Nieprawdopodobna moc w głosie, gatunkowy eklektyzm i chwytające za serce melodie zanurzone w baśniowej aurze - tak było w piątek w Poznaniu za sprawą zjawiskowej Myrkur, która odwiedziła wypchane po brzegi 2 Progi w ramach europejskiej trasy koncertowej. W roli gościa specjalnego zaprezentował się fenomenalny Jonathan Hulten. Było to bez wątpienia jedno z najciekawszych koncertowych spotkań ostatnich miesięcy.
Są takie chwile, których nie tylko nie da się opisać słowami, by wyrazić pełnię emocji targających odbiorcą, gdy słucha głosu, który rezonuje idealnie z brzmieniem gitary akustycznej i chłonie całym sobą przekaz płynący z tekstów piosenek, które są nieskomplikowane w formie, a jednocześnie niezwykle bogate w treści i uczucia. Gdy doda się do nich wyjątkowy wystrój otoczenia, prezencję sceniczną i nieprawdopodobny klimat kreowany poprzez drobne, ale bardzo trafne gesty, otrzymuje się połączenie perfekcyjne. Jonathan Hulten jest artystą kompletnym, który w nieprawdopodobny sposób potrafi przekazywać emocje poprzez dźwięki. Podczas swojego nieco ponad półgodzinnego występu dokonał niemożliwego - uciszył niemal całkowicie tłum oczekujących na koncert gwiazdy tłum, który wpatrywał się z zachwytem w wydarzenia toczące się na scenie i chłonął dźwięki, które niosły ukojenie, spokój i nadzieję. Tak właśnie brzmią szczerość i piękno w najczystszej postaci - by zrozumieć w pełni wagę tych słów, trzeba tego koncertu doświadczyć na własne oczy i uszy i dać się pochłonąć magii. Sama do końca jeszcze nie pojmuję, co się stało... Wiem jedynie, że właśnie dla tych chwil warto podróżować kilka godzin i następnych kilka czekać cierpliwie przed salą, a następnie tuż przy scenie.
Do kreowania niezwykłych emocji zdolna jest też Myrkur, która potrafi chwycić za serce krystalicznie czystym śpiewem, by za moment zahipnotyzować angażującą melodią czy też przeraźliwie krzyknąć, przeszywając do szpiku kości. Dla Amalie Brunn nie ma rzeczy niemożliwych. To wszechstronna, obdarzona potężną skalą głosu artystka i multiinstrumentalistka, która świetnie odnajduje się w różnych stylach, balansując pomiędzy atmosferycznością black metalu, nordyckimi tradycjami, taneczną nutą i popową przystępnością. Do Poznania przyjechała wraz z trojgiem muzyków - wspierającą ją wokalnie basistką, gitarzystą i perkusistą, co nadało jej występowi głębi i przestrzeni.
Był to jeden z tych koncertów, podczas którego nie było miejsca na stagnację - nastrój zmieniał się nieustannie, angażując odbiorcę i wciągając niemal baśniowo-filmową aurą. Chwilami było bardzo intymnie, kameralnie, innym razem przeszywał dreszcz niepokoju, niekiedy zaś skoczna melodia porywała do tańca.
W piątek oprócz materiału z eklektycznej najnowszej płyty "Spine", Amalie sięgnęła też do korzeni swojej kariery i zaprezentowała kilka kompozycji opartych na tradycyjnych duńskich pieśniach. Podczas wykonywania jednej z nich dołączył do niej Jonathan Hulten i zagrał na gitarze akustycznej. Duet idealny? Bez wątpienia był to jeden z tych momentów, podczas których łzy wzruszenia cisnęły się do oczu.
Niespełna półtorej godziny występu minęło momentalnie, pozostawiając uczucie drobnego niedosytu i chęci na więcej. Słowa były zbędne - publiczność słuchała artystów w skupieniu, z zapartym tchem, chłonąc płynącą ze sceny szczerość. Myrkur kilka razy skromnie dziękowała za uwagę, szczerze ciesząc się ze wspólnego czasu, nie siląc się na niepotrzebne obietnice i pochwały. Ta emocjonalność i prawda przekonały obecnych - publiczność dała się ponieść wyjątkowej aurze, przywodzącej na myśl zapierające dech piękno, a zarazem surowość nordyckich krajobrazów. To potrafią jedynie najlepsi i do tego grona bez wątpienia należą zarówno Myrkur jak i Jonathan Hulten.