 1996 roku pt. „Jedyne co mam…” zespołu poezji śpiewanej Czerwony Tulipan, na którego koncertach bywałem wielokrotnie.
Kazika lubię, ale akurat tutaj też nie brałem go pod uwagę. Jednakże tropy ciekawe i podoba mi to doszukiwanie. Ostatnio ktoś po przesłuchaniu utworu „Ostatnia nocka (ale na tym świecie)” zapytał nieśmiało, czy na końcu utworu pojawia się głos postaci Zombie z Minecrafta – niestety nie, acz uwielbiam kolekcjonować takie interpretacje.
MUAM: Ciekawe... Zatem kto śpiewa na końcu w „Ostatniej nocce”?
Adam: Autorka nieznana, nagranie zarejestrowane w latach 50. Pochodzi z terenów Roztocza.
fot. Adrian Karbowniczyn |
MUAM: Słuchając „Konwulsanek” zaczęłam się też tak bardzo serio zastanawiać, czy te wszystkie opowieści z bajek, historyjki, piosenki, do których śpiewania zachęca się dzieci w przedszkolu czy szkole, czy nawet kołysanki śpiewane do snu, np. o tym, że „wszystkie dzieci, nawet złe, pogrążone są we śnie, a tylko ty nie” nie mają w sobie przypadkiem czegoś strasznego, przerażającego, niekiedy może i traumatycznego? Czy nie jesteśmy przypadkiem karmieni mrokiem i strachem od najmłodszych lat?
Adam: Oj tak, trafiłaś w takie sedno, że aż przeszedł mnie lekki dreszcz (śmiech). Te wszystkie kołysanki to podprogowe przekazy mające na celu przysposobienie dziecka do życia na tym łez padole (śmiech x2). Moja mama, z racji, że jest nauczycielką w przedszkolu śpiewała mi mnóóóóstwo kołysanek, ma bardzo ładny głos (co można nieco usłyszeć na końcu utworu „Oj ładna to je Łada”) i z łezką w oku wspominam ten czas. Jedna z najsmutniejszych a przy tym najbardziej przerażających kołysanek nosi tytuł „Był sobie król”. Och, co to był za numer… Najgorszy jest ten moment:
„Tragiczny los, okrutna śmierć
w udziale im przypadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła.”
Człowiek niby się łudzi, że chce być normalny ale jak się słuchało za łebka takiej wiązanki to teraz skacze w masce po scenie i kroi jakieś szydełkowane bałwany (śmiech).
MUAM: Do tego, o czym mówimy też nawiązuje piękna, nieco humorystyczna, ale jednocześnie bardzo wymowna okładka płyty… Opowiesz mi trochę o niej?
Adam: Okładka została stworzona tym razem przez moje graficzne alter-ego – Stryszne Studio, przy wsparciu tajemniczej i nieokiełznanej… sztucznej inteligencji (śmiech). Nawiązuje do tego wszystkiego co zostało wyżej wymienione, ale też zadaje pytania - czy w perspektywie koszmaru nie jesteśmy bezbronni jak dzieci? A dwa, czy te wszystkie koszmary nie są przypadkiem generowane przez nas samych? Idąc dalej – czy to właśnie my stajemy się koszmarem dla nas samych? Warto zwrócić uwagę, że postać w kołysce ma tę samą twarz co stojąca postać.
MUAM: No właśnie...Tradycyjnie już w swojej twórczości opowiadasz też o biłgorajskich okolicach. Biłgoraj otaczają lasy skrywające niejedną tajemnicę, przez miasto płynie piękna rzeka Łada, z którą związana jest też niejedna ważna historia z regionu. Opowiesz mi jakąś z nich? Powracają Rapy, które pojawiły się już wcześniej w Twojej muzyce.
Adam: Jak już wspominałem, nie lubię mitologizować a stety/niestety region biłgorajski owocuje w mity i legendy. Jak każdy medal ma dwie strony, legenda również, niestety ta ciemna strona okazuje się być niekiedy ciemniejsza niż nie jeden koszmar – bo działa się naprawdę. O tym opowiada np. utwór „Ostatnia nocka…”, nawiązuje do pewnej legendy, o miejscu, gdzie ponoć zapadł się kiedyś drewniany kościółek. Opowieść jest niezwykle fascynująca i rozbudzająca wyobraźnie, faktem jest, że nie stał tam żaden kościółek, a w miejscu tym znajdował się bunkier gdzie ukrywali się Żydzi, którzy zostali wydani i zabici. Idąc dalej, są miejsca w okolicy jak np. Płaksiwa Góra, z którą związana jest legenda o płaczu, który słychać nocami pośród lasu pagórka. I znowu, okazuje się, że w tym miejscu została rozstrzelana rodzina żydowska. Zatem, gdy słyszę, że ktoś ma do opowiedzenia jakąś niesamowitą legendę zapala się czerwona lampka.
MUAM: Są tu też nawiązania do tańca, np. w ostatniej kompozycji oraz w nagraniu tytułowym. Związane wyłącznie z tym, by podkreślić folklor i tradycję, czy też coś miałeś więcej na myśli?
Adam: Lubię tańczyć, choć nie umiem, dlatego wymyślam sobie swoje tańce i nazwy (śmiech). Myślę, że taniec łączy ludzi i jest w nim coś pierwotnego. Konwulsaniec to taki trochę taniec na granicy życia i śmierci, jeden niewłaściwy ruch i odpadamy z programu.
MUAM: Fajnie oddajesz też polską stereotypowość na tej płycie – różne przywary, zwyczaje, wierzenia. W jednym z utworów pojawia się fragment z piłkarskiego stadionu, okrzyki dopingu i cały motyw utworu oparty jest na stadionowej przyśpiewce. W tytule nawiązujesz zaś do autentycznej nazwy lokalnego klubu – Łada Biłgoraj. Lubisz grać w piłkę i to jest niejako hołd dla tej pasji, czy też głębsza refleksja społeczna?
Adam: Kiedyś dużo grałem, najpierw jako napastnik, a jak przytyłem to jako bramkarz (śmiech). Ale nie jestem fanem piłki nożnej, choć czasem jak wyjdę z kolegami na „meczyk i piwko” to lubię, ale nie dla piłki a dla samego klimatu. Utwór zaś nawiązuje do odwiecznego konfliktu Łady Biłgoraj z największym antagonistą regionu – Hetmanem Zamość. Mecze Łady i Hetmana są owiane wielką podniosłością, są nazywane „derbami zamojszczyzny”. Gdy tylko zbliża się dzień meczu na mieście pojawiają się plakaty nawiązujące do „mobilizacji”, częstym hasłem zaś „idą derby – myśl o tym bez przerwy”. Bardzo mnie to fascynuje, to całe zjawisko. Dostrzegam w kibicowaniu, w tych przyśpiewkach i wspólnej misji nowożytny folklor. Co ciekawe, geneza konfliktu zamojsko-biłgorajskiego nie leży wyłącznie na gruncie piłki nożnej, a sięga XVI wieku (sic!), czyli początków istnienia Biłgoraja. Wynika to z długotrwałych sporów między Adamem Gorajskim (założycielem Biłgoraja) a Janem Zamoyskim (założycielem Zamościa) dotyczących lokowania granic gminy miejskiej oraz przynależności ulokowanych w okolicach miast wsi. Ostatecznie doszło do ugód na mocy wyroków tzw. sądu kompromisarskiego jednakże jak widać, walka trwa nadal.
MUAM: Myślimy też niekiedy, że jest tak strasznie źle, że gorzej już być nie może, bo coś się nie udało, coś wyszło inaczej, niż zakładaliśmy, bo jest tak potwornie ciężko, że już więcej się da się znieść. Polacy lubią narzekać, a tymczasem zawsze może być gorzej i warto celebrować każdy dzień, cieszyć się nawet z małych rzeczy. Co o tym myślisz?
Adam: Jest coś w tym. Z racji, że żyjemy obecnie w bardzo burzliwej i niepewnej rzeczywistości, post-pandemicznej, z widmem wiszącej nad nami wojną ciężko jest przewidywać i planować. Generuje to też takie, a nie inne nastroje. Staram się żyć z dnia na dzień i szukać radości w drobnych rzeczach. Na szczęście należę do tych mniej wymagających i takie wielogodzinne wyjście do lasu sprawia, że poziom szczęścia zostaje w dużej mierze zaspokojony.
fot. Adrian Karbowniczyn |
MUAM: A jak to jest z Twoim zamiłowaniem do filmu? Nawiązujesz do niego w jednym z utworów z płyty. „Midsommar” to film straszno-śmieszny, pasuje poniekąd do Twojej twórczości. Wiem też z jednego z wywiadów, że początki Królówczanej Smugi były filmowe. Chciałbyś stworzyć tak na poważnie muzykę do filmu?
Adam: Oj taaak, marzę troszkę o tym, o muzyce do filmu lub gry. Jestem zdania, że nie ma dobrego filmu bez dobrego soundtracku. To trochę jak z okładką płyty – nie posłucham czegoś, co ma kiepską okładkę. Wiem, może narzucam sobie spore ograniczenie ale w znakomitej większości przypadków sprawdza się to. Wniosek jest prosty - jeżeli ktoś decyduje się na słabą muzykę w filmie to dobra fabuła nie uratuje obrazu ruchomego i na odwrót.
MUAM: Pokazujesz też swoją twórczością, łącząc folk, rap, metal i inne style w autorską wizję, że klasyfikowanie, szufladkowanie, generalizowanie nie ma żadnego znaczenia. Czy gatunki w muzyce są jeszcze potrzebne poza tym, że warto jakoś się określić, by mogli cię odnaleźć miłośnicy danych brzmień?
Adam: Pewnie tak i nie. Jeżeli ma to pomagać rzeczywiście orientowaniu się i docieraniu to tak, z drugiej strony obecnie na rynku muzycznym mamy tak wiele ciężkich do zdefiniowania tworów, jak chociażby Ugory czy Schröttersburg, że szufladkowanie znacznie umniejsza im. Zdecydowanie jestem zwolennikiem prostej zasady „posłuchaj, a się dowiesz”.
MUAM: Mam bardzo podobne podejście. Nie wiem kiedy to minęło, ale wydajesz już swój piąty album. Może to dość typowe pytanie, ale myślę, że warto je zadać, bo spojrzenie z perspektywy, z dystansu na to, co już było zawsze jest cenne. Co się zmieniło z Twojej perspektywy na rynku muzycznym przez czas działalności Smugi, od kiedy zaczynałeś? Łatwiej jest teraz być artystą, czy wręcz przeciwnie?
Adam: Rynek zmienia się bardzo dynamicznie, ale czy na lepsze? Mamy coraz łatwiejszy i przyjemniejszy dostęp do narzędzi tworzenia i dystrybuowania muzyki. Wydaje się to bardzo ok, każdy może spróbować swoich sił. Generuje to też ogromną liczbę artystów i artystek przez co wiele projektów ginie zaraz po pierwszym albumie. Na szczęście jest też sporo niezależnych wytwórni i festiwali, które w jakiś stopniu przesiewają rynek – oczywiście ktoś na tym traci, a ktoś zyskuje. Choć myślę, że przesyt i tak nie jest największym problemem. Internet z jednej strony ułatwia ekspozycje artysty, z drugiej wywiera na nim ogromną presję. Rzecz w tym, że żyjemy w czasach gdzie mocno lobbowane jest powielanie trendów.
Widać to najlepiej na TikToku. Okazuje się, że kreatywność nie polega na stworzeniu oryginalnego i ciekawego pomysłu, ale na jak najlepszym odwzorowaniu już istniejącego zjawiska – wtedy powiększają się zasięgi. Polska scena muzyczna nie jest pod tym względem inna, często bywa tak, że najbardziej chodliwe okazują się być te tytuły, które są tzw. „polską odpowiedzią na…”. Zdaję sobie sprawę z mojej outsiderskiej wizji muzyki i wszelkich plusów i minusów tego zjawiska. Daje mi to totalną wolność, ale trzeba się liczyć z tym, że będzie się w dużej mierze pomijanym. Niemniej jednak cieszy mnie fakt, że znajduję swoją niszę i możemy razem tworzyć mikro uniwersum zwane Królówczana Smuga.
"Konwulsanki" Królówczanej Smugi ukazują się 23 kwietnia 2024 roku nakładem Zoharum Records.
Znajdziecie go tu: https://zoharum.bandcamp.com/album/konwulsanki-2