poniedziałek, 23 grudnia 2024

Nastała "martwa polska zima", czyli o niepokojąco-hipnotyzujących występach Furii, Gaahls Wyrd i Aluk Todolo

Nastała zima - pora ciemna, zimna, obfitująca w niedobory światła, krótkie dni i długie noce. Szarość nie daje za wygraną, otulając grudniowe niebo zamgloną, niewyraźną, nijaką połacią. To idealny czas na słuchanie tej najbardziej atmosferycznej, hipnotyzującej odmiany ciężkich brzmień. Właśnie takie dźwięki przyniosła fanom nieoczywistości ostatnia tegoroczna trasa koncertowa, w ramach której kolejno we Wrocławiu, w Gdańsku, w Warszawie i w Krakowie zagrali Furia, Gaahls Wyrd i Aluk Todolo, zapewniając fanom ciężkich brzmień tuż przed świąteczną przerwą odpowiednią dawkę mroku, niepokoju i rytualności. Miałam przyjemność być w sobotę w Warszawie i te emocje uderzyły mnie wyjątkowo silnie.

 



 

Misterium hałasu

Wieczór rozpoczął się od naprawdę mocnego, konkretnego uderzenia. Aluk Todolo generują swoją sztuką niezwykły klimat, który z każdą kolejną minutą udziela się publiczności coraz bardziej. Otuleni dyskretnym światłem, którego podstawę stanowi zawieszona na środku sceny żarówka zabierają w hipnotyzującą podróż na pogranicze świadomości.

Podobnie jak podczas pamiętnego wrześniowego występu na Summer Dying Loud, trzech muzyków toczyło instrumentalne dialogi oparte na cyklicznych zapętleniach, serwując soniczny, obezwładniający rytuał zwieńczony celebracją światła wskazującego drogę. Ta psychodeliczna, hałaśliwa, ambientowa muzyczna wędrówka to piękna analogia do cyklu życia obfitego w zmagania, walkę i przełamywanie kolejnych etapów, barier. 

Przyjęci owacyjnie Francuzi dali z siebie maksimum, zachwycając nie tylko selektywnością brzmienia ale przede wszystkim wyjątkową atmosferą. Wobec tej muzyki nie da się pozostać obojętnym, bo jej siła rażenia, choć nieoczywista, jest naprawdę potężna.

 

 






Legendarny wokalista w formie

Gaahl, czyli Kristian Espedal to bez wątpienia jeden z najważniejszych muzyków black metalowych wszech czasów i jeden z najbardziej charyzmatycznych wokalistów tego nurtu. Jest uosobieniem mroku, kwintesencją przeszywającej aury. Wokalistą-pomnikiem. Wraz z przyjaciółmi zagrał w Warszawie potężnie, pokazując na czym polega ta norweska istota gatunku, z delikatnym zabarwieniem folkowym. Mrok lał się strumieniami, brzmienie obezwładniało - bez niepotrzebnych ozdobników, po prostu swoją siłą. Podczas gdy muzycy wczuwali się intensywnie w każdy takt, szalejąc z gitarami, Gaahl przechadzał się po scenie i hipnotyzował, patrząc ludziom w oczy. Robił swoje, co publiczność doceniła, obdarzając cały zespół gorącą owacją. Godzina koncertu upłynęła momentalnie.






Niepodrabialni i genialni

Czy jest w naszym kraju zespół ekstremalny, który jest jeszcze bardziej tożsamy z tym, co polskie, co nasze? Prawdopodobnie nie, a już z całą pewnością nie ma takiego drugiego wokalisty jak Nihil, który w bardzo osobliwy, genialny sposób operuje polskim językiem.

Furia to zespół wyjątkowy, który nie tylko od lat robi swoje, nie bacząc na trendy, ale gra przede wszystkim porywające koncerty. Oczywiście nie w sensie oczywistym, co w przypadku akurat tego zespołu jest raczej jasne - tu nigdy nie było nic jednoznacznego. Nie inaczej było i tym razem - muzyka popłynęła, z każdą kolejną nutą wciągając coraz mocniej swoją aurą, energią. Ze sceny lała się szczerość, moc i bardzo osobliwe, ale jednak piękno. Było mrocznie, a zarazem bardzo transowo. W black metalowe podstawy Furia wplotła tę charakterystyczną dla folku rytualność i przejmujące przestrzenie, które dopełniły dzieła, podobnie jak hipnotyzujące wizualizacje, które pięknie wpasowały się w klimat koncertu.

Oprócz przypomnienia sobie, dlaczego nowa płyta"Huta Luna" jest tak dobra, była to świetna okazja, by wrócić do albumów sprzed lat - niezmiennie doskonałego "Księżyc Milczy Luty" czy "Martwej Polskiej Zimy". W przeszywający zimnem grudniowy wieczór ta muzyka zabrzmiała wybornie w swojej osobliwości, w swoim minimalizmie. Chwyciła i zmiażdżyła emocjonalnie, bez niepotrzebnych ozdobników, zachęcania do interakcji. Był to jeden z tych momentów, podczas których tańczyło się wewnętrznie, introwertycznie. Tak, to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju.





Wszystkiego najlepszego!

Warszawski koncert pięknie połączył się z obchodami urodzin klubu Progresja, który w tym roku świętuje dwudziestą pierwszą rocznicę powstania. Podczas wydarzenia można było nie tylko zakupić koszulki klubowe, ale też przybić piątkę z Prezesem. Z tego miejsca raz jeszcze dziękuję za lata koncertowych emocji i życzę równie owocnych następnych dwóch dekad. 

Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu: 

Aluk Todolo: https://www.muamart.pl/index.php/aluk-todolo/

Gaahls Wyrd: https://www.muamart.pl/index.php/gaahls-wyrd/

Furia: https://www.muamart.pl/index.php/furia/