niedziela, 5 stycznia 2025

Podsumowanie roku 2024 - do przodu, na przekór

Najfajniejsze płyty, wielkie i ważne powroty, najlepsze debiuty, ciekawe płyty polskie, płyty zagraniczne, których trzeba koniecznie posłuchać i takie, których nie warto, piętrzące się w sieci okładki albumów w zestawieniach, najważniejsze koncerty, najbardziej niezapomniane doświadczenia, ponadczasowe przeżycia - wszystko to świadczy o tym, że choć wciąż trudno zdać sobie z tego sprawę w obliczu obfitości doświadczeń, skończył się kolejny rok pełen muzycznych emocji. Warto zatem spiąć go jakąś klamrą. Jak pewnie już wiecie, na tej stronie zestawień typu "ulubione" i "najlepsze" tradycyjnie nie będzie.

W informacyjnym gąszczu, w otaczającym chaosie i pędzącym świecie warto jednak zatrzymać się na chwilę i zamiast dzielić, szufladkować, wyróżniać jednych i pomijać innych spojrzeć nieco inaczej na to, co się wydarzyło. Przyjrzeć się temu, co zapamiętasz z ostatnich miesięcy, czego doświadczyłeś/aś. Co było prawdziwe, szczere, a co jest tylko nieistotnym mgnieniem chwili? Co odkryłeś/aś i dlaczego jest to ważne?

Pora na coroczną refleksję, tym razem trochę spóźnioną, ale niezmiennie szczerą. 

 

The Ocean Collective w Krakowie



Bez większych zmian

Czytając kilka dni temu ubiegłoroczne podsumowanie zdałam sobie sprawę, że właściwie nie mam nic do powiedzenia - tak naprawdę większość słów, którymi wtedy się podzieliłam jest nadal aktualnych. W czasach gdy z każdą kolejną minutą informacje tracą na znaczeniu, summa summarum niewiele się zmieniło - jest źle. Nieustannie wydarza się ogrom zła, Ziemia płacze niszczona działalnością człowieka, ludzie walczą o wolność i próbują wydostać się z chaosu, odnaleźć się w rozpędzonym do granic możliwości informacyjnym bałaganie. Mimo to w mikroskali, która dotyczyła mojej skromnej okołomuzycznej działalności, 2024 rok minął dość stabilnie, dostarczając dużej ilości dźwięków nowych, obfitujących w emocje i niosących wytchnienie w codziennej walce. Przyniósł też wiele cennych, głębokich i wzruszających rozmów o muzyce i o życiu, za które jestem chyba najbardziej wdzięczna. Przez większość dni po prostu pracowałam - wytrwale, krok po kroku realizując kolejne założenia, w międzyczasie chętnie podejmując się różnych nowych wyzwań, doskonaląc umiejętności i sięgając po nowe możliwości, a przede wszystkim będąc wdzięczną, że mogę spełniać się w tym, co naprawdę chcę i lubię robić.  

 

FINK w Progresji

W poszukiwaniu równowagi

Co ciekawe największym wyzwaniem było nie samo napisanie setek artykułów i przygotowanie do publikacji tysięcy zdjęć, a zbilansowanie pracy i chwil oddechu, tak niezbędnych przy zachowaniu równowagi. 2024 rok był czasem, w którym postanowiłam wylogować się z mediów społecznościowych w jeszcze większym zakresie niż wcześniej - ograniczyć spędzany tam czas do absolutnego minimum. Dlaczego? W trosce o własny umysł, kondycję psychiczną, koncentrację na tym, co istotne i wspomnianą równowagę. Jeśli ucierpiały na tym kontakty, widocznie nie były wystarczająco silne, by przetrwać i znaleźć inną, bardziej tradycyjną formę. Zaglądałam tam jedynie w celu uzyskania potrzebnych do pracy informacji, podania dalej tego, co tej pracy dotyczy oraz niekiedy dzielenia się informacją o działaniach na łamach MUAM.

Zamiast przewijać posty i rolki i grzęznąć w gąszczu reklam i do niczego nie prowadzących takich czy innych wyrazów próżności, postawiłam na to, co szczere, prawdziwe - spędzanie czasu z najbliższymi, kontakt z przyrodą, wysłuchanie drugiej strony i jej spojrzenia na świat, na książki oraz skupienie na sztuce i emocjach, które niesie. Postawiłam na faktyczne działanie i przeżywanie różnych doświadczeń, a nie na spędzanie czasu na opowiadaniu w sieci o  tych przeżyciach czy doświadczeniach i wrzucaniu na bieżąco zdjęć czy filmików będących migawkami z życia. Był to rok, w którym doskonaliłam swój warsztat pod kątem słów i zdjęć i szczególnie w drugiej jego połowie, dużo rozmawiałam z artystami o sztuce, o rozterkach, o życiu.

 

Hania Rani na Inside Seaside

Walka z wiatrakami

Co zatem zrobiłam w tym roku? Bazujący na social mediach stwierdzą pewnie, że nic, ewentualnie niewiele, jeśli coś tam zauważyli przy przewijaniu. Prawda jest jednak nieco inna... 

Jakość nie idzie w parze ze społecznościowym zasięgiem, toteż nie ma spektakularnych skoków popularności na platformach prowadzonych przez firmę Meta (lada moment pewnie będą spadki i próby "nakłonienia" przez algorytm do publikowania, by utrzymać "zainteresowanie"). O chińskim ich odpowiedniku nawet nie będę wspominać, ponieważ nie mam zamiaru zakładać tam konta. Nie zamierzam ścigać się o uwagę odbiorców tych platform, będąc skazaną z góry na porażkę w obliczu opłacanych reklam kosmetyków, ubrań, śmiesznych filmików i innych tematów bazujących na prostych emocjach. Nie tędy droga, by walczyć o kilkusekundowy "czas antenowy" z algorytmami sztucznej inteligencji, które bazują na efekcie dopaminowym i niekoniecznie z sensem określonych grupach docelowych, czy też próbować kształtować ich wybory tak, by prezentowały treści osobom, dla których faktycznie są przeznaczone. Nie o to przecież chodzi, by fotografowie lajkowali wszystkie jak leci wpisy/posty innych fotografów nabijając sobie wzajemnie zainteresowanie, czy dziennikarze w poszukiwaniu inspiracji podpatrywali innych dziennikarzy i redaktorów, ścigając się o nowe pomysły i zasięgi swoich treści. Sztuka ma przecież dotrzeć do odbiorców, a nie tylko do twórców.

IDLES w  ramach Inside Seaside

Natomiast zdecydowanym powodem do radości może być to, że słupki odsłon kolejnych wpisów na stronie www jednak sukcesywnie rosną. Materiały gromadzą nowych odbiorców, którym zależy na jakości treści i przeczytaniu/zobaczeniu czegoś konkretnego. To cieszy tym bardziej, że dziennikarstwo przeżywa aktualnie kryzys - zamykają się kolejne serwisy muzyczne, a te duże, ogólnoinformacyjne w dużej mierze bazują na gotowcach i generowanych automatycznie artykułach, których jakości i poprawności nie sprawdzają. Na przekór temu niezmiennie chcę docierać do osób otwartych, zainteresowanych sztuką, chcących odkrywać, stawiających na szczerość. 


Przechodząc do rzeczy...

W listopadzie 2024 roku Między Uchem A Mózgiem minęło siedem lat. To kawał czasu, a zarazem niewiele w skali świata. Siedem wymagających, ale bardzo satysfakcjonujących lat, okupionych walką o każdy dzień, przekraczaniem kolejnych barier, pokonywaniem własnych ograniczeń, bezsennymi nocami, godzinami spędzonymi w podróży, w programie do obróbki zdjęć i na odsłuchiwaniu zapisów rozmów. Od początku jej funkcjonowania do chwili obecnej pojawiło się tu 2709 mniejszych i większych artykułów. W 2024 roku strona zyskała 607 nowych wpisów, w tym - 108 koncertowych relacji (tak wyszło, że o jedną więcej niż w zeszłym roku), ponad trzysta galerii z koncertów, 43 recenzje, 41 wywiadów, 51 opracowań, 7 przewodników po piosenkach, ogrom zapowiedzi koncertowych i newsów wydawniczych, nową, międzynarodową domenę, a także nową osobną galerię fotograficzną, będącą nowym spojrzeniem na koncertową fotografię - esencją tego, co już było i nowym otwarciem dla zdjęć, które pojawią się niebawem. Galerię znajdziecie teraz pod adresem www.muamart.pl  

Alison Mosshart, The Kills w Warszawie


Choć jeszcze rok temu wydawało się to niemożliwe, udało mi się podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej i uzyskać progres. Zamiast ścigać się o lajki postawiłam na rzeczywistą pracę i na jakość, niezmiennie prowadząc tę stronę w pojedynkę. Naturalnie nie będę wklejać tu linków do wszystkich artykułów, które zredagowałam w tym roku. Znajdziecie je pod kolejnymi zakładkami. W poszukiwaniu treści o konkretnych artystach możecie skorzystać z wyszukiwarki w lewym górnym rogu strony. Nie zaszkodzi jednak opowiedzieć o tym, co działo się w 2024 roku w muzyce w telegraficznym skrócie.


Koncerty małe i duże

Podsumowanie ponad trzystu wydarzeń muzycznych i wybranie z nich tych najważniejszych to piekielnie twardy orzech do zgryzienia, a co gorsza zadanie niemal niewykonalne, bo każdy z koncertów, niezależnie od wielkości i popularności artystów przyniósł ogrom emocji. 

Wiem na pewno, że na zawsze w pamięci doskonale nagłośnione i idealnie wyważone energetycznie występy Meshuggah w Stodole, Leprous w Radiu Lublin, The Ocean Collective w Krakowie w klubie Kwadrat i Midge'a Ure na Zamku w Szymbarku. Ogrom koncertowych marzeń spełnili też absolutnie rozbrajający FINK, niepodrabialni i wyczekani od wielu lat The Kills, potężni IDLES, mistrzowscy w dawkowaniu emocji Whispering Sons, totalnie szczera Aurora i królowa mroku Chelsea Wolfe.  

Aurora w Warszawie

 

Był to rok owocnej i wspaniałej współpracy festiwalowej. Podobnie jak w roku ubiegłym miałam zaszczyt sfotografować i zrelacjonować takie wydarzenia jak Mystic Festival, Inside Seaside, Desertfest w Berlinie, Sea You Music Showcase, Summer Dying Loud, a także podjąć współpracę z fenomenalną podziemną inicjatywą - Skowyt Festem. W pamięci zostaną mi na długo także cudowne inicjatywy Fundacji Palma, takie jak cykle koncertowe W Samo Południe, Jazz na Wyspie oraz Koncerty nad Stawem Wróbla, a także kameralne spotkania autorskie.

Zostaną w głowie koncerty tych artystów, których w 2024 roku widziałam po raz pierwszy na żywo - miałam zaszczyt zobaczyć mistrzynię Dianę Krall, Bruce'a Dickinsona, Kerry'ego Kinga, Biohazard, Body Count,  OMD, Bring Me The Horizon, Megadeth, Machine Head, The Last Dinner Party, While She Sleeps, The Cult, Godflesh, Arthura Browna, Pentagram, legendarny The Robert Cray Band, Myrkur, Clan Of Xymox, Cradle Of Filth, Sophie Eliis Bextor, Ufomammut, Aluk Todolo, Shining, Samael, Cynic, The Omnific, Devendrę Banharta, Palace, SPRINTS, RY X, Warhausa, Black Pumas, Hanię Rani, SKALPEL, Hidden Orchestrę, Cool Kids Of Death, Walusia Kraksę Kryzys, Vito Bambino, Kasię Lins, Overkill, Braci Cavalera, Tricky'ego, Dadi'ego Fryera, Wolves In The Throne Room, Walt Disco, Of The Wand And The Moon, a to jeszcze nie wszyscy...

Meshuggah w Warszawie


Po raz kolejny usłyszałam za to na żywo Paradise Lost, Depeche Mode, Aurorę, Godspeed You! Black Emperor, Zeal & Ardor, IDLES, Whispering Sons, The HU, Heilung, Kalandrę, SWANS, uwielbianych The Ocean Collective i Leprous (dwukrotnie), IAMXa, Osees, Amenrę, Alcest, SOEN, Eivor (dwukrotnie), Sunnatę (trzykrotnie), Narbo Dacal (trzykrotnie), Jozefa Van Wissema (dwukrotnie), Borknagar (dwukrotnie), Primordial, Obscure Sphinx, Furię, Gaahls Wyrd, Bohren & Der Club Of Gore, Whalesong, Keralę Dust, Bloto, EABS, Rotting Christ, DakhaBrakhę, Mayhem, Moonspell, Primordial, Lili Refrain, Messę, SIKSĘ, Ne Obliviscaris, Zamilską, Lor, Spiętego, Artura Rojka, zespół Gaerea, Kid Kapichi, Me And That Man, LLNN, kwintet Tomasza Chyły czy absolutnie wyjątkowy zespół Wij ... Wzruszyłam się także szczerze podziwiając rozwój młodych muzyków z 8 Minute Agony. Każdy z tych koncertów był bardzo ważny i cenny.

Ponadto w 2024 roku zagrali w Polsce: Nick Cave, Deep Purple, Metallica, KORN, Palaye Royale (4x), Madison Beer, FISH, Einsturzende Neubauten, Cigarettes After Sex, Gate, Anthrax, Testament, Slash, Myles Kennedy, Judas Priest, Sepultura, Babymetal, Tool, Fontaines DC, Within Temptation, Dream Theater i wielu wielu innych... Na tych koncertach nie byłam, odpuściłam.

Midge Ure w Szymbarku

Cenne i ponadczasowe dźwięki

2024 to rok wzruszających powrotów muzycznych i ponadczasowych emocji, których dostarczyli na swoich płytach wielcy, m.in. Nick Cave, The Cure, Judas Priest. David Gilmour czy Slash. O nich opowiadała większość muzycznych portali, więc mimo że są wypełnione ważnymi dźwiękami, poświęciłam miejsce i czas artystom bardziej nieoczywistym, a przy okazji jeszcze bardziej intrygującym.

Rozmawiałam w minionym roku z tymi, których cenię ogromnie od lat, tj. Robinem Stapsem z The Ocean Collective, Steve'm Von Tillem, Simenem Borvenem z Leprous, Przemkiem Węgłowskim z Tides From Nebula, Fenne Kuppens z Whispering Sons, włoskim triem Ufomammut, zespołem Airbag, grupą Big Brave, a także tymi, których twórczość dopiero dla siebie odkrywam - Danielem Tompkinsem z TesseracT, Lozem Taylorem z While She Sleeps, Steffenem Kummererem z Thulcandry, debiutującą bardzo emocjonalnym wydawnictwem grupą Livgone oraz zespołami Ulcerate, Inter Arma, fantastycznymi zespołami z Pelagic Records, tj. A Swarm Of The Sun, Briqueville, Glassing.

O swojej twórczości opowiedzieli mi też fenomenalni FANGE, nieobliczalni Doodseskader, obiecujący VOLA, ujmujący King Hannah, zdolni Future Palace, Monkey3, emocjonalni Dool, bezkompromisowi Dódsrit oraz Infected Rain, kariti, The Mystical Hot Chocolate Endeavors, a także rodzimi mistrzowie nastroju specjalizujący się w różnych odmianach ciężaru - Królówczana Smuga, Bartosz Hervy, Dola, Misguided, Sunnata, Kryształ, Odium Humani Generis, Hauntologist, Six Steps Forward, Toń, Pleń, 8 Minute Agony i kilku innych. 

 

Paradise Lost na Mystic Festival


Fantastyczne nowe płyty wydali powracający w mistrzowskim stylu Leprous i Opeth, a także dotknięci tragedią zespołową ULVER, jak również VOLA, Sólstafir, Tides From Nebula, Godspeed You! Black Emperor, The Smile, Whispering Sons, Whispering Void,  Kalandra, Zeal & Ardor, Lys Morke, Jack White. FINK, Tim Bowness, Alcest, Aurora, Eivor, Julie Christmas, St. Vincent, Still Corners, Slift, Dead Poet Society, IDLES, SPRINTS czy Steve Von Till jako Harvestman.

Fenomenalne studium hałasu zapewnili The Body, Oranssi Pazuzu, Blood Incantation, Heriot, Envy, Five The Hierophant, Imperial Triumphant, Ingested, Chelsea Wolfe,  Bipolar Architecture, Blindead23, Dola i Misguided.

A może coś się jednak nie udało? Jasne, jak zawsze było kilka takich sytuacji. Z kilkoma artystami nie udało mi się porozmawiać z różnych względów. Nie odbyły się wyczekiwane przeze mnie koncerty The Smile i The Zombies, decyzją zespołu nie udało się zrobić zdjęć na koncertach MEUTE, Dir En Grey i Placebo, ostatecznie nie podjęłam też współpracy z organizatorem jednego z festiwali, który niestety nie potraktował mnie poważnie. Są to jednak epizody, które w żaden sposób nie wpłynęły na to, że był to jeszcze jeden bardzo owocny muzycznie rok.

Tradycyjnie nie o wszystkim, o czym chciałam opowiedzieć zdążyłam, wiele tematów czeka jeszcze na dogłębne przysłuchanie się. 

 

Leprous na Mystic Festival

Dziękuję...

Dziękuję za każde odwiedziny tej strony, za każdą możliwość rozwoju i współpracy zarówno dziennikarskiej jak i fotograficznej. Dziękuję każdemu, kto zaufał jakości treści prezentowanych na Między Uchem A Mózgiem i zaglądał tu regularnie. Dziękuję za każdą kawę i każdy uśmiech, za każdy wymieniony mail i za każdy, na który nie zdążyłam odpisać, za co przepraszam.

Dziękuję wszystkim tym, którzy dzielili się ze mną swoją sztuką, pomagając tym samym odnaleźć wartościową, ciekawą twórczość z przesłaniem w informacyjnym chaosie, który każdego dnia serwują nam media społecznościowe.

Niezmiennie, głęboko z serca i z ogromną wdzięcznością za każdą szansę dziękuję za zaufanie i fantastyczną współpracę klubom B90 i Drizzly Grizzly, Fource Poland, Winiary Bookings, Knock Out Productions, Mystic Coalition, agencji LIVE odpowiedzialnej za Sea You Music Showcase oraz Inside Seaside, agencji Automatik, Iron Realm Productions, Soulstone Gathering, Piranha Music, Left Hand Sounds, Live Nation Polska, Rock Serwis, klubowi Progresja, Charm Music Poland, Fundacji Palma, Instytutowi Kultury Miejskiej w Gdańsku, organizatorom festiwali Desertfest Berlin, Summer Dying Loud, Ino-Rock Festival i Skowyt Fest, a także wszystkim, których tu nie wymieniłam, a mieli swój większy lub mniejszy udział w tegorocznej podróży. Przede wszystkim dziękuję zespołom, które mogłam uwiecznić na zdjęciach. Dziękuję za wszystkie emocje, które dzięki waszej ciężkiej pracy były na wyciągnięcie ręki dla fanów muzyki różnej gatunkowo, ale łączącej sympatyków dźwięków ambitnych, nietuzinkowych, po prostu dobrych. DZIĘKUJĘ, THANK YOU.

Dobrego 2025 roku! Dbajcie o siebie! 

PS. Podobnie jak w roku ubiegłym podsumowanie to tylko forma refleksji nad tym, co za nami. Nie oznacza to, że nie pojawią się już artykuły dotyczące muzyki z roku 2024 czy nawet lat ubiegłych. Stawianie granic zarówno artystycznych jak i terminowych w przypadku sztuki nie ma przecież sensu.


Bruce Dickinson na Mystic Festival