środa, 29 maja 2024

DESERTFEST BERLIN 2024: DAY 2 (OSEES, THE CRAZY WORLD OF ARTHUR BROWN, SIENA ROOT) 25.05.2024, Berlin Columbiahalle [PHOTOGALLERY]

Spotkanie oko w oko z legendą, mistrzowski poziom wirtuozerii, płynięcie z prądem zdarzeń i nieco inne niż w piątek, ale równie wartościowe emocje - tak wyglądała sobota podczas berlińskiej edycji Desertfestu. Tym razem słowem kluczem do opisania koncertowych emocji mogłaby zostać psychodelia.

 


 

Koncertowe doświadczenia rozpoczęłam tego dnia od występu Zahn. Niemieckie trio zaserwowało bardzo intensywną ścianę dźwięku łącząc wpływy post rocka, metalu, jazzu i psychodelii. Była to prawdziwa gratka dla poszukiwaczy muzycznej świeżości.

Psychodelia w nieco bardziej klasycznym stylu, sięgająca lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych to naturalne środowisko dla Sieny Root. Grupa działa od dwóch dekad i choć zmienia się jej skład, a wraz z tym faktem zmienia się nieco kierunek muzycznych poszukiwań, niezmiennie są w tych dźwiękach fajne, chwytliwe melodie prowadzone intrygującym wokalem. Odkąd do grupy dołączyła charyzmatyczna Zubaida Solid, zachwycająca głębokim głosem, muzyka zespołu stała się jeszcze ciekawsza. Nowe piosenki zdominowały występ grupy na Desertfeście - jeden z najgoręcej dopingowanych i najcieplej przyjętych pokazując dobitnie, że inspiracje klasycznym rockiem zaprezentowane z klasą, w dobrym stylu mają szerokie grono odbiorców. 

Dobrze przyjęty został też koncert Deaver z charyzmatyczną wokalistką, który zaprezentował fajnie bujające, grunge'owe piosenki przydymione stonerowym brudem.Tym, którzy szukali bezkompromisowości i totalnej nieprzewidywalności mógł spodobać się występ duetu Dyse. Niemcy rozpętali pod sceną prawdziwe szaleństwo. Nie brakowało pływających fanów na rękach tłumu, entuzjastycznych okrzyków i zwariowanych tańców w rytm mocnych, energetycznych kompozycji, w których nie brakowało inspiracji hardcore punkiem, sludgem, nu metalem i rockową melodyką. Andre Dietrich i Jarii van Gohl wiedzą, jak rozkręcić potężną imprezę. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję ich zobaczyć, nie przegapcie tego jedynego w swoim rodzaju widowiska! 

Bez wątpienia warto choć raz doświadczyć też scenicznego spektaklu pod nazwą The Crazy World Of Arthur Brown. Brytyjski wokalista to żywa legenda, wizjoner i wzór dla kolejnych pokoleń muzyków z całego świata. Ponad osiemdziesięcioletni artysta wciąż dysponuje niespożytymi pokładami energii i mocnym głosem. Nie brak mu także poczucia humoru i naturalnego luzu. To był absolutnie niesamowity koncert, którego słuchało się z zapartym tchem, przyglądając się toczącym się na scenie wydarzeniom. Coś absolutnie wspaniałego.

Jak robić swoje nie zważając na zmieniające się trendy dobitnie pokazali też amerykanie z Osees, którzy na budowaniu hipnotycznej aury za sprawą mantrycznych perkusyjno gitarowych zapętleń zjedli zęby. Są absolutnymi mistrzami - po długiej i wyczerpującej podróży i nocy bez snu dali z siebie maksimum i zagrali tak, jak gdyby jutra miało nie być. John Dwyer i przyjaciele nie szczędzili publiczności hałaśliwych przesterów, psychodelicznych odjazdów i obezwładniającej energii. Rozpalili tłum do czerwoności - trudno było ustać w miejscu i pozostało jedynie dać się wciągnąć lawinie zdarzeń.

Po sobotniej emocjonalnej burzy nadszedł czas na nieco bardziej leniwą niedzielę, o czym w części trzeciej...


ZAHN




































SIENA ROOT























































DEAVER










DYSE
































THE CRAZY WORLD OF ARTHUR BROWN

























































OSEES