Metalowa płyta wszechczasów? Metal na miarę dwudziestego pierwszego wieku? Nowe otwarcie? O takich płytach, jak "Absolute Elswhere" można rozmawiać godzinami i temat się nie wyczerpie. Blood Incantation postawili wszystko na jedną kartę. Nagrali jeden z najoryginalniejszych i najbardziej wciągających albumów tego roku i nie ma ku temu absolutnie żadnych wątpliwości.
Gatunkowa fuzja na miarę współczesności
To jedna z tych płyt, w przypadku której określenie, że jest czymś, czego nigdy wcześniej nie słyszeliście jest w stu procentach prawdziwe. To trzy kwadranse pasjonującej muzycznej podróży w bezkresną, międzygwiezdną przestrzeń i odkrywanie krok po kroku tego, co nieoczywiste, do tej pory niezgłębiane, może nawet nieznane.
Blood Incantation w istocie przeszli samych siebie na tym albumie - swój flagowy, death-metalowy, bezkompromisowy mrok i budzący niesłabnący podziw techniczny kunszt połączyli z bardzo przestrzennymi pasażami, plasującymi się gdzieś pomiędzy ambientem, muzyką filmową, rockiem progresywnym i elektroniką na miarę Tangerine Dream, którego były muzyk pojawia się tu zresztą gościnnie. Czy dało się to zrobić lepiej? Prawdopodobnie nie.
Tu nie ma się absolutnie do czego przyczepić - choć dzieje się bardzo dużo, nie ma mowy o przeroście formy nad treścią. To spójna, wspaniała, pasjonująca opowieść, która faktycznie jest muzycznym pomostem między Ziemią i Wszechświatem.
Brama do gwiazd i ważna wiadomość
Album zbudowany został z dwóch trzyczęściowych fragmentów - The Stargate oraz The Message. Nie bez powodu, bo w tych nieprawdopodobnych muzycznych konstrukcjach, które wysyłają odbiorcę w kosmos jest też ważne przesłanie. Grupa zwraca uwagę na skutki ludzkiej działalności i potrzebę troski o naszą planetę, a jednocześnie daje światu coś ponadczasowego, ważnego. Wysyła sygnał, że jeszcze jest coś, o co warto walczyć - zarówno w kontekście globalnym jak i czysto osobistym, czyli emocji, które towarzyszą muzyce.
To piękna płyta, która zabiera odbiorcę na wyprawę. Idealna do słuchania w całości, oplatająca umysł, budująca fascynujące obrazy i dopieszczona brzmieniowo w każdym calu. Taka, w której można zatracić się na długie miesiące. Absolutnie zachwycająca.
Premierze albumu towarzyszy też krótkometrażowy film, który jest zarazem teledyskiem ilustrującym pierwszą część opowieści.