Kameralna atmosfera, sto procent szczerości na scenie i trzy różne spojrzenia na muzykę niezależną - tak było w niedzielny wieczór w Hydrozagadce, gdzie w ramach europejskiej trasy koncertowej zawitała grupa Big Brave. Uwielbiani przez koneserów muzyki eksperymentalnej Kanadyjczycy przyjechali do Warszawy w towarzystwie niezwykłej wokalistki Kee Avil, a wieczór otworzył trójmiejski Zespół Sztylety.
Jak dobrze rozpocząć koncertowe doświadczenie? Oczywiście z energią i zaangażowaniem. Tak właśnie zrobił Zespół Sztylety, który jak zawsze dał z siebie maksimum. Grupa pod wodzą wszechstronnego i charyzmatycznego Szymona Szelewy ma na siebie świetny pomysł, który trafia w gusta miłośników gitarowych piosenek z przesłaniem. Szczere, konkretne teksty, fajne melodie i dobry kontakt z publicznością, której z utworu na utwór przybywało - to było naprawdę dobre otwarcie!
"To było coś wyjątkowego, dziękuję, że byliście tu ze mną" - ze wzruszeniem dziękowała obecnym w Hydrozagadce za uwagę wzruszona Kee Avil, która zabrała publiczność w bardzo intymną, nieoczywistą i psychodeliczną podróż na pogranicze świadomości. Na scenie hipnotyzującej głosem artystce, która okazyjnie grała też na gitarze, towarzyszył perkusista obsługujący też elektronikę. Wspólnie stworzyli naprawdę niezwykły klimat, budując z pokręconych piosenek wciągającą historię. To było piękne, bardzo kameralne i trafiające wprost w duszę przeżycie,
Big Brave są jedyni w swoim rodzaju - głośni, konkretni, skromni, nieco wycofani, a jednocześnie szczerzy do bólu w swojej sztuce. Robią swoje, po swojemu i są w tym świetni. Każdy ich występ to nieprawdopodobny, szczególny rytuał - emocjonalna burza zaklęta w potężnych przesterach i kontrastującym, drążącym umysł wokalu Robin Wattie. Kto raz tego doświadczy, wraca przy każdej możliwej okazji. Szans, by zetknąć się z tą sztuką był w ostatnich latach dość sporo, bo Big Brave łączy z polską publicznością szczególna relacja i kochają do nas wracać. Tym razem przyjechali z wydanym 19 kwietnia albumem "A Chaos Of Flowers" i zaprezentowali go w całości - we czwórkę. Odkąd do Robin, Mathieu i Tasy dołączył eksperymentujący na gitarze Aicher te emocje są jeszcze silniejsze, jeszcze bardziej przeszywające i wwiercające się w mózg z całym impetem.
Mimo początkowych drobnych problemów technicznych było to absolutnie wspaniałe doświadczenie. Szczególnie pięknie zabrzmiały spokojniejsze fragmenty albumu, w których głos Robin lśnił pełnym blaskiem. Niespełna godzina minęła błyskawicznie. Po zaprezentowanej sztuce jak zawsze nie zabrakło też szczerych słów podziękowania i okazji, by zamienić kilka słów z muzykami. Niedzielny wieczór raz jeszcze dobitnie pokazał, że Big Brave to fantastyczny zespół, który tworzą wyjątkowi ludzie.
ZESPÓŁ SZTYLETY
KEE AVIL
BIG BRAVE