Niemal ćwierć wieku na scenie, ogrom doświadczeń, pasjonujących podróży po świecie i pięknej, poruszającej muzyki, która zmieniła postrzeganie gatunkowych ram - Alcest to wyjątkowy zespół i nie ma ku temu najmniejszych wątpliwości. Pionierzy stylu blackgaze, łączący z powodzeniem melancholię shoegaze'u i moc metalu z elementami atmosferycznych, post-rockowych przestrzeni niczego już nie muszą udowadniać. Na swojej nowej płycie Neige i Winterhalter przypominają o co tak naprawdę chodzi w muzyce.
Ciesząc się z drobnych rzeczy
Co robisz o poranku, po
przebudzeniu? Obawiam się, że sięgasz po telefon, w którym aż roi się od
powiadomień i przeważnie nieistotnych informacji. A może by tak dać
sobie kilka minut na spokojne wejście w dzień? Otworzyć okno, poczuć
powiew świeżego powietrza, posłuchać śpiewu ptaków, głęboko odetchnąć... Od razu lepiej, od razu spokojniej, a i dzień wydaje się piękniejszy, niezależnie od tego, czy świeci słońce czy pada deszcz i co mamy w planach.
Takie drobiazgi bardzo wpływają na nastrój, nastawienie. Coś miłego, uśmiech, mała rzecz, która chcąc nie chcąc oddziałuje na dalsze zdarzenia. Radość z kolejnego dnia, z tego, że można zacząć coś nowego, ciekawego, odkryć coś, stworzyć, poznać. Na swoim siódmym albumie "Les Chants de l'Aurore" (tł. pieśni o poranku) Alcest powraca do korzeni i cieszy się muzyką, jej atmosferą, oddając hołd otaczającemu pięknu przyrody. Naprawdę słychać na tej płycie tę radość!
To, co lubimy najbardziej
Czy ten album potrafi dobrze nastroić przed nadchodzącym dniem? Jak najbardziej. Będzie też świetny, by o dowolnej porze ukoić nerwy i się zrelaksować, najlepiej na słuchawkach, na powietrzu, podziwiając krajobrazy. Pewnie to przypadek, że ukazał się akurat w pierwszym dniu wakacji, ale idealnie się w ten czas wpisuje. W odpoczynek, w czas refleksji, spokoju, odpoczynku.
W siedmiu kompozycjach, których teksty poetycko opisują wschody słońca, piękno księżycowej poświaty, nawiązują do malowniczych krajobrazów, przywodzą na myśl wędrówki, szum fal i ciszę, jest nieopisana lekkość, ale też tęsknota. Jest też ciepło letniego poranka, popołudnia czy każdego dobrze kojarzącego się momentu.
Sprawdzony sposób na świetne brzmienie
Neige i Winterhalter pracowali nad tym materiałem cztery lata, składając
go kawałeczek po kawałeczku i układając historię. Choć przysporzyło im
to wiele trudu i wysiłku, mogą się teraz uśmiechnąć szeroko słuchając
całości. To piękna płyta, będąca pochwałą natury, jej nieprawdopodobnej
siły, uroku i mocy, a także bardzo zgrabnym podsumowaniem zespołowego
stylu, wypracowanego na przestrzeni dwudziestu czterech lat.
Nie szukajcie tu innowacji, zwrotów akcji. Nie o to chodzi. Jeśli nie było wam po drodze z tą muzyką ten album raczej tego nie zmieni. Jest tu wszystko, co stanowi o sile twórczości Alcest - melancholijne melodie skłaniające do refleksji, pejzażowe pasaże i zderzenie krzyku z lekkością. Na tle całości wyróżnia się niewątpliwie wyjątkowa fortepianowa miniatura Réminiscence i finałowy, rozmarzony L'Adieu. Najlepiej jednak słuchać wszystkich tych siedmiu rozdziałów po kolei i cieszyć się nimi, korzystając z uroków lata.
85%
A co kiedy już ciepłe dni pozostaną jedynie wspomnieniem? Wtedy też warto wrócić do tej muzyki. Okazja, by posłuchać jej na żywo nadarzy się już w listopadzie. Alcest odwiedzą Warszawę i wystąpią w Klubie Proxima 24.11. Na koncert zaprasza Knock Out Productions, a bilety są już na www.knockoutmusicstore.pl
Tymczasem posłuchajcie nowej płyty Alcest np. tu: https://alcest.bandcamp.com/album/les-chants-de-laurore