Wyjątkowy głos, lekkość kompozycji i fajna, przystępna fuzja gitarowej ekspresji, melancholii i melodyjności - jeśli szukasz właśnie takiej muzyki, możesz spokojnie czytać dalej. .Po rewelacyjnym debiucie i serii świetnie przyjętych koncertów Kalandra powraca z drugą, wyczekiwaną płytą. Czy spełnia oczekiwania?
Zapierające dech krajobrazy
Muzyka z północnej Europy jest szczególna - jakościowo bardzo dobra, dopracowana, a co więcej, opatrzona wyjątkową atmosferą, przywodzącą na myśl zapierające dech widoki gór, jezior, fiordów, zórz polarnych i bezludnego bezkresu, w którym prym wiedzie natura. Ta pejzażowość wyraźna jest też na nowej płycie Kalandry. Norweska grupa na swoim drugim studyjnym albumie kontynuuje klimat zapoczątkowany na "The Line" (spójrzcie uważnie na obie okładki) i maluje przy pomocy urzekających melodii piękne krajobrazy. Najpiękniej słychać to w doskonałej kompozycji "Hytta", gdzie głos wokalistki kontrastuje z pluskiem wody i śpiewem ptaków. Coś niesamowitego...
Nastrojowo, malowniczo
Gdy wsłuchamy się w te dźwięki nieco głębiej, odkryjemy, że nie jest to zwyczajny album. To pełna wspomnień i rozważań. Katrine pięknie opowiada o emocjach, jest w tym przekonująca. Osobiste refleksje łączy z tym, co uniwersalne, rozprawiając o kondycji psychicznej, nastrojach, stanach, rozterkach. Te nastrojowe fluktuacje pięknie podkreślają ambientowe, mroczne przejścia połączone z rockową energią. Artystka wykorzystuje też w wokalnej ekspresji dwa języki - ojczysty i angielski. Choć mogłoby być to wadą i punktem przemawiającym za niespójnością materiału, w tym przypadku absolutnie nie przeszkadza. To jak ta płyta w końcu brzmi?
Po prostu fajna płyta...
Lubisz folk? Super, jest spora szansa, że ta muzyka ci się spodoba! A popową lekkość? Jeszcze lepiej! Gitary też? Fantastycznie... Dodajmy do tego jeszcze atmosferyczne przejścia i mamy w zasadzie pełną charakterystykę brzmienia. "A Frame Of Mind" to pomost między wpływami folkowej tradycji i muzyką popularną, sięgającą popu, rocka i elektroniki.
Płyta jest świetnie zbilansowana, bardzo dobrze wyprodukowana, a co najważniejsze, przez sam zespół, który zajął się całością procesu w swoim studiu w Oslo. Są bardzo zdolni, naprawdę - potrafią pisać piosenki ambitne, złożone, ale nie pozbawione tej bardzo potrzebnej lekkości i naturalności. Kalandra na swojej drugiej płycie dobitnie pokazuje, że ma wiele do
powiedzenia zarówno muzycznie jak i lirycznie. Nad całością lśni głos
Katrine Stenbekk, Artystka błyszczy i prezentuje pełnię swoich
możliwości wokalnych. Śpiewa lekko, naturalnie i z pełnią emocji. Słucha się tego świetnie.
...na każdą okazję
To jedna z tych propozycji, która sprawdzi się w dowolnych okolicznościach - świetnie brzmi podczas jazdy, w domu, ale przede wszystkim słuchana w ciszy, spokoju, gdy poświęci się jej więcej czasu. Jest tu i coś chwytliwego, i refleksyjnego, coś wzruszającego i pokrzepiającego - jednym słowem - uniwersalnego. Jasne - wszystkich nie chwyci, tych którzy lubią, gdy zawsze jest głośno i intensywnie może znużyć, ale wszystkich tych, którzy chociaż od czasu do czasu potrzebują czegoś lżejszego, bardziej przystępnego i wyciszającego, z pewnością zaintryguje.
Jeśli lubicie np. sztukę prezentowaną przez Aurorę, a przy okazji jest wam bliska gitarowa ekspresja, szczypta nostalgii i wchodzących w głowę melodii, jest spora szansa, że znajdziecie tu coś dla siebie.
Dajcie temu albumowi szansę, najlepiej na żywo. Kalandra jedzie jesienią w trasę. W październiku zagra w Warszawie, ale niewykluczone, że przy okazji kolejnej odsłony trasy przyjedzie do nas ponownie. Warto po prostu zaglądać do sieci, na zespołowe profile, by być na bieżąco :)
"A Frame Of Mind" znajdziecie w całości w wersji cyfrowej i fizycznej też tu: https://kalandra.bandcamp.com/album/a-frame-of-mind
Autorką tej pięknej okładki, korespondującej zresztą z tą zdobiącą album nr 1 (o nim TU), jest Elen Alien.