Kwaśne, nieoczywiste melodie, hałaśliwe gitary, przenikliwy wokal, a może aura rodem z thrillera czy filmu grozy? Muzyczny niepokój niejedno ma imię, o czym można było przekonać się w miniony piątek w gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej, gdzie wystąpili Trupa Trupa i Bad Ritual. Ten wyjątkowy wieczór stał się idealną okazją, by zanurzyć się w mrocznej psychodelii i pozwoli muzyce oddziaływać na podświadomość.
Sala audytoryjna Instytutu Kultury Miejskiej to piękne i bardzo uniwersalne miejsce, w którym różne oblicza ambitnych dźwięków prezentują się intrygująco. Tu świetnie brzmi zarówno jazz, rock, pop, jak i muzyka eksperymentalna, która wymyka się ramom, gatunkom, szufladom. Do tej grupy bez wątpienia należą dźwięki, które zaproponowały dwa występujące tego wieczoru tria - wrocławski Bad Ritual i trójmiejska Trupa Trupa.
Rozpoczęło się spokojnie, niespiesznie i bardzo atmosferycznie, a chwilami wręcz filmowo. Bad Ritual to grupa z nietypowym pomysłem na brzmienie. Architekci zaprojektowali bardzo ciekawe aranżacje, zapraszając publiczność w nieoczywistą, hipnotyzującą i pełną tajemnic podróż, która chwilami budziła skojarzenia z aurą twórczości Davida Lyncha i kina noir. Folkowo-bluesowo-rockowe dźwięki podkreślone głębokim wokalem perkusisty sprawdziły się w IKM-owej sali wyśmienicie.
Są jednym z ulubionych zespołów Iggy'ego Popa, ich muzykę gra BBC Radio 6, występowali na Primaverze, SXSW i kilku innych prestiżowych festiwalach. Znani i cenieni za granicą, w Polsce wciąż w niszy - Trupa Trupa przeszła wymagającą i wyboistą drogę i wciąż walczy o uznanie.
Jak przyznał Grzegorz Kwiatkowski, koncerty w rodzinnym mieście do najłatwiejszych nie należą i zawsze towarzyszy im bliżej nieokreślona, dziwna atmosfera. Tym razem powodów do obaw jednak nie było. Bardzo otwarta, serdeczna publiczność przyjęła zespół bardzo ciepło - słuchała z uwagą i zaangażowaniem i żywo reagowała na płynące ze sceny dźwięki. Zgadzało się właściwie wszystko - fantastyczna oprawa świetlna, selektywny dźwięk i aura koncertu. Było energetycznie, różnorodnie, psychodelicznie, nieco teatralnie i trochę dziwnie, a jednak wszystko zadziałało jak należy. To był naprawdę dobry, intrygujący, zaskakujący i wciągający występ na najwyższym jakościowym poziomie.
Koncert w Gdańsku był fajnym sprawdzianem przed dalszymi zespołowymi planami. Sala w IKMie okazała się idealnym miejscem, by posprawdzać, jak zaprezentuje się na żywo kilka nowych kompozycji. Setlistę dopełniły starsze nagrania z przewagą utworów w języku angielskim, a całość domknął pokaźny bis zwieńczony potężnym wykonaniem "Wasteland". Autentyczność, emocjonalna szczerość, warsztat, własny styl i obycie ze sceną - Trupa Trupa ma to wszystko i z płyty na płytę staje się coraz lepszym i coraz bardziej świadomym zespołem. Choć to mroczna i eksperymentalna muzyka, ma w sobie coś uniwersalnego, co trafia w gusta odbiorców otwartych na to co nowe, ciekawe i nieoczywiste. Tak, to był świetny wieczór.