Porywająca energia, porozumienie bez słów i szczerość w czystej postaci - tak było w środowy wieczór w wypchanej po brzegi warszawskiej Stodole, gdzie swoją europejską klubową trasę kończył duet The Kills. Alison Mosshart i Jamie Hince przyprawili fanów o zawrót głowy, dobitnie dając znać, że nie mają sobie równych w pisaniu świetnych piosenek, które chwytają za serce i wywołują lawinę emocji. Udowodnili, że z pomocą dwóch wyrazistych głosów i dwóch gitar da się zdziałać cuda.
The Kills to jeden z tych zespołów, którego po prostu nie sposób nie lubić. Dwoje przyjaciół, którzy wspierają się na dobre i na złe, doskonale się rozumieją i skoczyliby za sobą w ogień. Alison i Jamie tworzą i grają razem od prawie ćwierć wieku i czują się w swoim towarzystwie komfortowo. Łączy ich absolutnie wyjątkowa relacja, którą trudno wyrazić jakimikolwiek słowami - tę chemię współodczuwa się z artystami i w bardzo szczególny sposób doświadcza się jej na koncertach, które kipią od emocji. Jest we wzajemnych spojrzeniach, uśmiechach, gestach, w dialogach gitar i głosów. Jest w muzyce, która płynie z głośników i która nabiera nowego wymiaru na żywo, staje się jeszcze bardziej szczerą, bezpośrednią opowieścią o uniwersalnym charakterze.
Co tak naprawdę decyduje o tym, że piosenka po prostu jest dobra? Jak ją napisać? Potrzebny jest chwytliwy motyw, dobry głos i refren, który chce się śpiewać. To powinna być nieskomplikowana, konkretna melodia, którą się zapamiętuje, taka, którą jest się w stanie zanucić o dowolnej porze, która zostaje w głowie na lata. The Kills mają na koncie mnóstwo takich hitów, porywających od pierwszych nut obezwładniającą energią i emocjami, które leją się strumieniami. W głosie Alison Mosshart jest ogień, nieprawdopodobny żar, który fantastycznie współgra z gitarowymi riffami i bluesowymi melodiami. To artystka kompletna, która czuje każdy dźwięk i śpiewa całą sobą. Wraz z Jamiem, który ma wyjątkową zdolność komponowania zgrabnych riffów tworzy duet doskonały, który trafia w serca fanów rocka, metalu, bluesa, popu, punku, alternatywy i pewnie jeszcze kilku innych muzycznych szuflad. Jest po prostu ponad wszelkimi podziałami, klasyfikacjami i gatunkami.
Koncert w Warszawie tylko to potwierdził. Euforia wśród publiczności szaleństwo na scenie i pod nią, szczerość, perfekcyjne porozumienie - żadne z tych określeń nie odda w pełni tego, co się wydarzyło. Trzeba było być na miejscu, by to wszystko przeżyć, współodczuwać razem z rozgorączkowanym tłumem, wrzeszczącym, wiwatującym, piszczącym, chłonącym każdy płynący ze sceny dźwięk i gest, by poczuć każdy riff i refren.
Alison i Jamie doprowadzili publiczność do totalnej ekstazy. To było półtorej godziny jazdy bez trzymanki, pełnej potężnych melodii i gitarowych zgrzytów, przeplatanych intymną energią. Setlistę wypełniły w większości utwory z "God Games", ale nie zabrakło też miejsca dla uwielbianych przez rzesze sympatyków muzyki gitarowej przebojów z poprzednich płyt grupy, na czele z "U.R.A. Fever", "Black Balloon", "Future Starts Slow" i "Doing It To Death". Dialogi między poszczególnymi utworami nie były potrzebne - wystarczyło kilka szczerych uśmiechów posłanych publiczności i kilka słów podziękowania, by się wzruszyć.
The Kills nie byli w Polsce od dobrych kilku lat. Nie byli też dotąd na koncercie klubowym - poprzednie zagrali na gdyńskim Open'er Festival. Do mniejszych, bardziej kameralnych koncertowych okoliczności są wręcz stworzeni - to właśnie w takich salach, a nie na wielkiej, otwartej przestrzeni ich muzyka nabiera dodatkowego blasku i mocy. To był naprawdę wyjątkowy wieczór, spełnienie marzeń i jeden z najważniejszych koncertów gitarowych ostatnich lat.
Zdjęcia podpisane imieniem i nazwiskiem oraz nazwą strony, zamieszczone na tej stronie należą do autora i nie mogą być kopiowane w celach prywatnych ani komercyjnych. Nie wyrażam zgody na pobieranie pojedynczych zdjęć i publikację na portalach społecznościowych bez wcześniejszego ustalenia. Rozpowszechnianie zdjęć jest możliwe wyłącznie poprzez linki do tej strony.
All the photos published on this website, signed with the name and the name of the website, belong to the author and may not be copied for private and commercial purposes. I do not agree for the publication of the individual photos in social media without prior arrangement. Sharing of the photos is only possible using links to this website.
Dziękuję Live Nation Polska za zaufanie. To był zaszczyt.