piątek, 27 września 2024

Jest tak wiele piękna na świecie, czyli kilka słów o spotkaniu z Aurorą

Niebanalne kompozycje, ujmujące piękno i lejące się strumieniami emocje - tak było we wtorkowy wieczór na wypełnionym po brzegi warszawskim Torwarze, a wszystko to za sprawą Aurory. Norweska wokalistka wystąpiła dla kompletu publiczności, którą zachwyciła swoją naturalnością i charyzmą.  Mimo nieustannie rosnącej popularności pozostała skromną i sympatyczną dziewczyną, która nie tylko pisze świetne piosenki i świetnie śpiewa, ale ma też coś bardzo ważnego do powiedzenia.

 


 

Świadomy tłum 

 Gdy idąc na koncert widzisz kolejkę fanów sięgającą przystanków autobusowych otaczających Torwar, która solidnie zakręca w kilku miejscach, wiedz, że dzieje się coś bardzo ważnego. Aurora zgromadziła na jednej z największych warszawskich sal komplet publiczności, którą jednak od typowej publiczności arenowej dzieliła zasadnicza różnica.Przypadkowych osób na tym koncercie jednak nie było - przybyli prawdziwi fani, którzy przyszli na koncert przygotowani - niekiedy w specjalnych stylizacjach. Znali teksty piosenek, entuzjastycznie reagowali, gdy był na to odpowiedni moment, nie dyskutowali między sobą w trakcie utworów i wpatrzeni w wydarzenia toczące się na scenie chłonęli każdy dźwięk. Jak to możliwe? Po prostu gdy jesteś fair, jesteś sobą i nie udajesz, gromadzisz wokół siebie świadomych ludzi, którzy po prostu cenią sztukę niezależnie od gatunku.






Gwiazda, która pozostała sobą

Aurora to jedna z tych artystek, które stawiają przede wszystkim na szczerość. Choć jej popularność i rozpoznawalność rośnie niemal w tempie logarytmicznym, wciąż pozostaje sobą - fajną dziewczyną, która jest autentyczna, nie poddaje się trendom i po prostu robi swoje. Jej uśmiech, urok osobisty , wzruszenie i wdzięczność dla publiczności, która przychodzi na jej koncerty są absolutnie prawdziwe. Jest skromna, sympatyczna i niezwykle ciepła, a jednocześnie doskonale wie, co chce przekazać i zręcznie wykorzystuje okazję koncertu, by powiedzieć szerszemu gronu o tym, co czuje, co spędza jej sen z powiek i co jest dla niej ważne. 

 

Miło posłuchać mądrej osoby

Norweska wokalistka obłędnie opowiada między utworami, niekiedy zapominając się w tych wypowiedziach na tyle, że mówi przez kilka ładnych minut. O czym? O wszystkim, co czuje - zarówno o sprawach bardzo osobistych, ale także tych kluczowych z perspektywy globalnej - wojnie, kryzysie klimatycznym, konieczności troski o środowisko naturalne i dbania o siebie wzajemnie. Z bólem w głosie wspomina o łamaniu prawa do wolności osobistej osób ze środowiska LGBT i jednocześnie wzrusza się, gdy podkreśla, że świat nie może być takim złym i przerażającym miejscem, skoro otacza ją tyle piękna, dobra i miłości, której doświadcza chociażby od publiczności. Wyraża dla niej głęboki podziw, ale w niebanalny sposób, podkreślając szczerze, że jej introwertyczna natura i lęk przed tłumem nie pozwalają jej być na koncertach z przodu. Kieruje swe słowa też do osób w końcach sali, które widzą tylko zarys jej sylwetki. To przede wszystkim dla nich dopełnia swoje show fenomenalnymi wizualizacjami, przedstawiającymi w większości jej własne wcielenia. 


 

Introwertyczka, która jest królową sceny

Jak introwertyczka radzi sobie ze sceną? Muzyka oddziałuje na nią tak silnie, że kompletnie odpływa w swój bajkowy świat i daje się ponieść energii brzmienia. Tańczy, całkowicie poddaje się rytmowi i śpiewa tak, jak czuje. Obdarzona jest potężnym talentem, więc po prostu bawi się swoim głosem. Potrafi zaśpiewać absolutnie wszystko i odnaleźć się w dowolnej muzycznej stylistyce. Świetnie czuje się zarówno wykonując lekkie i ulotne piosenki, którym najbliżej do popu, jak i nieco bardziej wymagające kompozycje, które skłaniają do głębszej refleksji. Każdą z nich śpiewa z równą pasją i oddaniem, za co publiczność dziękuje jej nieustannie owacjami. 

 



Gdy wzruszenie odbiera mowę

Jej najnowszy album "What Happened To The Heart?" i promująca go trasa "What Happened To The Earth?" poświęcone są właśnie konieczności odbudowy dobrych relacji między ludźmi a środowiskiem naturalnym i takiej szczerej refleksji i spojrzenia w głąb siebie, swoich decyzji. To przesłanie pięknie skomponowało się z całą koncertową oprawą. Był to naprawdę wzruszający występ - nie tylko pełen ciepła i miłości, ale przede wszystkim świetnej, dopracowanej muzyki. Aurorze na scenie towarzyszył zgrany zespół, dzięki któremu, co niejednokrotnie podkreślała, może wykonać absolutnie dowolne kompozycje. Mocniejsze, rockowo-elektroniczne akcenty przeplatała z chwytającymi za serce balladami, w sumie prezentując potężne, ponad półtoragodzinne show, w którym każdy znalazł coś dla siebie. Choć setlistę zdominowały nowe utwory, nie zabrakło miejsca dla hitów w postaci "Runaway", "Cure For Me" czy "Queendom". Każdy z nich wykonała z pełnym zaangażowaniem i niemal idealnym wyczuciem, niejednokrotnie sprawiając, że odbiorca stoi wmurowany w podłoże, nie mogąc wyjść z podziwu. 

 



Opuszczając Torwar miałam poczucie naprawdę dobrze spędzonego, wartościowego czasu - takiego połączenia radości z tym, co naprawdę istotne.  To było tak szczere i naturalne doznanie, że trudno będzie je powtórzyć. 

Więcej o "What Happened To The Heart?" poczytacie tu:

 https://www.miedzyuchemamozgiem.pl/2024/06/aurora-what-happened-to-heart-7062024.html 

Trochę więcej zdjęć z koncertu można obejrzeć tu: https://www.muamart.pl/index.php/aurora/