Życie w trasie jest fajne - jasne, potrafi wymęczyć i jest wyczerpujące, ale też jest nieprawdopodobnie ekscytujące, dostarczające ogromu wrażeń, doświadczeń i przeżyć. Wie o tym nie od dziś frontman brytyjskiego While She Sleeps, który kocha dzielić się energią z publicznością i grać koncerty. Grupa z Sheffield wróciła właśnie z podróży po Indonezji, Australii i Japonii i muzycy łapią oddech przed europejską trasą, która startuje na początku listopada. W czasie tej międzytrasowej przerwy Lawrence Taylor zdradził mi kilka trasowych smaczków, opowiedział o emocjach, które towarzyszą mu na scenie, o wyjątkowej relacji zespołu z fanami, a także o tym jak ważna jest troska o kondycję psychiczną.
Między Uchem A Mózgiem: To prawdziwe wyzwanie, by znaleźć wolny dzień, gdy jest się członkiem tak intensywnie podróżującego po świecie zespołu jak While She Sleeps. Na szczęście chyba się udało. Masz dziś trochę wolnego czasu, prawda?
Lawrence 'Loz' Taylor: Tak, to całkiem luźny dzień. Wróciliśmy właśnie z trasy po Australii i naszej pierwszej w życiu wizyty w Indonezji i Japonii. Mamy teraz kilka dni na odpoczynek i regenerację po tych niekończących się lotach i braku snu, ale już jesteśmy myślami przy kolejnej europejskiej trasie...
MUAM: To druga tegoroczna odsłona europejskiej trasy. Miałam ogromną przyjemność posłuchać was na żywo w Gdyni w lipcu, w bardzo kameralnych okolicznościach i było to naprawdę silne przeżycie. Była to jedna z tych niepowtarzalnych okazji, gdy zespołu i fanów nie dzieliła w zasadzie żadna bariera i tak się podczas tego koncertu zastanawiałam jak się czujesz spoglądając ludziom w zasadzie prosto w oczy z tak bliska...
Loz: To był świetny koncert (śmiech). Myślę, że dobry, doświadczony zespół bez problemu jest w stanie się przestawić z ogromnej sceny na warunki klubowe. Zaczynaliśmy od grania bardzo kameralnych koncertów. Myślę, że właśnie te mniejsze sale mają w sobie coś wyjątkowego - niosą ogromne pokłady energii. W takiej niedużej, pełnej potu przestrzeni możesz naprawdę poczuć tę koncertową energię.
Teraz jesteśmy już trochę większym zespołem i grywamy na dużo większych scenach, ale wciąż lubimy te małe koncerty tak samo, jak granie na festiwalach czy w arenach. Lubimy po prostu grać na żywo i każdy koncert, niezależnie gdzie i w jakich warunkach się odbywa, jest dla nas ważny.
MUAM: Bardzo doceniam tę postawę. Koncerty While She Sleeps są nieprawdopodobnie energetyczne i trochę szalone. Często rzucasz się w tłum i dajesz się ponieść ludziom. Nie masz czasem obaw przed takim skokiem? Jak oceniasz, czy tłum będzie w stanie Cię ponieść?
Loz: Wiesz, nigdy tego nie planuję, to jest impuls. Gdy jestem na scenie chcę, by dużo się działo, by było to niezapomniane przeżycie i by ochrona się nie nudziła (śmiech). To pewnie wzięło się z tego, że lata temu dużo słuchałem The Chariot i The Dillinger Escape Plan i gdy byłem na ich koncertach zawsze widziałem muzyków surfujących na rękach. Rzucam się więc w ten impuls i niech się dzieje....
MUAM: No tak, taki skok z balkonu robi wrażenie, ale jest też trochę przerażający...
Loz: To prawda. Ostatnia rzecz, której bym chciał, to wyrządzenie komukolwiek krzywdy, więc staram się zawsze upewnić, czy jest bezpiecznie zanim skoczę z wysokości i dać czas tym, którzy chcą wyjść ze "strefy rażenia". Dlatego zwykle stoję kilka sekund i przyglądam się tłumowi, by nikomu nic złego się nie stało. Nie chcemy przecież, by ktokolwiek złamał szyję czy uszkodził sobie kręgosłup.
MUAM: Oczywiście. Przyznaję, że fani While She Sleeps to fantastyczni ludzie. Zbudowaliście ze społecznością fanowską wspaniałą relację. Fani tak naprawdę sfinansowali wydanie waszego nowego albumu. To wspaniała sprawa...
Loz: Dzięki :) To nie pierwsza płyta, którą wydaliśmy niezależnie. To dla nas najlepszy sposób na podzielenie się nową muzyką. Chcemy, by muzyka i sztuka docierała do fanów bezpośrednio od nas i miały w nią wkład osoby, którym naprawdę zależy na naszym zespole.
Poprzedni album, Sleeps Society wydaliśmy dzięki wsparciu na Patreon, wcześniej też prowadziliśmy kilka kampanii. To wspaniała, ale jednocześnie wymagająca sprawa, która kosztuje wiele wysiłku i pracy. Zawsze jednak przyświecał nam ten duch niezależności i punkowa etyka działania "zrób to sam". Jesteśmy ogromnie wdzięczni i zaszczyceni mając taką społeczność wokół siebie, która nam ufa na tyle, że możemy robić swoje. To wspaniała forma pracy. Jesteśmy szczęściarzami.
MUAM: Jeśli już o nowej płycie mówimy, to jak postrzegasz "Self Hell" po kilku miesiącach od wydania? Jak czujesz ten album? Dla mnie jest takim powiewem świeżości - jest tu więcej melodii, chwytliwości, uniwersalnego charakteru...
Loz: Gdy nagrywaliśmy tę płytę czuliśmy, że chcemy coś zmienić. Wiesz, jest tak wiele zespołów, które chcą brzmieć jak Korn lub Deftones. Uwielbiam te zespoły, ale gdy za dużo osób stara się uzyskać to samo brzmienie, robi się nudno. Staraliśmy się odwrócić od tego, co jest obecnie na czasie i osiągnąć efekt, który wyróżni się na tle podobnej muzyki. Sięgaliśmy do naszych dawnych inspiracji, jednocześnie mając na uwadze to, by nowe kompozycje połączyły się w całość podczas naszych koncertów i dobrze rezonowały z tymi, które ludzie znają już trochę lepiej.
Dążyliśmy do tego, by ta płyta była ciekawa i ekscytująca także dla nas samych. Dlatego staraliśmy się wyjść z naszej strefy komfortu. Myślę, że ostatecznie wyszło super i nowe utwory znalazły swoje miejsce w koncertowej odsłonie.
MUAM: Zdecydowanie! Na żywo nabierają jeszcze więcej mocy i charakteru. Gdy słucham nowej płyty i tekstów, które śpiewasz czuję, że są one ważne dla wielu osób, nawet niezależnie od tego, czego słuchają. Mam na myśli rozmyślanie i analizowanie różnych tematów. To "osobiste piekło", które sobie fundujemy potrafi mocno dać w kość. Odnosisz się tu do osobistych doświadczeń?
Loz: Może nie aż tak, ale przez lata wiele rozmyślałem na temat syndromu oszusta i tego, czy jestem wystarczająco dobry, by być liderem zespołu, czy nadaję się do tego, by popchnąć zespół w nowym kierunku, czy moje umiejętności wokalne są wystarczające, zarówno krzyk jak i czysty wokal... To naturalne, że mamy wątpliwości. Jeśli masz pasję, starasz się ją realizować najlepiej jak potrafisz i traktujesz wszystko z rezerwą. Tak to już jest, że są górki i dołki. Możesz mieć wspaniały dzień, ale jakaś informacja, wiadomość może odwrócić bieg zdarzeń i bardzo wpłynąć na nastrój.
Każdy osobiście zmaga się z naprawdę wieloma tematami, każdy dzień niesie ze sobą wiele przeróżnych momentów, które dodatkowo zmieniają się bardzo szybko. Na "Self Hell" staram się podkreślić, że nie wszystko da się jednoznacznie określić, że życie jest samo w sobie lekcją, która uczy nas jak także z tych negatywnych emocji i trudnych chwil wyłuskać światełko w tunelu, czerpać to, co najlepsze, by iść do przodu. Staram się patrzeć na te pozytywy.
MUAM: Gdy mówiłeś o tych emocjonalnych wzlotach i dołkach pomyślałam sobie o sytuacji koncertowej. Jesteś na scenie, tak wiele się dzieje, jest euforia i koncert się kończy. Jak się czujesz schodząc ze sceny?
Loz: Nagi! (żartuję oczywiście). Jestem potwornie zmęczony, ale spełniony.
Gdy byliśmy początkującym zespołem czuliśmy się zawsze jak outsiderzy. Jak graliśmy jako pierwsi wśród tych trzech czy czterech zespołów, które prezentowały się danego wieczoru staraliśmy się tak rozgrzać publiczność, by inne zespoły musiały się bardzo postarać, by zaskoczyć tłum.
To może zabrzmieć trochę banalnie, ale od początku koncerty były dla mnie terapią i sposobem na radzenie sobie z trudnościami życia, np. utratą bliskich. To, że byłem w zespołach punkowych i screamo, pozwoliło mi pozbywać się negatywnych emocji. Teraz, gdy jestem już dorosły wiele się mimo wszystko nie zmieniło - wychodzę z kolegami na scenę, robię swoje i pozbywam się wszelkiej negatywnej energii na koncercie. Cenię bardzo to, że mogę wyrażać siebie, spędzać czas z ludźmi, którzy rozumieją nasz przekaz, utożsamiają się z tekstami. Gdy schodzę ze sceny czuję się podniesiony na duchu. Jasne, jestem wykończony i zużyty, ale w pozytywnym sensie.
MUAM: A gdy już jesteście na dużych festiwalach to masz czas, by zobaczyć występy innych zespołów?
Loz: Oglądanie koncertów innych zespołów to dla mnie jedna z najwspanialszych rzeczy, którą umożliwia mi bycie w zespole. Zawsze będąc na festiwalu staram się pójść na jakieś koncerty i poczuć tę energię. Myślę, że gdybym nie śpiewał w zespole to i tak bym na te koncerty jeździł, bo uwielbiam te emocje, tę atmosferę. To jest jedna z tych pozytywnych stron przemysłu muzycznego.
MUAM: Spotkałeś już swoich idoli scenicznych?
Loz: Kilku z nich tak... Gdy wydaliśmy "This Is The Six" Kerrang przyznał nam nagrodę za najlepszy debiut. Wręczał nam to trofeum Corey Taylor i to był dla nas jako dzieciaków naprawdę ważny moment, bo każdy z nas od młodych lat był fanem Slipknota.
Ale nie uważam za idoli zbyt wielu osób. Kocham zespoły, ich twórczość, ale w bardzo niewielu przypadkach spotkanie kogoś sławnego uważam za coś niesamowitego. Nie jest to dla mnie oszałamiający wyczyn. Przykro mi trochę, że nie udało mi się nigdy spotkać Ozzy'ego Osbourne'a albo Lemmy'ego. Mój brat spotkał Lemmy'ego kiedyś na promie...
MUAM: Rozumiem Cię. Odwróćmy trochę to pytanie. Dla wielu osób jesteś idolem. Jak reagujesz, jak gdzieś idziesz, zwiedzasz np. miasto na trasie i zostaniesz rozpoznany przez fanów? Uciekasz, starasz się nie zauważać ludzi, czy podpisujesz coś, robisz zdjęcia?
Loz: Tak, zawsze. Jesteśmy świadomi jako zespół, że mamy całkiem sporą bazę fanów. Jeździmy w trasę i gramy koncerty dlatego, że ludziom podoba się to, co robimy, że kupują nasze płyty, koszulki, że chodzą na nasze koncerty. Dlatego też zawsze staram się znaleźć czas dla fanów, podpisać te pamiątki i pozować do zdjęć. Nie jestem typem supergwiazdora, który stroni od ludzi. Staram się z nimi spotykać zawsze wtedy, gdy to ma sens. Jesteśmy bardzo wdzięczni fanom za to, co dla nas robią.
MUAM: To piękna postawa. Zapytałam o to dlatego, że przeczytałam niedawno w jednym z wywiadów takie wspomnienie na temat traktowania Bjork na Islandii. Panuje tam niepisana zasada, że gdy jest u siebie i zajmuje się codziennymi sprawami, jak np. zakupy, nie wolno jej zaczepiać, pytać, prosić o autografy, zdjęcia. Islandczycy się do tego stosują, turyści różnie, w każdym razie Bjork bardzo tego nie lubi.
Loz: Zdarzyło się kilka razy, że byłem coś zjeść i fani mnie namierzyli i podeszli do mnie, by zrobić zdjęcie. Takie sytuacje to dla mnie trochę za dużo, ale gdy zdarzy się, że ktoś rozpozna mnie w sklepie, chętnie zatrzymam się na chwilę, by pogadać. Jednak to nie jest na pewno ta skala, co u Bjork, więc mogę sobie wyobrazić, jak ciężko musi jej być nie tylko w jej kraju, ale gdziekolwiek na świecie. To bardzo niekomfortowe mieć się na baczności na każdym kroku.
MUAM: Które miejsce, które miałeś okazję odwiedzić na trasie przez te wszystkie lata wspominasz jako absolutnie najwspanialsze?
Loz: Wow, ciężko powiedzieć...
MUAM: Pewnie jest za dużo takich wspomnień...
Loz: Tak, gdziekolwiek pojedziemy, jest to fajne doświadczenie, spotykasz różnych ludzi, stykasz się z różnymi kulturami. Jedną z fajniejszych rzeczy w trasie jest to, że możesz co jakiś czas zrobić sobie przerwę i zwiedzić nie tylko miasto, ale też jakieś tereny poza miastem. Bardzo lubię te chwile. Zwiedziłem naprawdę wiele pięknych zakątków świata. Z pewnością niezwykłym przeżyciem była ta wyprawa do Indonezji, ale też moment, w którym byliśmy też na Wielkim Chińskim Murze. Czy w innej sytuacji byłbym w stanie tam pojechać, nie mam pojęcia...
MUAM: A był jakiś totalnie nietypowy prezent, który dostaliście w zespole od fanów?
Loz: Hmm... (intensywnie myśli), takiego totalnie szokującego nie mogę sobie przypomnieć, pewnie przyjdzie mi do głowy po wywiadzie (śmiech), ale zdecydowanie nietypowa była deskorolka wyściełana wykładziną... Taka, na której można jeździć w zasadzie na boso... to jest dość dziwna rzecz...
MUAM: To są właśnie te wspaniałe aspekty tras koncertowych. A jakie są te mniej fajne wg Ciebie?
Loz: Zawsze ciężko jest być z dala od ukochanych, szczególnie gdy ktoś ma już założoną rodzinę i jest potrzebny w domu. Osobiście kocham eksplorować nowe miejsca, być w trasie i grać na żywo, więc dla mnie trasa jest takim szczęśliwym miejscem, ale koledzy w zespole maja już dzieci, więc jest im niekiedy bardzo ciężko być z dala od rodziny przez dłuższy czas. Musimy mieć to na uwadze przy planowaniu tras. Tak to już jest - dwie strony medalu.
MUAM: A jak to jest z tymi restrykcjami w podróżowaniu między Wielką Brytanią i Europą? Uspokoiła się już nieco sytuacja?
Loz: Masz na myśli czas po Brexicie? Oj jest ciężko, wszystko się pozmieniało. Już nie możemy się tak swobodnie przemieszczać po Europie i tak szybko przekraczać granic. Są teraz potrzebne paszporty i deklaracje, w którym kierunku się udajemy, musimy też mieć specjalne pozwolenia na przewóz naszego sprzętu do i z Wielkiej Brytanii. Gdy lecimy gdzieś dalej, mamy około 20 case'ów i dla każdego z nich musimy mieć dokumenty. To zdecydowanie skomplikowało podróżowanie, ale tak już chyba zostanie i nic z tym nie zrobimy, trzeba się z tym pogodzić.
MUAM: To może bardzo przytłoczyć, ale tak to jest w życiu. Wrócę jeszcze na chwilkę do "Self Hell", bo ten album skłania mnie do jeszcze jednej refleksji na temat współczesności. Jesteśmy przebodźcowani tym, co nas otacza i również o tym śpiewasz. Mam na myśli przede wszystkim to, co widzimy w mediach społecznościowych, a można znaleźć tam dosłownie wszystko, także to, co niekoniecznie nam potrzebne i niekoniecznie pozytywnie na nas wpływa...
Wbrew pozorom to może być także trudne dla artysty - gdy widzisz znajomych z różnych zespołów, którzy robią super rzeczy zaczynasz się zastanawiać czy przypadkiem nie powinieneś robić podobnych, albo co robisz źle, albo inaczej. Stąd jest już bardzo krótka droga do tej niebezpiecznej formy rozmyślania. Zdecydowanie lepiej spojrzeć na to wszystko inaczej - odsunąć social media na dalszy plan i uzmysłowić sobie, co się osiągnęło. Wtedy poczuje się wdzięczność z tego, co jest tu i teraz.
MUAM: Masz całkowitą rację. To taka forma samopomocy (self help), gdy staramy się doceniać to, co mamy. Zdecydowanie lepsze spojrzenie na życie, niż budowanie wspomnianego już osobistego piekła (self hell)...
Loz: To właśnie mieliśmy na myśli, gdy wpadliśmy na pomysł tytułu płyty. Siedziałem z Seanem (gitarzysta) w studiu i rozmawialiśmy o tym, jak młodzi ludzie są coraz bardziej zaangażowani w szukanie pomocy mentalnej, są coraz bardziej świadomi tego, jak ważne jest dbanie o kondycję psychiczną. Zapisaliśmy sobie termin "self help" do przemyślenia i wpadliśmy na to "self hell". Zdałem sobie sprawę, że trzeba przejść przez osobiste piekło, by poczuć potrzebę pomocy sobie samemu. Jest w tym coś bardzo poetyckiego...
MUAM: Tak, zdecydowanie. Uczenie się miłości do siebie samego jest bardzo poetyckie. Masz przepis na to, jak się nauczyć tej akceptacji? :)
Loz: Myślę, że docenianie tego, że każdy jest inny, wyrozumiałość i zrozumienie, że różne okoliczności przyczyniają się do różnych zachowań bardzo w tym pomagają. Kluczem do sukcesu jest też docenianie tego, co mamy. Człowiek zawsze będzie wątpił - w siebie samego, w to, co ma, w swoje decyzje, ale życie jest lekcją i jest po to, by zdobywać doświadczenia. Trzeba popełnić błędy, by się nauczyć czegoś i niezależnie od tego, czy się kocha siebie, czy też nie, spoglądanie na pozytywne aspekty zdecydowanie pomaga w akceptacji.
MUAM: Zdecydowanie w dbaniu o mój stan psychiczny pomagają mi koncerty, podobnie jak u Ciebie, u mnie też jest to gigantyczny zastrzyk energii, którym się ładuję.
Loz: To wspaniale! Cieszę się, gdy docierają do mnie wieści, że nasza muzyka pomaga ludziom i że rezonuje z fanami tak samo jak z nami, gdy jesteśmy na scenie. Fantastycznie czuć, że łączy nas energia i podobne emocje. Wiadomo, gdy dużo ludzi ci mówi, że twoja muzyka pomaga im przetrwać trudny czas, może cię to przytłoczyć, bo to jest totalnie szalone, ale to jednocześnie piękne.
MUAM: Trochę jak ta tęcza wsysana w czarną dziurę... ("chasing rainbows into black holes")
Loz: Haha, zawsze tak mamy! Zawsze pod koniec dnia staramy się znaleźć jakieś nowe pomysły, nowe motywatory, które pomagają przejść przez życie. Ale nie ma w tym niczego złego, jeśli w tych różnych nałogach zachowa się umiar i równowagę. Znalazłem odskocznię w bieganiu i ćwiczeniach. W czasie pandemii zacząłem biegać, nigdy wcześniej tego nie robiłem. Byłem zdumiony jak świetnie działa to na psychikę, jak pięknie koi umysł. Biegam teraz regularnie. Naprawdę warto spróbować! Nawet długi spacer może świetnie wpłynąć na kondycję umysłu.
MUAM: Zdecydowanie się zgadzam! Czyli właśnie tak spędzasz ten "międzyczas" koncertowy na trasach, na bieganiu.
Loz: Tak, staram się biegać co kilka dni. To jest świetna okazja, by zwiedzić przy okazji miejsce, w którym jesteśmy, także te poza miastem.
MUAM: To jeszcze na finał wróćmy do nadchodzącej trasy i polskiego jej przystanku, 11 listopada w warszawskiej Progresji. Czego możemy się spodziewać? Może jakiś gościnnych występów? :)
Loz: Bardzo energetycznego wieczoru! Mamy świetny lineup - jesteśmy zaszczyceni, że Malevolence jadą z nami, to nasi przyjaciele. Alex z Malevolence śpiewa na płycie w "Down", zobaczymy co da się zrobić z tym faktem na żywo. Thrown i Resolve to również świetne zespoły, więc spodziewaj się energii od samego początku. Sala jest takiej wielkości, by tę energię spokojnie udźwignąć. Będzie ogień! Będziemy w Polsce w Święto Niepodległości, mam nadzieję, że to oznacza, że koncert będzie udany!
MUAM: Na pewno, ale oznacza też, że będą pewne trudności komunikacyjne, bo szykują się parady i utrudnienia.
Loz: Tak, słyszałem o tym. Trzeba być w takim razie nieco wcześniej :)
MUAM: Oj z pewnością, nie mogę się doczekać! Dzięki piękne za rozmowę, bardzo miło było się z Tobą spotkać.
Loz: Nie ma sprawy! Wszystkiego dobrego i do zobaczenia! Hej!
Europejska trasa While She Sleeps, Malevolence, Thrown i Resolve startuje 6 listopada. Do Polski zespoły zawitają 11 listopada. Na koncert w warszawskiej Progresji zaprasza Winiary Bookings. Ostatnie bilety są na www.winiarybookings.pl
Zdjęcia pochodzą z koncertu While She Sleeps w Gdyni, więcej o nim tu:
https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2024/07/while-she-sleeps-erra-dying-wish-gdynia.html
ENGLISH VERSION
Life on tour is stunning - of course it can exhaust you, but can also bring loads of exciting experiences, emotions and memories. While She Sleeps' frontman knows it so well. He loves touring, travelling and sharing the energy with the audience - always dedicated to the band so hard. The band is back from Australia-Indonesia-Japan tour, taking a few days of rest before the European leg of the tour, starting in the beginning of November. During this break Lawrence Taylor found some time to tell me a bit about travelling around the world, the emotions he experiences on stage and the unique relationship with fans. We've also talked about the crucial role of taking care of mental health.
Między Uchem A Mózgiem: It's so hard to find a free day while being in a band travelling that much like yours, but you have a kind of a break now, am I right?
Lawrence Loz Taylor: Yeah, it's kind of free. We’ve just came back from the tour in Australia and our first ever time in Indonesia and Japan. We have a few days off to recover from all the internal flying and the lack of sleep and get our heads into the next leg of the tour which is UK and Europe.
MUAM: Yeah, can't wait. It's the second leg of the European tour. I’ve seen you live a few months ago, in Gdynia, in a really small venue. It was a really euphoric and powerful experience. The energy was huge. While looking on the stage I was wondering do you feel on such a small stage looking into people’s eyes...
Loz: Yeah, it was a great show. (laugh). I think a good band can transform well from a massive stage into the really small one. We came out of playing really small venues and now we’re a bigger band, but for me the smaller rooms hold the energy. You can really feel the energy in that kind of conditions and we love playing those small sweaty shows as much as we love playing festivals or arenas. It does not really matter for us, we just love playing live. All the shows are meaningful for us.
MUAM: I deeply appreciate this. While She Sleeps concerts are totally energetic and quite crazy. You often go with the flow and let people carry you. Aren't you scared? How to assess if the crowd is trustworthy enough to carry you?
Loz: I never really plan to do those things, when I’m on stage I see if I can do something and I go for it, it’s kind of an impulse. I want the show to be interesting and entertaining, as well as keep the security something to work for too (laugh). I think that may come from listening and watching a lot of The Chariot and The Dillinger Escape Plan concerts when I was younger and seing them always diving above. I just go on impulse and see what happens…
MUAM: However the jump from the balcony can be a bit extreme...
Loz: Yeah. The last thing I want is to injure somebody, so as much as I’m going on impulse , I try to make sure that if anyone just want to get out of the way before I jump from the heights has got the opportunity to do so. I usually stay up there for a few seconds just to make sure it’s safe because you don’t want anyone to finish with a broken neck or back. You know 😊
MUAM: Yeah, of course. I must admit you have an absolutely incredible relationship with your fans. The fans have funded the new record in full, that’s an amazing story…
Loz: Thank You, it's not the first record we've put together independently. We've released Sleeps Society through Patreon, for us it feels like the best way to do it, the best way for the fans to get the music and the art from the band to be funded by people who care about our art.
It’s a lot of work, but we’ve always been a very sort of punk do it yourself band. For us it’s an amazing achievement to put our records independently and self-manage ourselves as well. We’re very grateful and humbled that we have a fanbase that likes us enough to make those things happen, so it’s a great way to work and we’re very lucky in that sense.
MUAM: And after a few months how do you feel this new album, Self Hell? From my point of view it’s a bit different from the previous ones – more melodic, more catchy, more universal…
Loz: Yeah! When we recorded it, we knew it may roll off a few feathers, bringing a bit of change in our music direction. It's a little bit different. There are so many bands out there that want to sound like Korn and Deftones. As much as I love those bands, it's so boring to do the same thing as others. With this new record, and I think our fanbase sees that well too, we’ve tried to literally turn the other way from what’s cool right now and do something that stands out from it. I wanted a bit more to bring some of our older influences.
What we also had in mind when putting together a new record is how it will all translate live and link to our old stuff. For us it’s about trying new things, going in slightly different directions, keeping things interesting. I think through playing some of the new songs live in between the songs that people know maybe more they work well. I love the fact we’ve tried something different, pushed ourselves out of our comfort zone, I think it’s done great.
MUAM: Definitely! They become even more powerful live. I’m wondering also when I hear the lyrics they are really important for lots of people, it’s about self hell (a great describtion actually!) and overthinking things. Do you have this problem of thinking too much?
Loz: no to much in case of overthinking, but over the years I thought a lot about my imposter syndrome, if I’m good enough to front a band, will I be good enough to take them further in the future and how are actually the techniques of screaming I use and how well I can actually sing in a clean voice…
It’s natural to people to have doubts… if you’re passionate about something, you just wish to be the best you can be. In looking at self hell as a record there are in general ups and flows. One day you have a great day, then some news come that can turn the day completely different...
Everyone individually is going through so much and so many different moments on a day to day basis so quickly. Self Hell tries to recognise that and underline that not everything can just be linear - life in itself is a lesson and to move forward you have to take positives from negatives and look to the positive way... That’s what tough times sort of teach us.
MUAM: Talking about ups and downs... How do you feel after the concert, when you go off stage after this explosion of energy?
Loz: Naked! (laugh) Really tired… While She Sleeps has always played shows this way. From being a young band we've felt like an underdog, so we wanted to go out there if we were playing first of a three or four bands, we wanted to go out there and tear it up, so the other bands have to work for the crowd and the audience. We’ve always used it as a bit cliche - a kind of therapy, as a youngster for going through loosing the loved ones and family. Being in a screamo band or punk band allowed me to sort of let go of that negative energy. Even as an adult it’s like this when I get off there and I’m able to express myself, be in a room with people who understand our message and lyrics it’s still the same – when you come off you feel a way lifted, you might be tired or used, but in a positive way. I think it’s still the same – we get up there, we do our thing and we leave our negative energy on stage.
MUAM: When you play big stages, on festivals, do you have time to see other bands?
Loz: Sure, that’s one of the most amazing things about being in a band myself is that we get the opportuninty to watch loads of other bands on a regular basis. If I’m on the festivals I try my hardest to make sure I go out and see bands that I like. I think if I wasn’t in a band, I would still be at all these festivals and shows anyway. I really get to enjoy festivals and watching other bands all the time! I really enjoy the music industry in that way.
MUAM: Have you seen live or met your idols?
Loz: I’ve seen a few of them… When we released This Is The Six, we were given an award from Kerrang magazine for a ‘best debut record’ and Corey Taylor actually gave us that award, so that was a big moment for us being youngsters and being into Slipknot.
However I don’t idolise too many people… I love bands but there might be at least some people that I’ll be really impressed I've met that person. It's hard for me to be sort of starstruck. I’ve never met Ozzy Osbourne or Lemmy which is quite upsetting for me. My brother has actually met Lemmy on a ferry...
MUAM: I see. Let's switch this question a bit. You're an idol for many people. When a big band like While She Sleeps goes somewhere, to explore the city you might be recognised or asked for an autograph/photo. How do you react? Do you run away, pretend not to notice anyone or do you take time to meet people?
Loz: Yes, always. We get to tour and play live because people are enjoying what we do, buy t shirts, records or come to the show, so I always try my hardest to find time for our fanbase and take photos and sign things. I’m not like stuck on my ass or anything like superstar I’m always trying to find time for our fans when it makes sense and meet people in that kind of way. We’re very humbled that we have such a great fanbase.
MUAM: For sure! Why am I asking this sill question? I’ve read somewhere recently that there’s a kind of restriction to interrupt Bjork on her daily stuff while she’s in Iceland and all the local people respect it. I had in mind this kind of situatuon :)
Loz: There have been some times over the years when I’ve been out for a meal and people came for a photo or something to sign, and that kind of thing is a bit too much for me but other than that if I’m in a store or out I’m happy to meet people and take photos. However I’m not Bjork so I can imagine how hard it can be in her country or maybe in most parts of the world for her to go anywhere... So difficult and uncomfortable. So if I’m not eating I’m happy to meet people.
MUAM: What was the greatest place you’ve visited on tour during all those years?
Loz: Wow, very difficult to tell…
MUAM: Too much probably...
Loz: Yeah, everywhere we go is an experience, you see a lot of different cultures. What’s nice about touring is that you can get some time off to not just be in the city trying to go out a little bit and see some more rural areas, that’s always something I like to do.
We’ve seen so many beautiful parts of the world, like going to Indonesia for the first time was incredible. I'm trying to think of a most incredible one - it will probably come to my mind after the interview ;) We’ve been to the Great Wall of China. When you look at these landmarks as a youngster you think - would I ever be able to go to see this places? – yeah, that's incredible...
MUAM: And what was the absolutely strangest gift you've received from fans on tour?
Loz: (intensive thinking) We do receive a lot of gifts from fans, yeah. This isn’t that strange, but we’ve given a skateboard one day that had carpet on it, so when you’re cruising around on the skateboard you can do it barefoot. This is a little odd…
MUAM: That's really amazing. These are the good sides of the touring. So are there any bad ones, I mean, something you really don’t like apart from lack of sleep?
Loz: It’s always hard to be apart from the loved ones, family, especially if someone is having a home and they need you there, that sort of thing never really gets easy. I love experiencing the new places, the new cultures and I love playing live, so for me touring is my happy place. I love being on the road. However some of my friends in band now have children, so it’s tough for them to be away from their kids and family for a long time. We have to take this into consideration. Both sides of the coin, really.
MUAM: How is it now with the travelling rules between the UK and Europe? Are there still some problems or is it a bit better now?
Loz: After Brexit everything kind of changed for us as a touring band. We used to be able to move quite freely and quickly through borders within Europe. Now we need to show our passports and the destination we’re going to different countries and declare all our gear on special documents in and out of the country. In case of flying we have more or less 20 flycases and have to declare everything when we’re going on borders, so it has made things difficult, but it is what it is I guess and it will remain this way, so what can you do…
If you step back from social media and acknowledge what you have personally and try to be grateful for that kind of thing – it’s the best way to look on the world.
MUAM: Concerts definitely help in this process of taking care of yourself – also for me it’s a kind of a buch of positive energy to load myself.
Loz: that’s awesome! I love hearing that people come to concerts and the music affect them in the same way like me on stage. I love when the crowd has the same energy, the same feeling. The amount of prople saying that they are going through tough times they found our music in time when they really needed it can be overwhelming but it’s awesome than our music can do that to our fans. It’s wicked, but beautiful...
MUAM: Somehow like chasing rainbows into the black holes...
Loz: We’re always chasing rainbows into black holes… At the end of the day we’re always try to find new ways, new addictions to get us through life. But I think these are fine, everyone needs a vice in life! If you like having a drink is not a very good vice. But it's all about ballance in life. I’ve found that ballance in running and working out. It was during covid that I started. I've never done any running before and couldn’t believe how much it really helps my mental health to be out there active. I run frequently now, I try to make sure that every few days I get out for a run. Exercise is amazing for mental health. If you feel in a certain way try out if you don’t do much, even going for a long walk is good for you.
MUAM: Of course it is. That’s true. That’s how you spend the „meantime” on tour, you’re running.
Loz: Yeah, I do it every few days. that’s a great way to explore a place, mostly if you are somewhere out of town, I mostly do a lot of running.
MUAM: Time for a final question - what can we expect on this leg of the European tour? Is there any chance for some quest appearances?
Loz: Yeah, maybe. Alex from Malevolence who sings in Down is here with us so we’ll see what we can do… The lineup’s great we’re stoked to have Malevolence with us, as well as Thrown and Resolve are great bands too, so expect the great, high energy show from all bands. The rooms are in great size to carry these energy. That will be fire! It’s gonna be awesome!
MUAM: Exactly. Thank you so much for the talk, it was so great to meet you!
Loz: No problem! Be safe and see you soon 😊 Bye!
European tour by While She Sleeps, Malevolence, Thrown and Resolve starts from 6th November. Make sure you have your tickets because they are selling fast!