"Była w tej muzyce pasja, miłość, magia, energia, obsesja, ryzyko, szaleństwo. Coś, czego nie da się wyrazić słowami, coś, co trzeba poczuć na własnej skórze, przetworzyć przez pryzmat własnych emocji i doświadczeń." - pisałam o występie IAMXa w warszawskiej Progresji dwa lata temu i spokojnie mogłabym użyć dokładnie tych samych słów opowiadając o poniedziałkowym koncercie artysty w Poznaniu. Uwielbiany w naszym kraju Chris Corner wystąpił tym razem w klubie Tama i znów zachwycił charyzmą i energią, serwując publiczności pełen pasji i emocji spektakl.
Świadomy, dopracowany spektakl
Chris Corner to twórca bardzo świadomy, który kroczy własną drogą i dba o każdy detal, by za każdym razem zaprezentować show na najwyższym poziomie, które sprawi, że odbiorca zapamięta je na długo. Tym razem artysta przyjechał do Polski w towarzystwie dwójki przyjaciół - pani grającej na klawiszach, która wspierała go także wokalnie oraz perkusisty. Sam zajął się elektroniką i oczywiście śpiewem, w którym łączył swój flagowy falset z brzmieniami przetworzonymi, bardziej metalicznymi, mrocznymi.
W takiej odsłonie twórczość Chrisa nabrała nowego wymiaru i mocy. Wizualizacje i światła zostały zaprojektowane przez samego IAMXa, dzięki czemu świetnie komponowały się z muzyką, tworząc spektakl kompletny, oddziałujący wielopoziomowo - muzycznie, wizualnie i... fizycznie.
Dryfując w rytm pulsującej elektroniki
Spotkanie w cztery oczy
Niewielu artystów ma tak bezpośredni kontakt z publicznością jak IAMX. Cornera z fanami łączy więź szczególna - porozumienie bez słów i silna chemia, która wręcz unosi się w powietrzu, gdy artysta i fani spotykają się oko w oko na koncertach. Od pierwszych minut po wyjściu na scenę towarzyszył mu ogłuszający pisk, wzruszenie i intensywne tańce pod sceną, które w atmosferze dusznego klubu nabierały dodatkowego wymiaru. Artysta dał się ponieść energii - nie tylko dziękował i z naprawdę szczerym wzruszeniem nie mógł się nachwalić publiczności, ale schodził do fanów co najmniej kilkanaście razy, nie tylko przybijając piątki, lecz patrząc im w oczy, by finalnie dać się ponieść na rękach w trakcie finałowej kompozycji. Chris płynął na rękach śpiewając "Mercy", a fani wzruszali się razem z nim, niemal mdlejąc z podniecenia i ekscytacji.
Emocji nigdy dość
W sumie półtoragodzinne show wypełniło piętnaście kompozycji, wśród których znalazły się zarówno nowe utwory z obu części "Fault Lines", jak i ukochane przez fanów, jak "Happiness", "Bernadette" czy "I Come With Knives". Za każdym razem brzmią one bardzo intensywnie i poruszają czułe struny. Z twórczością IAMX już tak jest, że jak trafi na podatny, wrażliwy grunt, zakorzenia się tam silnie. Poznański koncert sprawił, że choć był niemal idealny, to pozostawił niedosyt i pragnienie ponownego spotkania z tą muzyką na żywo. Okazja ku temu nadarzy się w maju przyszłego roku. Chris przyjedzie tym razem na dwa koncerty - 5 maja zagra w krakowskim Kwadracie i dzień później w warszawskiej Progresji. Na pierwszy z występów zaprasza Winiary Bookings, na drugi Klub Progresja. Nie przegapcie tych okazji na spotkanie - gwarantuję, że nie pożałujecie.