piątek, 8 listopada 2024

Wykrzyczeć wszystko poprzez muzykę, czyli o nowym albumie The Body

Zgrzyt, przester, trzask, pisk. Wwiercające się w umysł dźwięki, nie dające spokoju, uderzające z oszałamiającą mocą, niosące lęk, strach, niepokój. Tak straszne, a jednocześnie tak bliskie, znajome. The Body wydali nową płytę - jak zawsze konkretną, trafiającą w czuły punkt. Jak zawsze niełatwą, ale bardzo potrzebną.

 


 

 

Emocje, których chcesz się pozbyć 

To studium hałasu, kwintesencja ekspresji emocjonalnej. Muzyka The Body sprawdza się szczególnie dobrze, by wyrzucić z siebie wszystko to, co doskwiera, uwiera, męczy i gniecie. Duet ma nieprawdopodobną zdolność syntetyzowania w muzyce doznań, doświadczeń i przeżyć, z którymi może się utożsamiać wiele osób, niezależnie od tego, jaką muzykę preferują. Głosy, które podpowiadają, że choćbyś czuł(a) się dobrze, to jednak tak nie jest, bo zawsze jest coś, co nie daje wytchnienia. Emocje, które narastają, gdy nie sposób ich z siebie wyrzucić i urastają do niebotycznych rozmiarów.

Po co zmagać się z czymś, jak można odpuścić? Po co w ogóle walczyć? O co walczyć? Jaki jest sens, gdy nie ma nadziei, nie czuje się już praktycznie niczego? Wszystko spowija mrok, smutek, pustka, nie ma niczego, na czym można by się oprzeć, by pójść dalej, do przodu? O tym jest "The Crying Out Of Things". Dokładnie o tym, czego nie chcesz czuć, czego chcesz się pozbyć, by móc żyć.


Eksperymentalnie, ale z sensem

Granica między muzyką asłuchalną, a tą, po którą sięga się może nie zawsze z ogromną przyjemnością, ale z potrzeby chwili, by rezonowała z emocjami czy też z chęci odkrywania, może być bardzo cienka, płynna. The Body niewątpliwie na niej balansują i świetnie sobie radzą z pozostawaniem po tej właściwej stronie.

Tu nie chodzi stricte o hałas, lecz o dynamikę, która uderza w odbiorcę z pełną mocą, podobnie jak u Big Brave, którzy wybrali minimalistyczną formę ekspresji. The Body idą na całość, stawiają na dysonanse, maksymalizację doświadczeń, a mimo to udaje im się zachować równowagę. Moc balansują ciekawe przejścia - rytm równoważą elektroniczne pasaże i dodatek instrumentów dętych, momenty przeszywające na wskroś wrzaskiem i siłą, sąsiadują z bardzo atmosferyczną przestrzenią, która niesie chwile oddechu. Punkowa bezkompromisowość, wwiercający się w umysł eksperymentalizm, elementy hip hopu, r'n'b, metalu, ambientowe przestrzenie - to w jakiś, trudny do wyrażenia sposób łączy się ze sobą świetnie. Ma sens. Zgadza się.

 

By nie zwariować

To trudna, wymagająca, niekiedy bardzo nieprzystępna muzyka, ale bardzo potrzebna. Dlaczego? W pełni odzwierciedla życie, które przecież co rusz stawia nam wiele wyzwań. Pozwala dostrzec więcej, poczuć więcej, zrozumieć więcej. Jest ciężko, niekiedy ekstremalnie trudno. Gdy zaś wybrzmiewa finałowy utwór, wszystko zaczyna się powoli układać. Po burzy przychodzi wytchnienie, spokój. Zmartwienia ustają, nastaje cisza.

The Body to dwoje przesympatycznych ludzi, którzy znaleźli w muzyce eksperymentalnej swoją przestrzeń. Tworzą z pasji, od serca, od ćwierć wieku. Są przyjaciółmi. Dzielą się przeżyciami, by pomóc innym radzić sobie z ich własnymi. Robią to, bo chcą i przede wszystkim cieszą się wspólnym tworzeniem muzyki. Rozwijają się prężnie, podejmują współpracę z różnymi muzykami, przesuwają granice swojej sztuki. Tej górnej nie ma, stanowić ją może jedynie wyobraźnia artystów, ta dolna nie schodzi poniżej jakościowego poziomu. "The Crying Out Of Things" to płyta nie na każdy dzień i nie dla każdego, ale warto ją mieć pod ręką. Kto wie kiedy okaże się potrzebna.


Albumu możecie posłuchać tu: https://thebody.bandcamp.com/album/the-crying-out-of-things