Zimno, niepokojąco deszczowo - tak wyglądała miniona niedziela w Warszawie i właściwie można by ją spisać na straty, gdyby świetnie nie wpisała się w tę atmosferę muzyka, która wybrzmiała wieczorem w przestrzeni BARdzo Bardzo. Specjalizujący się w około post punkowych brzmieniach belgijski Whispering Sons zahipnotyzował publiczność, a wieczór otworzyła utalentowana grupa Chair.
Post punkowa nadzieja
Gdy usłyszałam po raz pierwszy Whispering Sons, przy okazji premiery debiutanckiego albumu "Image", pojawiło się jedno bardzo oczywiste skojarzenie - Ian Curtis i Joy Division - za sprawą niskiego, głębokiego głosu wokalistki i post punkowego sznytu kompozycji. Przez lata zespół rozwinął tę formułę sięgając po wiele innych inspiracji i zbudował własne, charakterystyczne brzmienie, o czym można przekonać się zarówno słuchając nowej płyty "The Great Calm", jak i koncertowych wersji tych utworów. Whispering Sons są sobą i wiedzą co robią. W Warszawie zagrali naprawdę wyborny koncert, podczas którego wszystko się zgodziło - miejsce, brzmienie, klimat i publiczność.
Mały klub z dużym potencjałem
Pięcioosobowy belgijski skład to zespół świadomy, z pomysłem na siebie i z
doświadczeniem - potrafiący bezbłędnie odnaleźć się zarówno w
kameralnych okolicznościach jak i na dużej scenie. Wyjątkowa okazja, by popatrzeć muzykom prosto w oczy nadarzyła się w BARdzo Bardzo - niepozornej przestrzeni z ogromnym potencjałem.
Na pozornie niedużej
scenie piątka muzyków zmieściła się właściwie bez większego problemu.
Znalazło się też miejsce dla pianina, a nawet członkowie zespołu mieli jeszcze trochę miejsca, by potańczyć i nie wchodzić na siebie. Maleńkie, niepozorne klimatyczne miejsce urzekło miłą atmosferą, subtelnym oświetleniem i pięknym, selektywnym brzmieniem. Było w zasadzie idealnie - nie za cicho i nie za głośno, w sam raz, by poczuć dźwięki.
Niezapomniane doświadczenie w kameralnych warunkach
Fenne Kuppens to wokalistka bardzo uzdolniona i niezwykle charyzmatyczna. Choć z natury bardzo skromna i nieco wycofana, na scenie wczuwa się w swoją rolę wzorowo. Nie jest może urodzoną liderką, ale doskonale wie, jak budować klimat. Świetnie wykorzystuje możliwości swojego niskiego głosu, by hipnotyzować publiczność. Czuje dźwięki, tańczy, płynie w rytm muzyki. Spoglądając ze sceny pierwszym rzędom prosto w oczy, sprawiła, że ten wieczór był niezapomniany.
Tańczyła też publiczność, bardzo świadoma, czująca muzykę i rozumiejąca ją. Niespełna półtoragodzinny koncert upłynął momentalnie. Starsze i nowsze kompozycje połączyły się w piękną, spójną całość - mroczną, pełną niepokoju, a jednocześnie bardzo wciągającą. To był naprawdę piękny lot w fajnym towarzystwie, w którym każdy mógł czuć się komfortowo i być sobą.
Zespół czuł się dobrze z warszawską publicznością - w miarę upływu
koncertu na twarzach malowały się coraz śmielsze uśmiechy. Nie trzeba
było właściwie nic mówić - wszystko było jasne. Kilkukrotnie Fenne po prostu podziękowała, podkreślając, że
docenia obecność każdej jednej osoby. Szczerze, bez krzty kurtuazyjnego udawania.
Bezpośrednie spotkanie
Był to wymarzony wieczór dla wszystkich, którzy lubią odkrywać i cenią bezpośredni kontakt zespołu i fanów. Whispering Sons to zespół wciąż niedoceniony, mający naprawdę wiele do zaoferowania tym, którzy lubią muzykę niezależnie od gatunkowych ram, napisaną z sensem i pasją. Z ogromnym talentem i niemałym już scenicznym doświadczeniem, który grywał zarówno na dużych scenach festiwalowych, jak i u boku gwiazd takich jak Editors.
Kameralne okoliczności, których dostarczają te najmniejsze, kilkusetosobowe kluby to w przypadku takich zespołów rzadkość. W Polsce będzie jeszcze jedna szansa by tych emocji doświadczyć - Whispering Sons zagrają za kilka dni (dokładnie 20 października) w Poznaniu w klubie Pod Minogą. Bardzo możliwe, że taka okazja już się nie powtórzy.
Fajny support to podstawa
Prawdopodobnie wieczór nie byłby tak udany, gdyby nie naprawdę dobrze dobrany support. Przed Whispering Sons zagrała stołeczna grupa Chair, która swoimi przyjemnymi, również wymykającymi się klasyfikacji piosenkami rozgrzała publiczność i zbudowała wieczór. Muzycy mieli naprawdę dobry kontakt z widownią - zagadywali się, uśmiechali, czarowali, nie zapominając przy tym, jak grać fajnie i z pomysłem, z odrobiną teatralności, ale szczerze. Przekonali w pełni - podczas tego koncertu można było poczuć się naprawdę szczęśliwym.
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu:
Whispering Sons: https://www.muamart.pl/index.php/whispering-sons/
Chair: https://www.muamart.pl/index.php/chair/