Kilka pokoleń fanów tych najmroczniejszych, najbardziej ekstremalnych odmian metalu zna doskonale i bardzo ceni ich twórczość. Nic w tym dziwnego - są na scenie od niemal czterech dekad i niezmiennie serwują konkretny wykop. Mimo upływu lat Rotting Christ wciąż są w doskonałej formie, co udowodnili podczas występu w Gdańsku. Przed gwiazdą wieczoru równie interesująco zaprezentowali się też już bardzo doświadczeni black metalowcy z Seth i czerpiący z nordyckich tradycji Borknagar.
Mocne otwarcie w iście szatańskim stylu
To był długi i intensywny wieczór, który rozpoczął się od black metalowej klasyki. Seth grają black metal konkretny, ale też nie jakoś specjalnie zaskakujący. W połączeniu z przemyślanym wizerunkiem jest to jednak bardzo skuteczna forma scenicznej prezentacji, o czym świadczy niemal trzydziestoletni staż zespołu. Francuzom nie jest obca krytyka religijnego radykalizmu i inne, równie popularne obrazoburcze zagadnienia, które opatrzone bezkompromisowymi dźwiękami zyskują siłę rażenia tak silną, że jest w stanie roznieść klubowe ściany. B90 trzyma się jednak mocno w ryzach, bo niejedną metalową ucztę już przetrwał. Koncert Seth był w każdym razie bardzo dobrym wstępem do emocji, które miały dopiero nastąpić.
W rytmie norweskich lasów
Black metal i Norwegia to dla fanów muzyki ekstremalnej niemal tożsame pojęcia, a fani mroku lubią nie tylko ciężar i moc, ale też nie stronią od atmosferyczności. Właśnie taka publiczność znajduje coś dla siebie w dźwiękach, które proponuje od lat grupa Borknagar. Norwegowie z powodzeniem łączą mrok rodem z black metalu z wpływami nordyckiego folku, serwując kołyszące brzmienia wymykające się gatunkowym ramom, przywodzące na myśl piękno gór i lasów.
W Gdańsku zaproponowali godzinny przegląd swojej twórczości, stawiając przede wszystkim na budowanie klimatu. Niewiele tu było tej bezkompromisowej mocy, ale to zupełnie nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - stanowiło świetną i bardzo potrzebną równowagę. Był to świetny czas na posłuchanie w spokoju instrumentalnych pasaży prowadzonych śpiewem na głosy i zebranie sił na ostateczne szaleństwo pod sceną.
Najbardziej lubimy to, co już znamy
Wypracowane i dopracowane brzmienie, rozpoznawalne od pierwszych minut, charakterystyczny akcent i niekwestionowana charyzma lidera - Rotting Christ to sprawdzona od lat firma, która nie zawodzi, szczególnie na żywo dając z siebie za każdym razem sto procent.
Grecy mają to coś, co sprawia, że ich muzyka łączy pokolenia i niezmiennie porusza tłumy, czego dowodem był doskonały koncert na Pol'and'Rock Festival, a także wyprzedane koncerty w Warszawie i Krakowie. Ten gdański spotkałby z pewnością los podobny, gdyby nie przypadł w środku tygodnia.
Metal w wykonaniu Rotting Christ jest mroczny, a zarazem bardzo melodyjny, dzięki czemu porywa do rytmicznego podrygiwania, niesie uśmiech i radość. Sprawia, że tłum skacze, cieszy się. Bawią się też muzycy, którzy nie szczędzą energii, zagrzewając publiczność do zabawy i rytmicznie machając włosami.
Wieloletnia przyjaźń
Rotting Christ i polska publiczność przyjaźnią się od lat. Grupa przyjechała do nas na początku swojej kariery i Polska była jednym z pierwszych miejsc, które doceniło tę muzykę - bardzo nośną, ciężką, technicznie dopracowaną i szczerą. Polacy kochają metal, szczególnie w tej bardziej tradycyjnej odsłonie, co wiadomo nie od dziś.
Choć Rotting Christ są bardzo znani, sodówka nie uderzyła im do głowy - zaskarbili sobie szacunek tym, że pozostali sobą. Sakis Tolis o tej przyjaźni nie zapomina i przy każdej wizycie w Polsce szczerze podkreśla, jak bardzo jest dla niego ważna i jak bardzo wdzięczny jest za wsparcie. Dziękuje zawsze po polsku, z charakterystycznym dla siebie akcentem i urokiem. Jak zawsze spotkało jego i przyjaciół z zespołu bardzo ciepłe przyjęcie.
Uhonorowanie wieloletniego dorobku
Tym razem Grecy przywieźli ze sobą nowy album, wydany pod koniec maja
"Pro Xristou", zgrabnie łącząc nowe kompozycje ze sprawdzonymi hitami.
Było mocno i energetycznie, czyli dokładnie tak, jak być powinno. O wielki zachwyt i element zaskoczenia już trudno, szczególnie gdy nie był to pierwszy kontakt na żywo z tą bądź co bądź naprawdę świetną muzyką.
Właściwie nie ma tu czego dodawać - koncert był taki, jakiego można było oczekiwać po zespole o takim statusie i z takim dorobkiem. Takie wieczory są jednak bardzo potrzebne - choćby po to, by docenić i uhonorować tych, którzy przecierali szlaki kolejnym pokoleniom jeszcze bardziej ekstremalnych zespołów i uśmiechnąć się szczerze i z uznaniem, że doświadczyło się czegoś ważnego, także z historycznego punktu widzenia. Ogromne dzięki dla Rotting Christ za te wszystkie lata!
Więcej zdjęć znajdziecie tu:
Seth:https://www.muamart.pl/index.php/seth/
Borknagar: https://www.muamart.pl/index.php/borknagar/
Rotting Christ: https://www.muamart.pl/index.php/rotting-christ/