wtorek, 17 grudnia 2024

Dryfując w hipnotyzującym rytmie pustyni, czyli o występach Sunnaty i Narbo Dacal w Drizzly Grizzly

Miniona niedziela w Drizzly Grizzly przywitała miłośników dźwięków różnych hipnotyzującym mrokiem i uzależniająco klimatycznymi dźwiękami z metalowego pogranicza. Swoją wspólną trasę koncertową po Polsce zakończyli tu Sunnata i Narbo Dacal, a w roli gości otwierających wieczór zaprezentował się Sautrus. Jak było?


 


Obiecujący początek i jeszcze lepsza kontynuacja

Stoner rock, a jednak nieszablonowy, poszukujący inspiracji w szeroko pojętym obszarze psychodelii, hard-rocka, a chwilami nawet popu - tak mniej więcej brzmi Sautrus. Panowie lubią mocne, surowe brzmienia i długie, rozbudowane kompozycje. Na żywo wszystko to prezentuje się ciekawie i obiecująco, ale jednak odrobinę zabrakło, właściwie trudno powiedzieć czego - być może to nie był ten właściwy czas na odkrywanie konkretnie takich dźwięków. Była moc, była energia, było zaangażowanie i chęć interakcji z publicznością, ale najlepsze miało nadejść dopiero za moment...




Ideał brzmienia został osiągnięty

Drizzly Grizzly słynie z fenomenalnych warunków nagłośnieniowych, ale tak wspaniałego brzmienia chyba nikt się nie spodziewał. Narbo Dacal zabrzmieli tego wieczoru niemal idealnie - intensywnie, energetycznie, a jednocześnie bardzo selektywnie. Perfekcyjnie niósł rytm bas, świetnie słyszalny był też wokal Elizy, gitarowe popisy Druta i potężne blasty Bartka. 

Narbo Dacal na scenie nie szaleje i nie zagrzewa publiczności do zabawy. Trio robi swoje - miażdży brzmieniem, kompozycjami, charyzmą.  Zgadzało się wszystko. Był to jeden z tych koncertów, którego słuchało się z przyjemnością gigantyczną. Potężny set, który wypełniły kompozycje zarówno z "Elysium Now" jak i poprzedniego, mniejszego wydawnictwa absolutnie się nie dłużył, a wręcz trwał za krótko. Hipnotyzował, wciągał w wir dźwięków i w pełni satysfakcjonował wymagającego odbiorcę jakością wykonania.

Zachwycałam się już tym, co na żywo prezentuje Narbo Dacal na łamach tej strony kilkukrotnie, ale tym razem z zespołowego brzmienia wydobyta została absolutna esencja tego, co ten bardzo niedoceniony skład chce przekazać swoją sztuką.





Hipnotyzujący rytm pustyni

To, że rewelacyjne koncerty pod kątem brzmienia i selektywności gra także Sunnata również wiadomo nie od dziś. Nie inaczej było i tym razem, w ulubionym, jak się później okazało, klubie muzyków. Własne, nieco duszne, pustynne brzmienie, oryginalny pomysł na siebie i postawienie na jakość zdecydowanie ma sens - może nie dociera do tłumu, który wypełnia kluby po brzegi, ale do osób, które kochają muzykę i mają otwarte umysły. W niedzielny, grudniowy wieczór fani spotkali się w całkiem licznym, kilkudziesięcioosobowym gronie, by wspólnie cieszyć się muzyką.

Materiał z "Chasing Shadows" w połączeniu z utworami z poprzednich wydawnictw miałam przyjemność usłyszeć na żywo już na berlińskim Desertfeście i aleksandrowskim Summer Dying Loud - w warunkach zarówno klubowych jak i na otwartej przestrzeni. W obu tych sytuacjach prezentuje się znakomicie - bardzo klimatycznie i oryginalnie, choć nieco odmiennie. 

W industrialnej przestrzeni Drizzly Grizzly zabrzmiał mroczniej i mocniej, co tylko dodało mu jeszcze więcej głębi. Z racji pozycji headlinera wieczoru, był to też set dłuższy i bardziej intensywny. Sunnata zaprezentowała się z nowym basistą, który bardzo dobrze wpasował się w zespołową stylistykę. Było to naprawdę piękne zakończenie trasy. 

 




 

Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu: 

Sautrus: https://www.muamart.pl/index.php/sautrus/

Narbo Dacal: https://www.muamart.pl/index.php/narbo-dacal/

Sunnata:  https://www.muamart.pl/index.php/sunnata/