Głos nie do podrobienia, wyjątkowa muzyczna wrażliwość i mieniąca się barwną tęczą paleta nastrojów i brzmień - jeśli szukacie płyty, która zostanie z wami w długie jesienne wieczory i przyniesie wam przeróżne emocjonalne doznania, sprawdźcie, co ma na swojej nowej płycie do powiedzenia Tim Bowness. Wspaniały wokalista, znany z regularnej współpracy ze Stevenem Wilsonem, połowa duetu no-man powraca z ósmym albumem studyjnym, który sprosta oczekiwaniom wymagającego odbiorcy.
"Miałem przyjemność pracować przy większości solowych albumów Tima i w mojej opinii ten jest najlepszy i najbardziej kreatywny - częściowo dlatego, że to prawdziwie "solowy" album, który prezentuje nie tylko jego wyjątkowy wokal, ale też szczególne podejście do produkcji i prezentacji muzyki. To totalnie Tim!" - opowiada o płycie swojego przyjaciela Steven Wilson. To prawda, Bowness wyprodukował i zaaranżował ten materiał samodzielnie i jest to bardzo kreatywna wypowiedź, która wymyka się szufladom.
Bowness sięga po tematy niełatwe - ekstremizm ideologiczny, polaryzację, chaos informacyjny, kryzys ekonomiczny i ekologiczny, a między te zagadnienia wplata uczucia, za którymi nieustannie gonimy, próbując znaleźć miłość i swoje miejsce w coraz bardziej nieprzyjaznym świecie. Oplata je jednak piękną, niekiedy pełną nadziei muzyką. W tych melodiach można zasłuchiwać się bez końca - są po prostu
piękne. Co więcej, nie brak im stylu, jakości i głębi. Tim czaruje głosem i buduje nostalgiczną atmosferę swobodnego dryfowania, ale jednocześnie stawia na
konkret - szesnaście krótkich strzałów - jedne mocniejsze, bardziej
elektroniczno-eksperymentalne, inne bardziej akustyczne, hipnotyczno-melancholijne. Wszystkie łączą
się w spójną, dopracowaną opowieść.
"Powder Dry" to ledwie czterdzieści minut muzyki - za to takiej, wśród której nie pojawiają się dźwięki przypadkowe. Wszystko jest przemyślane, ma jakiś cel, dokądś prowadzi. Skłania do refleksji, sięga głębiej, ku duszy. To wycieczka gdzieś pomiędzy - pełna kontrastów - z jednej strony nawiązująca muzycznie do bogatego artystycznego dorobku twórcy, utrzymana w stylu bliskim poprzednim dokonaniom, także tym z repertuaru no-man, z drugiej zaś otwierająca kolejne drzwi - te bardziej eksperymentalne, gdzie wszystko jest możliwe.
Świadoma płyta wykraczająca poza ramy, szuflady, gatunki - czy można czegoś więcej oczekiwać? Co tu dużo pisać, jeśli macie ochotę na naprawdę dobrą, ambitną i głęboką muzykę, sięgnijcie po tę płytę, najlepiej wielokrotnie!
A gdzie tej płyty szukać? Choćby tu: https://kscopemusic.com/artists/tim-bowness/