Kameralna przestrzeń, domowa atmosfera, spotkanie w małym gronie i ona - wyjątkowa artystka z absolutnie unikalnym instrumentem i pomysłem na siebie. W ramach finałowej odsłony cyklu W Samo Południe, w ostatnią niedzielę 2024 roku w przytulnej siedzibie Fundacji Palma swój solowy koncert zagrała harfistka Anna Pašić wieńcząc intensywny i pełen emocji koncertowy rok.
Ile razy słyszeliście harfę w piosenkach, kompozycjach? A ile razy mieliście okazję usłyszeć ten instrument na żywo? Wiem, że to nie są łatwe pytania... Na pewno popularyzuje go współcześnie grupa Florence and The Machine, czyniąc z harfy ważny składnik swojego brzmienia, gra na niej kanadyjska wokalistka i multiinstrumentalistka Loreena McKennitt, jej odmiany pojawiają się w kompozycjach folkowych z różnych rejonów świata, można "spotkać ją" w orkiestrze, ale nie jest to zdecydowanie instrument oczywisty, który przychodzi na myśl w pierwszej kolejności.
Ten jeden z najstarszych instrumentów świata, ceniony już w czasach starożytnych, bardzo popularny w epoce baroku, jest dziś nieco zapomniany. Na szczęście o pamięć o tym wyjątkowym brzmieniu, które porusza do głębi kultywuje Anna Pašić. Harfa umożliwia bezpośredni kontakt z instrumentem, na którym gra zależy wyłącznie od sposobu dotknięcia strun dłońmi i od stosowanej techniki gry. Anna opanowała ją bardzo dobrze - komponuje utwory przestrzenne, hipnotyzujące i bardzo wysmakowane, które delikatnie muskają uszy, z czasem nabierając intensywności i osobliwej energii, która otula duszę ciepłem, koi i wycisza. Naturalne brzmienie instrumentu zapętla na żywo, budując w ten sposób piękne, warstwowe opowieści.
Podobnie jak większość tegorocznych, jesienno-zimowych działań fundacyjnych, także i ten koncert zgromadził komplet publiczności spragnionej piękna w czystej, kameralnej odsłonie. Słuchaczy otwartych, wyrozumiałych, chętnych, by odkrywać. Anna zabrała publiczność w podróż absolutnie magiczną, przenosząc w wyobraźni do miejsc bezpiecznych, pięknych, czułych i pełnych uroku. Tam, gdzie nie dotyczą nikogo zmartwienia, smutki, traumy, trudy.
"Chciałabym, żeby publiczność czuła podczas koncertu to, co czuję ja,
gdy gram. Spokój. Chcę, żeby ludzie na moich koncertach zatrzymali się,
dali sobie przestrzeń na wytchnienie, przeżywanie" - mówi artystka. Dokładnie tak było - ta muzyka, choć przepełniona hipnotyzującą melancholią niosła nadzieję, ukojenie i wspomniany spokój. Pozwoliła na tę niecałą godzinę zatrzymać się. Zamknąć oczy i odpłynąć w myślach tam, gdzie nic nie męczy i nie dręczy. Tam, gdzie liczy się tylko tu i teraz. Gdzie jest się sam na sam ze sztuką, z muzyką, z pięknem. Tam, gdzie naprawdę można odpocząć.
Pełen emocji i nieprzewidzianych zwrotów akcji 2024 zakończył się wyjątkowym, nostalgicznym, magicznym akcentem. Doświadczeniem pełnym, czystym, ciepłym, miłym. Bajkowym, niemal nierealnym. Najpiękniej jak tylko można było sobie wymarzyć. Dziękuję za te emocje.