Zamaskowani, ubrani w stroje rodem z pustynnych bezkresów, prezentują muzykę, która sprawia, że wyruszasz w podróż - w nieznane, przenosząc się do czasów, których nie sposób pamiętać. Wyatt E. to zespół nietuzinkowy, wyróżniający się pomysłem na brzmienie, wizerunek i prezentowaną poprzez dźwięki opowieść. Zagłębiając się w koncept, który zdefiniował twórczość tej belgijskiej grupy porozmawiałam z jej założycielem o historii, Starym Testamencie, niewoli babilońskiej, osobistym dziedzictwie, a także o tym, dlaczego koncerty w Polsce są takie fajne.
(English version below)
Między Uchem A Mózgiem: Miło Cię widzieć w normalnych okolicznościach, nie w sytuacji scenicznej! Miałam przyjemność posłuchać Wyatt E. kilka razy na żywo i bardzo zaintrygował mnie pomysł na wasz wizerunek. Opowiedz mi proszę nieco więcej o tym, skąd wzięły się stroje i cała idea zespołu.
Sébastien von Landau: Pomysł jest tak naprawdę wielowymiarowy. Od samego początku nie chodziło nam o to, by pokazywać się na scenie. Nie chcieliśmy z tego zespołu uczynić niczego osobistego i nie mieliśmy na celu, by za pośrednictwem tej muzyki opowiadać o sobie. Nie poszukujemy wyrazów wdzięczności czy uznania w oczach innych. Chcieliśmy oddzielić sztukę od tego, kim jesteśmy na co dzień, a także samą sytuację występu - spektaklu, od tego, co dzieje się później, po koncercie. Nie czujemy się gwiazdami rocka, jesteśmy skromnymi, zwyczajnymi ludźmi.
Jednocześnie mamy świadomość tego, że nagrywając muzykę i prezentując ją na żywo, jesteśmy uwikłani w przemysł rozrywkowy. Chcieliśmy, by nasz sceniczny wizerunek pasował do muzyki i poniekąd przenosił publiczność w czasie, do innego uniwersum. Podobnie jak w przypadku kina czy teatru, jest to pewnego rodzaju spektakl, którego elementem są kostiumy.
Z drugiej zaś strony chcieliśmy też wyróżnić się na tle stoner-doom'owych zespołów, których są setki. Tworzymy muzykę o potencjale filmowym, więc zależało nam też na tym, by prezentując ją na żywo zabierać odbiorców w podróż, nadać naszej twórczości dodatkowy, wizualny wymiar, który podkreśli przekaz.
MUAM: Tak właśnie sobie to wyobrażałam. Bardzo mi się podobają. Czyli to jest element większej wizualno - muzycznej historii...
Sébastien : Tak, zalicza się też do niego oczywiście oprawa graficzna naszych płyt. Wspomniałaś, że widziałaś nas na żywo - na których koncertach byłaś?
MUAM: W Gdańsku, w Drizzly Grizzly, gdy występowaliście z Messą, również na Mystic Festival oraz w Wydziale Remontowym.
Sébastien : Tak naprawdę możesz mnie spotkać po koncercie na merchu, bardzo lubię rozmawiać z ludźmi i poznawać różne kultury.
MUAM: Będę o tym pamiętać i do koncertów zaraz wrócimy :) Najpierw jednak opowiedz mi proszę o tej historii zawartej w waszej muzyce. Nawiązuje do czasów starożytnych, prawda?
Sébastien : Przodkowie ze strony mojego ojca są pochodzenia żydowskiego, dokładnie dziadek mojego ojca należał do grupy Żydów, którzy mieszkali w Lipsku. Zarówno dziadek mojego ojca jak i jego ojciec zostali w bardzo młodym wieku sierotami, dlatego też nie mieli dokładnych informacji o przeszłości swojej rodziny. Ta grupa Żydów nie była jakoś specjalnie wierząca, po prostu pochodziła z okolic Izraela.
Mniej więcej dziesięć lat temu zapragnąłem zagłębić się bardziej w tę historię, by zrozumieć, skąd pochodzę. W dziewiętnastym wieku przeprowadzili się z Niemiec do Belgii. Nie ma zbyt wielu źródeł historycznych z tego okresu, ale udało mi się ustalić, że mniej więcej w połowie tego stulecia się przenieśli.
Gdy zakładałem ze Stéphanem (gitarzysta zespołu) Wyatt E. chciałem, by był w tym przedsięwzięciu wymiar osobisty. Wybrałem więc fragment ze Starego Testamentu, w którym Żydzi z Jerozolimy zostali wygnani do Babilonu przez króla Nabuchodonozora II, w 6 wieku p.n.e. Dlaczego ten? Bo nikt z nas tak naprawdę nie jest w stanie odnieść się do tych wydarzeń bezpośrednio, w jakikolwiek sposób ich podważyć. A mimo to tak naprawdę wszystkie ścieżki różnych osobistych historii prowadzą do czasów tego wygnania. Coś, co wydarzyło się dwadzieścia sześć wieków temu jest częścią historii wielu osób, jest czymś, co nas łączy.
Pomyślałem, że to będzie ciekawy punkt odniesienia, skoro gdzieś ta historia we mnie rezonuje, mimo że nie wychowałem się w duchu wiary judaistycznej (rodzice są ateistami). Pomyślałem, że pomysł na zespół jest tutaj dobrą drogą do poszukiwania tej więzi. Dlatego też nawiązują do tej historii stroje, grafiki, muzyka. Moi koledzy z zespołu choć nie czują bezpośredniej więzi z tą tematyką, byli bardzo zainteresowani i uznali, że warto iść w tym kierunku.
MUAM: Bardzo mi zaimponowałeś tym połączeniem rodzinnej historii z wydarzeniami sprzed wieków, które są wspólnym początkiem. Słuchając muzyki Wyatt E. pomyślałam też, że te nawiązania do czasów starożytnych i historii, z którą choćby w ogólnym zarysie zaznajomił się tak naprawdę każdy, kto uczył się historii w szkole, są też bardzo ciekawym kontrastem do współczesnej ery, w której dominuje życie w sieci i szybkie tempo. Mam na myśli to, że teraz o takie poczucie więzi jest naprawdę ciężko - te urządzenia są pozbawione duszy, brakuje tu czegoś rzeczywistego, z czym można się utożsamiać. Co o tym myślisz?
Sébastien: Hmm... dotąd nie patrzyłem na to w ten sposób, bo staraliśmy się zawsze w twórczości omijać aspekt współczesności. Bo tak właściwie czym jest ta współczesność? To rzeczywistość Twoja, moja, czy dowolnej innej osoby, która żyje w Stanach, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, gdziekolwiek indziej. Ludzie w dzisiejszych czasach są bardzo skoncentrowani na sobie samych, wszędzie jest ten aspekt - "ja", "moje", "dla mnie", "o mnie". Staramy się od tych współczesnych realiów uciec, od kontrowersji, mowy nienawiści, polaryzacji i chcemy, by Wyatt E. był zespołem niepowiązanym z naszą codziennością, by łączył ludzi zamiast dzielić, by pokazywał to, co dla nas wspólne, a nie segregował, wykluczał. Rozumiem, o co Ci chodzi z tym Internetem, ale wiesz, dopiero teraz zacząłem się nad tym zastanawiać...
MUAM: A jakiego języka używacie w tekstach?
Sébastien: Zarówno aramejskiego - języka, w którym w tamtej erze mówiło się w Jerozolimie, jak również akadyjskiego, którym posługiwali się Babilończycy. W tym pierwszym mówi jedynie wokalistka, z którą współpracujemy, Tomer Damsky, która pochodzi z Jerozolimy. Ona napisała teksty po aramejsku. Za elementy akadyjskie odpowiedzialna jest natomiast Nina Saeidi, która podobnie jak ja nie miała za bardzo szans zagłębić się w ten język wnikliwie, bo jest to język wymarły. Jedyne źródła, z których można czerpać to historyczne dziedzictwo, jak babilońskie tablice czy historyczne artefakty z kolic Iraku czy Iranu.
MUAM: A konkretne historie, które opowiadacie w tekstach poszczególnych utworów oparte są na faktach, czy jest to takie luźne wyobrażenie tego, jak wyglądało życie, relacje w 6 wieku przed naszą erą?
Sébastien: To zależy na ile pokładasz wiarę w prawdziwość tego, co zapisano w książkach - są ludzie, którzy uważają, że zapisane dzieje w Starym Testamencie nie miały miejsca. Korzystałem też z historycznych źródeł, więc myślę, że prawda jest gdzieś pośrodku, pomiędzy świętymi tekstami i danymi archeologicznymi - nie jest to w stu procentach prawda, ale też nie jest to całkowicie zmyślone. Są dane mówiące o tym, że ta bitwa miała miejsce i że Żydzi zostali wypędzeni. Natomiast wszystko to, co jest zapisane w religijnych doktrynach, to już inna sprawa.
Z drugiej strony nasza działalność jest tak naprawdę rozrywkowa. Nie jestem przekonany, czy np. teksty utworów black metalowych są oparte na faktach. Historie, które oglądamy w kinie też nie są w pełni prawdziwe, są pokazane z tej bardziej romantycznej strony, trochę podkolorowane, zinterpretowane.
MUAM: Rozumiem, co masz na myśli. Jak się czujesz zatem w tym rozrywkowym biznesie? Czuję, że ten zespół jest czymś więcej niż rozrywką dla publiczności, jest tu aspekt duchowy, nienamacalny...
Sébastien: To prawda. Zaczynając przygodę z tym zespołem zapragnęliśmy, by Wyatt E. był w pewnym sensie ponadczasowy, by można było się utożsamiać ze sztuką w szerszym spektrum. Zarówno w malarstwie, rzeźbie, filmie czy sztuce współczesnej jest właśnie ta aura, która łączy ludzi na poziomie emocjonalnym i jest ona w naszej muzyce. Gdy słuchasz jej w domu sam lub w bliskim gronie pojawia się ta więź, pojawia się ten odbiorca, który utożsamia się z tym, co stworzyłeś. To oczywiście bardzo osobiste odczucie. Natomiast sama koncertowa sytuacja, występ jest już formą rozrywki - nie jest kultem czy rytuałem.
Owszem, sama muzyka jest medium, które pozwala na emocjonalną więź. Spotkania, festiwale, wydarzenia, trasy koncertowe są zaś formą biznesu rozrywkowego. Jasne, są ludzie, którzy mówią że tworzą wyłącznie z potrzeby serca, co rozumiem w pełni, jednak gdy zaangażowani są już agenci bookingowi, trasy planowane są z półrocznym czy kilkuletnim wyprzedzeniem, wchodzi już aspekt biznesowy - ta cała papierologia, umowy, dogadywanie terminów.
MUAM: Wiem, o co chodzi. Jednak dla odbiorcy, uczestnika koncertu ta obecność w sali, odczuwanie muzyki na żywo jest czymś osobistym, a przynajmniej jakimś doświadczeniem, być może nawet rytualnym...
Sébastien: Istotnie, tak jest. Dzieje się coś, czego nie jesteś w stanie doświadczyć namacalnie, coś, co oddziałuje na twój umysł, duszę i serce. Oczywiście czuję tę więź, inaczej nie byłbym w stanie grać tej muzyki, zajmowałbym się czymś innym. Gdy druga strona czuje coś podobnego, misja zakończona zostaje sukcesem. Mam nadzieję, że osoby, które przychodzą na nasze koncerty czują te emocje, tę więź, tę nieuchwytność. Wtedy dzieje się magia.
MUAM: Jak to się stało, że graliście w Gdańsku tyle razy? Czujecie tę więź z tutejszą publicznością?
Sébastien: Myślę, że to świetne miejsce do grania. Łączy nas z Polską silna więź. Gdy zaczynaliśmy podróżować pierwsze oferty koncertów festiwalowych dostaliśmy właśnie z Polski. Zagraliśmy w waszym kraju większe koncerty niż w Belgii. Graliśmy na Red Smoke Festival i Smoke Over Warsaw - to były dwa pierwsze festiwale, które zagraliśmy, jeszcze zanim dostaliśmy jakiekolwiek festiwalowe propozycje z naszej ojczyzny. Możesz wierzyć lub nie, ale mamy w Polsce więcej słuchaczy niż w Belgii - jasne, Polska jest większym krajem, ale przyjazd do was nie jest wcale taki łatwy, bo mimo wszystko dzieli nas spora odległość. Musimy sobie te wyjazdy zaplanować, ale Polska na każdej naszej trasie jest przystankiem obowiązkowym, bo zawsze jest zainteresowanie ze strony promotorów i słuchaczy. Z dużych miast graliśmy w Gdańsku, Warszawie i Krakowie i odbiór naszych koncertów był bardzo dobry, więc chętnie tu wracamy i za każdym razem publiczność przybywa licznie. Na Mystic Festivalu słuchała nas pełna sala, więc mam nadzieję, że jak wrócimy do Gdańska, przyjdzie sporo ludzi, którzy np. odkryli wtedy naszą muzykę. Jest to dla Ciebie coś zaskakującego?
MUAM: Bardzo to budujące, co mówisz. Poniekąd zaskakują mnie Twoje słowa, ponieważ naprawdę wiele zespołów omija na swojej trasie Trójmiasto. Wiele zespołów planując trasy po Polsce zagląda przeważnie do Warszawy lub do Krakowa, co rozumiem, bo jest to łatwiejsze z logistycznego punktu widzenia. Oczywiście poza festiwalową sytuacją, jak w przypadku Mystic Festivalu, który rządzi się nieco innymi prawami. Dlatego tak częsta Wasza obecność u nas bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Sébastien: Graliśmy dwa razy w Drizzly Grizzly, które jest częścią Mystic Festivalu i dwie ulice dalej w Wydziale Remontowym (Sébastien ma niezwykłą pamięć - przyp.red.), który też jest na terenie tej industrialnej przestrzeni. Gdańsk to piękne miasto, bardzo ciekawe nie tylko z punktu widzenia muzyki, lecz także przeszłości i działalności Solidarności. Ale faktycznie, nie graliśmy jeszcze np. w Łodzi, w Poznaniu, w Katowicach, a to też duże miasta... Mam nadzieję, że pojedziemy także tam. Wolę zagrać np. sześć mniejszych koncertów na 200-300 osób niż wielki arenowy koncert.
MUAM: Czyli lepiej czujesz się na kameralnych koncertach. Faktycznie, wtedy energia jest inna...
Sébastien: Tak, wolę atmosferę i energię mniejszych sal, ale potrzebujemy też festiwali dal tysięcy ludzi, bo takie większe koncerty umożliwiają nam później powrót na te mniejsze. Otwierają publiczność na twórczość danego zespołu, więc najlepiej zachować równowagę między tymi dwoma rodzajami występów. Wolałbym grać koncerty dla kilkuset osób i mieć kilka dni na to, by spotkać się z ludźmi po koncercie na merchu niż zagrać jeden duży koncert. Wtedy miałbym tylko jeden dzień na spotkania i nie byłbym w stanie poświęcić ludziom wystarczająco dużo czasu. Spotkałbym się może z jednym procentem publiczności, na krótką chwilkę. Bardzo lubię te spotkania, wymianę doświadczeń. Muzyka zawsze była dla mnie sposobem na poznawanie ludzi i innych kultur.
MUAM: Porozmawiajmy trochę o nowej płycie Wyatt E. Jest nieco inna niż poprzedniczki, chyba bardziej progresywna...
Sébastien: Wiem, co masz na myśli...
MUAM: W dobrym tego słowa znaczeniu - to rozwój. Zaprosiliście do współpracy wokalistki, a ich głosy i sposób śpiewu przywodzi na myśl chwilami dokonania Dead Can Dance...
Sébastien: Dobre odniesienie :)
MUAM: Także muzycznie, wykraczacie poza stoner-doom w kierunku większej liczby melodii, pomysłów. Są na tej płycie piosenki...
Sébastien: Dwa poprzednie albumy też były w tym cyklu, gdzieś pośrodku pomiędzy post metalem, muzyką progresywną, doomem, stonerem i atmosferycznym black metalem, ale jednak coś jest na rzeczy, bo nie jesteś pierwszą osobą, która wspomina o tej progresywności. Zgadzam się z tym, ale nie umiem wyjaśnić, dlaczego..
.
MUAM: Myślę, że chodzi o te melodie...
Sébastien: Więcej piosenek to i więcej melodii - taki był cel podczas nagrywania tej płyty. Na poprzednich wydawnictwach mieliśmy dwudziestominutowe kompozycje, każdą na jedną stronę winyla. Mamy jednak poza tym dużo innego materiału, dużą bazę melodii. Zamarzyliśmy o większej różnorodności, większej liczbie piosenek, ale nie takich w rozumieniu zwrotek i refrenów, lecz więcej krótszych form, powtórzeń. Czy to czyni nas bardziej progresywnymi? Tak powiedziałaś. Dla mnie proces komponowania był dość podobny, choć faktycznie ten album podoba mi się najbardziej ze wszystkich naszych dokonań. Jest tu sporo bardzo chwytliwych momentów.
Też zależało nam na tym, by odsunąć się od stoner-doom'owej sceny, która jest dość konserwatywna w podejściu do komponowania. To tak naprawdę grany w kółko riff wywodzący się z dokonań Black Sabbath. Kocham tę muzykę, to brzmienie, ale tych zespołów jest za dużo. Jaki sens to wszystko powtarzać, kopiować siebie wzajemnie? Grać tę samą muzykę? Nie chcemy być niczyją kopią, chcemy grać inaczej, po swojemu.
MUAM: Rozumiem. Wydaliście "zamāru ultu qereb ziqquratu Part 1" - część pierwszą. Czy to oznacza, że będzie część druga? Kiedy?
Sébastien: Planujemy część drugą. Pierwotny plan zakładał ukończenie nagrań w grudniu, ale się nie udało, bo byliśmy zajęci wydaniem jedynki. Skończymy tę drugą część niebawem, w przeciągu kilku miesięcy, ale nie chcę wydawać jej zbyt szybko. Wstrzymam się do końca roku albo i dłużej po to, by dać czas publiczności na oswojenie się z jedynką. To nie jest album dwupłytowy, a pierwsza część większej opowieści, która być może będzie miała więcej odsłon. W międzyczasie jesteśmy też zaangażowani w inny projekt, Atonia. Nagraliśmy album koncertowy z zapisem występu z Roadburn Festival i planujemy album studyjny. Znasz ten projekt?
MUAM: Przyznaję, że jeszcze nie miałam okazji posłuchać, ale chętnie nadrobię!
Sébastien: Pięć lat temu wydaliśmy singiel z Tomer Damsky, utwór „Kol Badai”, który ukazał się na splicie z Five The Hierophant (https://wyattdoom.bandcamp.com/album/jauneorange-split-single-2). Organizatorzy Roadburn Festival dotarli do tej muzyki i zaproponowali nam nagranie czegoś specjalnego wraz z Five The Hierophant na edycję 2022. Wystąpiliśmy w tamtym roku jednego dnia z repertuarem Wyatt E, a następnego z projektem Atonia. Pamiątką z tego koncertu jest wspomniana płyta (https://wyattdoom.bandcamp.com/album/atonia-live-at-roadburn)
Po tym występie postanowiliśmy ten projekt kontynuować, ale Five The Hierophant nie mieli już czasu na współpracę. Zaprosiliśmy więc innych muzyków z Wielkiej Brytanii i razem pracujemy nad nowym materiałem na studyjny album w podobnym stylu. Ukaże się pewnie przed drugą częścią "zamāru ultu qereb ziqquratu". Będzie bardziej jazzowy i skupiony na aspekcie wokalnym.
Spotykamy się dwa-trzy razy w tygodniu, by wspólnie tworzyć. Pracujemy też z Wyatt E. nad muzyką do gry komputerowej. Pracujemy nad dziesięciominutowym utworem na ścieżkę dźwiękową. Wiesz, ciągle nad czymś pracuję. Trzeba te wszystkie publikacje jakoś zaplanować. Tak działa ten rozrywkowy biznes (śmiech).
MUAM: To może na koniec wróćmy jeszcze na moment do tych kostiumów, w których występujecie. Opowiedz mi coś więcej...
Sébastien: Poszukiwaliśmy czegoś wygodnego, ale jednocześnie prezentującego się dobrze. Wybraliśmy się więc do teatru i skontaktowaliśmy z projektantką i kostiumografką, która pracuje także dla opery. Zaproponowała nam stroje historyczne, a jednocześnie trochę mistyczne - takie "pośrodku", jak wszystko, co robimy. Zainspirowane historią, a jednocześnie trochę fantazyjne - strój nawiązuje do ubiorów, które nosili egipscy mnisi koptyjscy. Pomyśleliśmy, że podobne stroje nosili też mieszkańcy Jerozolimy. Koptowie to najstarsi chrześcijanie świata.
Maski mają natomiast imitować brodę, którą nosiły tamte ludy, czy to w Jerozolimie, czy w Babilonie. Korzystamy też w tekstach z dwóch języków, poniekąd łącząc, mieszając obie kultury. Tu jest ten element fantazji, bo ta fuzja kulturowa nie miała nigdy miejsca. Jednak czy to jest ważne z punktu widzenia przesłania, które ma łączyć, wzkazywać wspólne korzenie? Nie wydaje mi się...
MUAM: Nie jest wam czasem ciężko występować w tych strojach? Np. latem?
Sébastien: Czasem trochę tak. Pamiętam jeden z naszych pierwszych koncertów w Polsce, w warszawskich Chmurach. Graliśmy tam w środku lata, było jakieś 40 stopni. Wtedy faktycznie było ciężko...
Właściwie to nie wiem czemu, ale nie jesteś pierwszą osobą, która o to pytała. Tak, czasem jest nam za gorąco, czasem rękawy są za długie, co wkurza, gdy gra się na gitarze, ale te stroje wyglądają fantastycznie, więc idziemy na kompromisy. To, czy jest nam wygodnie nie jest tak naprawdę ważne - gramy przecież muzykę dla bogów, starożytnych bogów i powinno być dla nas istotne jedynie to, co jest w naszych sercach. To przecież najważniejsze, liczy się sztuka! (śmiech)
MUAM: Wiesz, po prostu fani martwią się o wasz komfort z czysto ludzkiej perspektywy. A skąd pomysł na nazwę zespołu?
Sébastien: Zaczynaliśmy wiele lat temu, początkowo był to jedynie projekt studyjny, nie planowaliśmy koncertów. Graliśmy więcej drone'ów, nie było perkusji. Był to projekt na dwie gitary i wielką ścianę wzmacniaczy, przypominający doświadczenie, które niesie twórczość Sunn O))). Dwóch gości po dwudziestce eksperymentowało z muzyką i chciało tworzyć post-apokaliptyczny, pustynny klimat. Jest taka historyczna postać, gość totalnie niesamowity, który likwidował złych ludzi - legendarny na Dzikim Zachodzie rewolwerowiec Wyatt Earp. Zainspirowała nas jego historia i przyjęliśmy tę nazwę.
Gdy w 2015 roku dołączył do nas perkusista, muzyka nieco się zmieniła i pod względem atmosfery skierowała się bardziej na Bliski Wschód. Zacząłem wtedy badać własną historię. Mimo to uznaliśmy, że ta nazwa zostaje, bo chcieliśmy odróżnić się nieco od stoner-doom'owej sceny, o czym mówiłem Ci na początku. Wiesz, jest po prostu za dużo zespołów, które nie tylko brzmią bardzo podobnie, ale też mają podobne do siebie nazwy związane z używkami, czarownikami czy kosmosem. Postanowiliśmy być bardziej kreatywni i staraliśmy się tych tematów uniknąć. Nic do tych zespołów nie mam, bardzo lubię ich słuchać, ale postanowiliśmy nie dodawać jeszcze kolejnej podobnej nazwy do tego grona.
MUAM: No to wszystko jasne. Dziękuję Ci bardzo za wspólny czas, to była czysta przyjemność! Doceniam bardzo fakt, że znalazłeś chwilę w gąszczu zajęć.
Sébastien: Dzięki! Robimy wszystko sami. Ogarniamy nie tylko sprawy muzyczne, ale też cały aspekt prasowy i wysyłki we własnym zakresie. Pracuję po kilkanaście godzin dziennie, wychodzę z pracy bardzo późno. Wysyłam setki paczek tygodniowo, to horror, ale wiesz jak to jest. Było mi bardzo miło się spotkać. Do zobaczenia na trasie!
"zamāru ultu qereb ziqquratu Part 1" Wyatt E. ukazał się 10 stycznia 2025 roku
Albumu możecie posłuchać tu: https://wyattdoom.bandcamp.com/album/zam-ru-ultu-qereb-ziqquratu-part-1
ENGLISH VERSION
Masked, dressed in unique costumes, straight from the desert and ancient times, they present music that takes you on a journey into the unknown, to the times impossible remember. Wyatt E. - an extraordinary band with an absolutely unique idea for the sound, the story and visual aspect of art.
Delving into the concept that defined the work of this Belgian band, I had a pleasure to talk with the founder about history, the Old Testament, the Babylonian ancient times, personal heritage and the special connection with the Polish audience.
MUAM: Nice to meet you and see you without the stage outfit! I've seen you a few times performing on stage and I was impressed by the whole presence. So where did the idea for the outfit come from?
Sébastien von Landau:
It has a few various origins I would say. Showing our faces
was not the point, we did not want to make the band personal or all about ourselves, it’s not like we’re looking for a gratitude in
people’s eyes. It’s
also a matter of us to keep some distance between what’s going on on
stage and after the show. We really don’t like this rock star attitude. We are normal people who have normal lives.
The fact that we’re navigating some sort of entertainment industry is also important. We wanted to have something that would fit the music and take people in the audience on a trip along with us - it's a play, like in the theater/cinema situation. People in theater also wear costumes, they want to invite you to the universum created in the play. Our music is very cinematographic, so we decided just not to be normal stoner-doom guys.
MUAM: That’s what I imagined in fact. I’m glad it looks like that. So it’s a full concept – the music, the presence on stage and the idea for the records…
Sébastien : yeah, the design of the record as well – it’s all connected to the story…You've said you’ve been seeing the band? Where?
MUAM: In Gdańsk, Poland, 3 times actually - in Drizzly Grizzly and Wydział Remontowy.
Sébastien : We usually don’t show our faces on stage, but if you come after the show at the merch table, I’m there without a mask, so you’ve probably seen me. I like meeting people and really enjoy talking after the show.
MUAM: Seems like yeah, but I did not realise that you played on stage. I'll keep this in mind. Before we come back to the shows I'd like to ask you for this concept story. It's strongly connected with the ancient history, am I right? Or is there something more?
Sébastien: My father’s side of the family, actually my grandfather of my father side, are Jewish people from Leipzig. Both my grandfather and his father were orphans at the young age, so they did not have much information about their own past. They were more socialist Jewish than synagogue Jewish - they did not believe in God.
Like 10 years ago I wanted to look into that past and start to dig into where I was from. I've learned that they moved from Germany to Belgium in the middle of 19th century, we don't have many retranscripted sources, but I looked into what I've found. When we started the band, I wanted to make something personal out of it, so I picked this episode of the Old Testament, where Jewish people from Jerusalem are abducted by king Nebuchadnezzar II to Babylon, in the 6th century BC.
Because I could really reflect on that story, but this exile led to lots of tracks of where you come from. I thought that this piece of history could also echo in different people’s hearts because it’s bigger than just me and my history. It was so long ago that nobody could say that this is my story and be affected by it direftly, because it’s like 26 centuries before today.
So I decided to take that episode and try to make something interesting out of it, so the costumes, the imagery and my background all felt legitimate in a way. I consider myself kind of half-Jewish, even though I have not been educated in a faith atmosphere. My parents are both radical atheists, but I wanted to connect with that history, so a band was a good way to do so. My bandmates were interested and decided to accompany me in this trip.
MUAM: You've impressed me with this connection of the personal history with ancient background. While listening to your music what came to my mind is that this connection to the ancient history might be seen as a kind of contrast to the online world, the fast tempo of today’s life. I feel it's harder now to feel or create a strong connection. All the devices we use lack the soul, the feeling. The aspect of reality is missing. What do you think?
Sébastien: I’ve never seen it that way actually, never made that connection because with this band we try to avoid the presence. Today - what does it mean? It's my reality, your reality, reality of someone living in the US, Middle East, Africa. People
tend to be very offended sometimes, because everything is about „me me
me”, like „this is about myself” and that’s something we don’t want to
give a response to, because there’s a controversy, misunderstanding and
then can be also hateful speech.
Our aim was to make this band something unrelated to today, not connected to everyday life, so everybody could gather around and connect, simultaneously not beeing too close to the story, not to make anybody anxious or offended. I see the point with the internet, like I’ve actually never asked myself this question before.
MUAM: Which language do you use in the lyrics?
Sébastien: The lyrics are written both in aramic - the language spoken in Jerusalem at that period of time, and the akkadian - the language of the Babylon people. The first one is only spoken by Tomer Damsky, a singer from Jerusalem, she's in charge of all the aramic lyrics. The second one is used by other singer, Nina Saeidi, who, just like me has never studied it properly, only using the historical sources , because it's a dead language. Like clay tablets - our historical legacy, found in the area of Iraq and Iran.
MUAM: I see. So the story you're telling through music is strongly based on historical facts or just a free interpretation of life in ancient times, a kind of fantasy?
Sébastien: Depending
on the truth and the faith you place in the books – there are people
that think that what’s going on in the Old Testamet is a fantasy. Our story
is also connected to some actual written sources, so I think the
reality is in the middle, in between the holy texts and the
archeological sources that we got, so this is not 100% real and it’s not
unreal. There are actual sources prooving that the battle happened, the event can be considered historical, but in case of religious doctrines it's a different story... But this is entertainment industry, you know.
I’m not sure that satanical black metal bands have lyrics related to
something really real, it’s the other side of the piece. The movie is never real too, always a bit romanticized, interpreted in a way.
MUAM: I see the point. So how do you feel in this entertaining industry? I feel this band is something bigger than just entertainment - strongly connected to the soul, the feeling.
Sébastien: That’s true. We’ve started this band to make something bigger than ourselves, something that connect on the artistic level. Art in general has this holy atmosphere that can connect people, either it’s modern art, paintings, sculptures, movies or music - something bigger than us, but when we perform live this is pure entertainment, it’s not like a cult or ritual. But when you’re at home and have this record to listen to digitally or physically, and you’re all alone with yourself or couple of friends, the connection is there. The connection happens because somebody is listenning to your stuff, somebody feels connected, but the feeling is very personal and I don’t want to change people’s minds either…
Otherwise, all the tour business, recording business is a part of an entertainment business. The meetings, concerts, festivals are actual events when you present something in front of the audience. I know that there are people telling, we do that only because we feel the need to play that kind of music and I understand, I know the feeling, but the moment, when there’s a booking agent involved, venue and everything’s planned in 6 months or a few years in advance - this is business, I mean not strictly in a way that’s money involved, but witha all the planning, the paperwork to do, you cannot say like „let the moment happen”.
MUAM: You're absolutely right, however for the listeners, the audience attending your shows it's still something personal, an experience, sometimes even a ritual...
Sébastien: And it is, yeah. It’s something that you cannot touch, only connect with your head and heart, I do connect with that, otherwise I could not do it, I would do something different, but I cannot say this is it, because it's unperceptible - I can’t show it, point it with my finger. It’s something bigger than that. If you felt it, mission is a success and I think many people who are coming to our shows have this in common. Everybody connects with the art and the story and that’s the most beautiful part of it actually.
MUAM: What made you choose Gdańsk to play a few times?
Sébastien: I think it’s a really cool place to play! We have a special connection with Poland. When we started playing live, the first festival offers where from Poland. We played bigger events in Poland before in our own country, in Belgium - the Red Smoke Festival and Smoke over Warsaw and those were among the two first festivals we ever played even way before we played any festivals in our country. Believe it or not, but we have more listeners in Poland than we actually have in Belgium. I know, Poland it’s way bigger country, but the distance it’s not as easy to go and play, that needs to be planned in advance.
Poland has always been a must-go for us during the tours because we’re also picking the cities where promoters are interested in you, and people are interested – Gdańsk, Warsaw of course and Cracow were like 3 cities where we had good response from the audience, so we’re definitely going to keep the cities in the tour routine.That last time at Mystic Festival it was full packed, so I imagine that next time we’re going to Gdańsk, there will be people showing up at the show because they’ve discovered us there. And this is one of the major cities in Poland, so why not… Is it surprising to you ?
MUAM: It's so heartwarming. Actually it is quite surprising, because most of the bands from abroad play only in Warsaw or Cracow nowadays, due to many factors, mostly logistics and the audience interest. There is a problem here to book bands, despite of course the festival situation like Mystic.
Sébastien: The place where Mystic Festival takes place, the Drizzly Grizzly venue, it’s the same venue where we played with Messa and Wydział, like two streets further.
.
MUAM: Yeah, Wydział Remontowy, it’s near, still in the industrial area…
Sébastien: I think it’s a very interesting city, also having a very interesting past with Solidarność and this industrial area is very intriguing even beside the music. But yeah, for example we’ve never played in Łódź, Poznań, Katowice….I hope we’ll play there as well... it’s not we’re going to pack a thousand capacity venue. I’d rather have 6 different gigs in front of 2-3 hundred people than only one very big arena show.
MUAM: So you prefer the smaller concerts and the energy there…
Sébastien: I prefer the atmosphere of smaller concerts, that’s right, but we need those festivals for thousands of people because that gives us the opportunity to do smaller shows later and come back. It’s opening the audience, so it’s a ballance in between major events and club shows.
But I’d rather play in front of 2-3 hundred of people for 6 days than 1 day because then I have 6 days to meet people after the show and fewer amount of people one time, so I can give them more time. If I play one big show I can only speak to less than one per cent of the audience… Music has always been a way for me to discover new cultures, meet people, visit places and being interested in art, so I want to keep it that way.
MUAM: Let’s switch to the new album… It’s somehow different from the previous ones. I may say it’s more proggressive in a good way…
Sébastien: I can see the point. Yeah…
MUAM: Meaning more melodies, the singers involved, connecting somehow to Dead Can Dance music…
Sébastien: Good reference 😊
MUAM: musically also, it’s not only stoner doom, but there’s more, melodies, new ideas...
Sébastien: I think two previous albums were also in that circle… somwehere in between post metal, progressive, doom, stoner, sometimes also atmospheric black metal, somewhere in the middle. But with this album, I don’t know, you’re not the first person telling me this which I agree but I cannot explain why...
MUAM: Maybe it's the power of melodies...
Sébastien: More songs mean more melodies 😊That was the point as well. We used to have like 20 minute songs, one for a side of the album and when we started working on this one we had so much stuff in the treasure box - big amount of different melodies. We did not want to do another album of Wyatt E of 1 song per side, we want to have more diversity in the music, we just change the paradox, because before we felt like we have to fulfill the one side of the album with one song, twice.
We've decided - let’s just write songs once, with themes that are coming back. We play – I would not call it – verse chorus verse, but more repetition of the momentum within the songs. Shorter songs also mean more diversity. So does that make us more progressive? You said so. I don’t know why, because to me it’s all the same, I mean I prefer this album than the previous ones, but I cannot tell which one is honestly the best or the one that will connect more to people. Some melodies are very catchy, I can feel it.
One more thing – stoner-doom scene is very conservative, not in a way politically speaking, but hermetic in a way of song composition. It’s the same riff from Black Sabbath. I love this legendary band and those bands who pay tribute to them and I really enjoy seeing them on stage but I was like – what’s the point of us to make something different conceptually, if we make the same music over and over again? Let’s do sth really different, do not copy ourselves, be more creative. I like it when I hear it, but I don’t want to play that kind of music.
MUAM: I see. "zamāru ultu qereb ziqquratu" was released as a part 1. Does it mean there will be a part 2? When?
Sébastien: There will be a part 2. The first plan was to finish it in December, but it did not happen, we were busy with the release of the album. It will be finished soon, meaning a few months. I don’t want to release it too early, this year, I want to wait. Maybe not even next year. This is not a double album. This is the 1st part of the story we want to tell. Maybe there will even be more parts.We have to make this album live its life and don’t want to rush it and regret that I did not give it enough time.
Plus in the meantime we’re also involved in another project, Atonia, we made a live album from Roadburn and there will be a studio album too. Are you familiar with this project?
MUAM: I have to admit I'm not, but I'll check it with pleasure!
Sébastien: 5 years ago we released a single with Tomer Damsky, the song „Kol Badai” that was released on a split with the English band Five The Hierophant. (https://wyattdoom.bandcamp.com/album/jauneorange-split-single-2) and somehow people at Roadburn got that record and they invited us to create something special together for a festival.
So in 2022 we played at Roadburn with Wyatt E and day after we had this performance under the name of Atonia and we made a live record out of it. ((https://wyattdoom.bandcamp.com/album/atonia-live-at-roadburn)
Since then Five The Hierophant is not involved in a project, but we love that band so much, that we recruited different musicians from the UK and we are working on a studio album with new material and this probably will be released in between Wyatt’s part 1 and part 2. It’s more jazzy.
We are meeting each other not in a daily basis but at least 2-3 times a week to create new music. There's always something new to do. We recently worked on a score for a role play game, invited by a French company. Inside a box they are putting a CD with a soundtrack to parts of the game and we were asked to compose music to a part of it, a 10 min long track, that will be published in 1-2 years. I constantly work on a new stuff. That is entertainment business. You need to plan in advance 😊
MUAM: One of the last questions - time to get back to the outfit. Please tell me more about the origins of the idea...
Sébastien: When we decided we’ll have the outfit on stage it had to be comfy. We went to the theatre in our city and tried to meet people making costumes and we found a costume designer and costume teacher who also works for the opera – she proposed us the offer – in between a historical approach and something more mystical, it’s always in the middle. There are some parts inspired by the real costumes and the fantasy ones, the gawn is inspired by the ones Egyptian coptic monks wore, we thought that this can be familiar to what the people in Jerusalem wore at that time…
Those are most ancient Christians in the world. The outfit also needed to be comfy in a way we’re moving on stage. The masks are only there to interpret the beard of the people there at that time, whether it is from the Jerusalem people or from the Babylon people. We always also keep this unchosen side, we’re telling a story of the people of Jerusalem who were abducted and sent in exile to Babylon, in a way we are those people because I connect to them but we are meant to settle down in Babylon some day and we need to merge those two cultures – that’s why there are both akkadian language and aramic language and the outfit is a bit of a mixture of the whole thing and that’s where the fantasy is because this fairly never existed. But is it important for the mission that we are trying to achieve, to connect people? I don’t think so…
MUAM: Isn’t it hard to play in those outfits?
Sébastien: Sometimes it is, yeah. I remember one of the first gigs we’ve played in Poland, in Warsaw, in Chmury. We played this venue in the middle of the summer and it was like 40 degrees. There was a heat wave in central Europe… this was a though time. It’s a question people ask me – I don’t know why… because this is so not important 😊 Yeah, ok it’s warm, the sleeves are too long to play the guitar, it’s a bit annoying, but the way it looks is so great that it’s a compromise that I’m ready to do.
Like I say, it’s music for Gods, ancient gods, we only have to care about like what’s going on in our heart. That’s the most important thing!
MUAM: You know, fans are worried and want you to feel good on stage. What about a band name then?
Sébastien: When we started this band, which was not the Wyatt E. you know today, a very long time ago, but it was only a rehersal space. We never played live and the music was way more drone’y than today – there were no drums, only 2 guitars, with the wall of amps. like totally Sunn O))) experience.
We were 2 guys in their 20s trying to experiment with sound and the music sounded a bit post-apocalyptical western, and in the western history there was a historical character, called Wyatt Earp, a US marshall, a true legend of the West. The guy was a badass, shot down a large amount of bad people, so our music was like deserty, but US.
When we meet with a drummer back in 2015 and the atmosphere changed drastically, we started to be a desert band from the Middle East, that’s also the time I strted this introspection about my roots.
We were like – are we going to keep that name and play doom, stoner? There were so many bands with weed, dope, bong, like Bongzilla, Dopelord, Dopesmoke... This is fine, I have no problem, but I did not want to head into those inspirations like drugs, wizards, space references. So we kept the Wyatt E. name.
MUAM: Everything's clear. Thank you so much for your time, I deeply appreciate. It was so nice to talk to you!
Sébastien: We do everything by ourselves – all the press, interviews, also packages, the whole bandcamp. I have hundreds of packages to do during the week, I work like 20 hours a day – I’m staying super late in the office and then I’m back in the morning. It’s hell 😊 Thanks, it was really nice to chat and see you on tour soon!
"zamāru ultu qereb ziqquratu Part 1" Wyatt E. was release on 10th January 2025
You'll find it here: https://wyattdoom.bandcamp.com/album/zam-ru-ultu-qereb-ziqquratu-part-1