czwartek, 28 listopada 2024

FIASKO: czy warto wpadać w AMOK, skoro na końcu i tak czeka nas wieczna KOMA?

Jak blisko jest od miłości do śmierci? Zapytałam o to członków warszawskiego zespołu FIASKO, który na swojej drugiej płycie pochyla się nad tym zagadnieniem, proponując bezkompromisowe słowne kontrasty i gatunkową fuzję black, sludge metalowych ekstremów i klimatycznej przestrzenności. "AMOK ꓘOMA" to osiem utworów o śmierci i miłości, miłości do śmierci i śmierci miłości - mrocznych, refleksyjnych i osobliwie pięknych.

Na kilka niewygodnych pytań odpowiedzieli wokalista i autor tekstów Mielnik oraz wspierający go wokalnie basista Nawrot.

fot. Aleksandra Burska


 

Między Uchem A Mózgiem: Jak blisko jest od miłości do śmierci? Mam wrażenie, że niekiedy ta „odległość” jest niebezpiecznie mała, a granica bywa bardzo płynna. Pytam o to, bo, jak sami podkreślacie Wasz nowy album traktuje „o śmierci i miłości, miłości do śmierci i śmierci miłości.” Powiecie coś więcej na ten temat?

MIELNIK: Wszyscy kochamy i wszyscy umrzemy. “Miłość do śmierci” może być rozumiana jako pociąg do tego, co makabryczne, jako sposób na oswojenie nieuniknionego, ale także jako uczucie tak silne, że wydaje nam się ostateczne i dane na zawsze. Tymczasem jedynie śmierć jest na zawsze, jedynie śmierć jest ostateczna. “Śmierć miłości” to wygaszenie tego najsilniejszego z uczuć. Czasem jest nieuchronne - jak śmierć i podobnie jak śmierć wiąże się z wielkim cierpieniem.


MUAM: Pięknie to wyjaśniłeś. Jako fanka cięższych brzmień np. mogę powiedzieć, że w pewnym sensie „kocham śmierć”. Z drugiej strony mam jednak wrażenie, że ludzie często nadużywają tak ważnych, pełnych mocy i emocji słów jak te wymienione. Miłość jest bardzo złożonym, silnym uczuciem, a śmierć szczególnie najbliższych, dotyka bardzo silnie, tak, że trudno to wyrazić... Mimo to jest w tej mrocznej stronie jednak coś przyciągającego, prawda?

MIELNIK: Coś nas pcha do ponurej sztuki, do horrorów, do ekstremalnej muzyki epatującej przemocą i śmiercią. Moim zdaniem to z jednej strony dlatego, że zło i mrok są bardzo atrakcyjne, a z drugiej - podświadomie chcemy oswoić się z myślą o umieraniu, przygotować się na odejście najbliższych.

NAWROT: Eros i thanatos są najważniejszymi motorami działań ludzkości. Nie dziwota więc, że ludzie nadużywają pojęć miłości i śmierci. Osobiście faktycznie nieco drażni mnie zbyt częste szafowanie tymi słowami, ale w ostatecznym rozrachunku nie umniejsza to w żaden sposób ich wielkości i doniosłości.


MUAM: Język polski jest trudny, ale piękny i bardzo plastyczny. Świetnie widać to w tekstach Fiaska. Imponuje mi gra słów, po którą sięgacie. Czuję, że było sporo uśmiechu i zabawy przy pisaniu tekstów. Faktycznie tak było?

MIELNIK: Nie do końca. Pisanie to dla mnie proces żmudny i bolesny. Zalążki tekstów najczęściej powstają spontanicznie, podczas nieprzespanych nocy, kiedy coś wpada znienacka do głowy. Czasem jest to wyniki jakichś niewesołych rozważań z mojej strony. Potem następuje długi proces składania wszystkiego w całość, skreślania i pisania od nowa. Frustracja zakończona satysfakcją. Uśmiech i zabawa, o których wspomniałaś następują zazwyczaj jakiś czas później, podczas prób, kiedy reszta zespołu radośnie dworuje z moich rymowanek i przeinacza słowa ku własnej uciesze (śmiech).

NAWROT: Nawet jeżeli nie utożsamiamy się wszyscy z każdym tekstem Tomasza, to ładunek emocjonalny i intelektualny zawarty w nich jest jedną z najważniejszych podwalin naszej twórczości. Najprościej jest go wyrazić w swoim ojczystym języku, a polszczyzna jest na tyle skomplikowana, plastyczna i twórcza, że gra słowem przychodzi w niej dużo łatwiej, niż np. w językach germańskich. Wystarczy poczytać np. Lema (który od zawsze jest koszmarem dla tłumaczy), żeby dobitnie się o tym przekonać.



MUAM: Jasna sprawa - ktoś musi się napracować, by ktoś inny mógł się cieszyć...tak niestety jest w życiu. Jak najbardziej rozumiem, bo dla mnie też proces twórczy jest bardzo wymagający. Pochylmy się jeszcze nad językiem... Tytuł Waszej płyty, AMOK ꓘOMA to lustrzane odbicie, a słowa, które go tworzą kontrastują ze sobą. Na albumie jest więcej takich kontrastów – choćby wspomniana miłość zderzona ze śmiercią.  Gdy się człowiek dłużej zastanowi, wszystkie te elementy stanowią etapy cyklu ludzkiego życia. Mieliście to na uwadze komponując ten materiał?

MIELNIK: Jak najbardziej. Ja jestem niewolnikiem parabol symetrii i kontrastów. Szukam ich zawsze i wszędzie, to taka nerwica natręctw. Miłość i Śmierć to nieodłączne elementy ludzkiej egzystencji, są częścią drogi którą pokonujemy idąc przez świat. Ta droga to ciągła walka. Pytanie natury egzystencjalnej brzmi: czy warto wpadać w ten AMOK, skoro na końcu i tak czeka nas wieczna KOMA?

 

MUAM: Rozumiem, że jest w tych kontrastach głębsze przesłanie, m.in. oswajanie śmierci, mroku. Zastanawiacie się czasem, co jest po drugiej stronie? Pomyślałam też o tym, że choćby ludzie się różnili drastycznie, to śmierć i miłość jest czymś, co jest wspólne dla wszystkich, prawda? Przybierać może tylko różne formy, ale poniekąd nas łączy…

MIELNIK: Chyba wyczerpałem ten temat, odpowiadając na poprzednie pytania. Jeśli pytasz mnie, co jest po drugiej stronie, to muszę Cię niestety zmartwić: zimna ziemia i robactwo.

NAWROT: Ja natomiast wróciłbym tutaj do pojęć eros i thanatos. Wszyscy podświadomie pragniemy szczęścia i bycia kochanymi, ale z drugiej strony tkwi w nas także pierwotny, zwierzęcy pociąg do autodestrukcji. Te dwa ekstrema i umiejętność ich kontrolowania prowadzą nas przez całe nasze życie. W tym kontekście wszyscy jesteśmy tacy sami. “Jam jest częścią tej siły, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro” - wydaje mi się, że zarówno Goethe, jak i Bułhakow świetnie rozumieli ten paradoks.


MUAM: Tak! Pamiętam Wasze początki i występ np. na urodzinach Progresji w 2018 roku. Brzmieliście nieco inaczej, lżej, bardziej alternatywnie.  Później, przyznaję się, miałam dłuższą przerwę z Waszą twórczością. Co sprawiło, że przeszliście na „ciemną stronę mocy”? Co Was przyciągnęło do metalowego ekstremum?

MIELNIK: To jest muzyka której zawsze z Koziną (jedynym pozostałym z oryginalnego składu FIASKO oprócz mnie) słuchaliśmy. Po odejściu Kuszewskiego (teraz tworzy dark ambient pod nazwą Rites of Fall), który odpowiedzialny był za lwią część riffów i całą elektronikę, zmieniliśmy drastycznie brzmienie. Plan był taki, żeby połączyć to co najlepsze w dwóch naszych ulubionych zespołach - mowa o Crowbar i Satyricon - ale teoria teorią, a jak wyszło - to już odbiorcy sami ocenią. Następcy Kuszewskiego - Paftelowi, też bardziej pasowały ostrzejsze odmiany metalu, tak samo Nawrotowi, który wskoczył na bas po wydaniu debiutu. Tak powstała zarówno “Mizantropolia”, jak i najnowszy album. Niedawno znów zaszła zmiana w składzie. Nasz nowy wiosłowy - Michułka - jest gitarzystą deathmetalowym i jestem pewien, że wpłynie to na zawartość naszego następnego materiału.

NAWROT: Nie ukrywam, że pierwszego albumu FIASKO również słucham z niekłamaną przyjemnością - są tam świetne teksty i dużo ciekawych patentów. Natomiast nie jest to droga, którą chciałbym podążać. Do tej mieszanki inspiracji dołożyłbym jeszcze więcej przede wszystkim klasycznego (ale nie tylko) black metalu, ale także zespoły takie jak Paradise Lost czy Muse albo King Crimson. Zaskakująco dla nas samych w naszej muzyce przewijają się sporadycznie również folklorystyczne motywy. Widocznie słowiańszczyznę z przyrodzoną jej melancholią też trzeba byłoby z nas wyganiać kijem.


MUAM: Cieszę się, że macie tak szerokie muzyczne horyzonty! Zatem czym jest dla Was muzyka – zarówno jako fanów dźwięków różnych, jak i twórców, artystów?

MIELNIK: Narkotykiem. Nie mógłbym bez niej funkcjonować. Mówię to jako odbiorca. Dzień bez przesłuchania przynajmniej 2-3 płyt uznaję za stracony. Jako twórca mam podobnie. Mogę mieć przerwę w pisaniu i śpiewaniu, ale im dłużej trwa, tym mocniej wiercę się wewnętrznie i zniecierpliwiony czekam na kolejną okazję do muzykowania . Myślę, że ta MIŁOŚĆ będzie trwała do ŚMIERCI ;).

NAWROT: Ja powiem nawet więcej - muzyka jest dla mnie ogromną częścią istoty mojego życia. Praktycznie od dziecka śpiewałem, próbowałem grać na przeróżnych instrumentach i przewinąłem się przez parę ładnych zespołów przed dołączeniem do FIASKO. Bez muzyki śmierć byłaby chyba dla mnie wręcz przykrą koniecznością.


MUAM: Wydaliście nowy album samodzielnie, nakładem własnych sił i energii. To ogrom pracy. Co sprawiło, że postanowiliście być wierni zasadzie do it yourself?

MIELNIK: Większość wytwórni albo nie była zainteresowana wydaniem tej płyty, albo zbyt długo zwlekała z odpowiedzią. Niektórzy proponowali nam wydanie krążka np. za rok. Poprzedni nasz materiał wyszedł prawie pięć lat temu, więc stwierdziliśmy, że nie ma co zwlekać i wydaliśmy go sami. Pracy jest sporo, ale pomagają nam dobrzy ludzie. Mamy speca od promocji, a dwie najpoważniejsze wytwórnie w polskim podziemiu metalowym zgodziły się wziąć naszą płytę w dystrybucję. Także nie narzekamy.

NAWROT: Dzięki wydaniu albumu własnym sumptem mamy też pełną kontrolę - zarówno nad procesem twórczym i okolicami typu aranżacje, mix i mastering, jak i nad stroną wizualno-estetyczną całego przedsięwzięcia. Osobiście bardzo mi zależało na tym, żeby album był dopracowany w każdym aspekcie - dzięki wzięciu sprawy w nasze własne ręce i zaangażowaniu w temat tak znamienitych twórców jak Robert von Ritter, Sonneilion i Krucza uważam, że się to nam udało.


MUAM: Czas jak to ma w „zwyczaju” upływa bardzo szybko i Fiasko obchodzi w tym roku 10-lecie. Gratulacje 😊 Jak się czujecie z tym jubileuszem?

MIELNIK: Czułem się dużo lepiej bez tej wiedzy (śmiech). Po 40-stce upływ czasu przestaje cieszyć.

NAWROT: Na obecnym etapie życia (a jestem również zgredem z “czwórką z przodu”) w ogóle nie przywiązuję uwagi do takich rzeczy. Lepiej patrzeć w przyszłość, niż w przeszłość.

 

MUAM: Jak patrzycie na przemysł muzyczny z perspektywy czasu? Co się pozmieniało na lepsze, a może na gorsze?

MIELNIK: Jest w tej chwili potężna podaż - zespołów jak mrówków. Co tydzień w Polsce i zagranicą wychodzi mnóstwo wspaniałych płyt. Nie idzie tego wszystkiego ogarnąć uchem. Prężnie funkcjonują wytwórnie płytowe, dystrybutorzy, agencje bookingowe. To wszystko rośnie w siłę. Koncertów jest tyle, że w zasadzie w każdy weekend można przebierać w gigach. To wszystko oczywiście sprawia, że zespołowi bez protezy w postaci promotora/wytwórni trudniej jest dotrzeć do potencjalnych słuchaczy, ale robimy co możemy.

NAWROT: Dodałbym jeszcze pewien truizm: że wszechobecny streaming jest zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Dużo łatwiej w dzisiejszych czasach dotrzeć do fanów, ale trzeba bardzo dużo pracować nad przebiciem się w morzu wykonawców, o którym wspomniał Tomasz. Natomiast w przyziemnej kwestii możliwości zarobkowania na swojej twórczości streaming zasadniczo pomaga jedynie tym o bardzo mocno ugruntowanej pozycji w branży. Ale może to są tylko biadolenia dziada, który najbardziej lubi słuchać muzyki z winyli (śmiech).


MUAM: Pełna zgoda. To jeszcze na finał standardowe pytanie. Jakie plany po premierze? Trasa?

MIELNIK: Za chwilę gramy ostatni w tym roku koncert. Towarzystwo zacne, bo Last Trumien i Grief Circle. Zapraszamy serdecznie do stołecznej Hydrozagadki, pierwszego dnia grudnia. Co do planów na przyszły rok: bardzo chętnie zagralibyśmy kilka koncertów poza granicami Warszawy. Przymierzamy się też powoli do pisania nowego materiału, także plany są.


MUAM: Trzymam mocno kciuki! Dzięki piękne za Wasz czas 😊

MIELNIK: My również dziękujemy za fajne pytania, zaś czytelników zapraszamy na nasze media społecznościowe, bandcampa i spotify. Pozdrawiamy.


 
"AMOK ꓘOMA" ukazał się 15 listopada 2024. Możecie posłuchać go tu: https://fiaskopolo.bandcamp.com/album/amok-oma

Koncertowa premiera albumu już 1 grudnia w warszawskiej Hydrozagadce. Fiasko wystąpi wraz z Lasem Trumien i Grief Circle.

Szczegóły tu: https://www.facebook.com/events/1265245934921776