Algorytmy serwisów społecznościowych są dla mnie niezmiennie nieodkrytą zagadką, ze szczególnym uwzględnieniem ścieżek popularności poszczególnych treści na platformach takich jak TikTok, bazujących na krótkich filmikach i rozpraszaniu uwagi. Chwytliwa melodia, wchodząca w umysł fraza, która powtarzana zostaje w głowie, wykorzystywana raz za razem w kolejnych niekoniecznie związanych z muzyką kilkudziesięciosekundowych rolkach sprawia, że ni stąd ni zowąd niektóre piosenki zyskują gigantyczną rozpoznawalność, stając się wiralami. Dlaczego akurat te konkretne, a nie inne? Co o tym decyduje?
To sprawa nieodgadniona, ale o tyle istotna, że czasem zdarza się tak, ze ta popularność trafiła w bardzo dobry zespół. Tak właśnie było z triem Boa, które dzięki temu skokowi rozpoznawalności reaktywowało się po latach, nagrało świetną płytę i ruszyło w trasę koncertową. Brytyjska grupa skończyła swoją europejska trasę w stolicy i zagrała dla niemal kompletu publiczności w warszawskim Palladium, witana euforycznymi owacjami.
Wspominając stare dobre czasy...
Sympatia do danych dźwięków to często bardzo subiektywne odczucie, ale są pewne cechy które sprawiają, że dana muzyką ma uniwersalny charakter. To szczerość wykonania i melodia, która da się nucić. To działa niezależnie od wieku, płci, statusu i wszelkich innych uwarunkowań, które zwykle, zamiast łączyć, dzielą.
Młode pokolenie w ostatnich latach zasłuchuje się nie tylko w produkcjach zdominowanych przez autotune, ale chętnie oddaje się nostalgii za minionymi czasami - tymi bez telefonów, bez przeprodukowanych piosenek, bez wszechobecnego pędu do kariery i nieustannego dbania o idealny wizerunek. Sięga po to, co prawdziwe, stworzone z serca, z miłości do muzyki. Wybiera piosenki przystępne, grane na instrumentach, bez playbacku. Tym samym trafia na muzykę rockową, alternatywną, psychodeliczną, którą obdarza sympatią i zaufaniem.
Zaistnieć po latach
Ten nostalgiczny trend to szansa dla obu stron - dla odbiorcy, który ma szansę poznać coś, co dawniej było cenione, a także dla artysty, który dociera do zupełnie nowej, niekiedy niespodziewanej publiczności. Nieprawdopodobną popularność dzięki pewnemu algorytmicznemu zbiegowi okoliczności zyskała brytyjska grupa Boa, której utwór "Duvet" sprzed dwóch dekad zyskał nowe życie, stając sie tiktokowym hymnem, z którym zaczęły utożsamiać się zastępy nastolatków na całym świecie. Grupa reaktywowała się, wydała nową płytę po latach i wyruszyła w trasę, której europejską odsłonę zakończyła w Polsce, witana owacyjnie.
Euforia i porozumienie z fanami
W Warszawie muzycy zostali przyjęci euforycznie i entuzjastycznie. Tak głośno i tak czysto śpiewającego tłumu, który znał wszystkie teksty wszystkich piosenek dawno nie słyszałam. Tak fajnie i zgodnie bawiącego się, kołyszącego się i klaszczącego do rytmu, dopingującego zespół dawno nie widziałam. To niezwykle cieszy, a jeszcze bardziej dlatego, że Boa gra naprawdę dobrze i ma świetne piosenki. Wzruszeni muzycy nie spodziewali się takiej reakcji - w oczach wokalistki i liderki zespołu szkliły się łzy, uśmiechy nie schodziły z twarzy muzyków. Dawno też nie padło tyle pochwał w stronę publiki, która naprawdę się nie oszczędzała. Fani dopingowali muzyków, a na finał niektórzy z nich, w dowód wdzięczności za emocje, których dostarczyła im twórczość zespołu, obdarowali artystów własnoręcznie przygotowanymi rysunkami.
Dobry, równy koncert
Wokalistka śpiewała ile sił w płucach, z utworu na utwór rozkręcając się coraz bardziej. Z pasją grała też na gitarze. Studyjne trio w koncertowej odsłonie rozrosło się do 5 osób, a brzmienie utworów prócz gitar, basu i bębnów, wzbogaciły skrzypce, klawisze i dodatkowa warstwa gitar. Półtorej godziny minęło błyskawicznie. Wybrzmiały utwory z nowej płyty na czele z "Whiplash" i "Worry", jak i starsze kompozycje. Całość zwieńczył trzyutworowy bis z kropką nad i, ukochanym "Duvet".
O dobre otwarcie zadbały rodzime Komety, proponując rock'n'rollowe piosenki podparte punk rockową energią. Półgodzinny set tria rozgrzał publiczność, która nie szczędziła polskiej, zasłużonej kapeli wyrazów uznania.
Dobra muzyka zawsze się obroni
Był to przemiły i zaskakujący wieczór, dający nadzieję na to, że szczerość, umiejętności i fajne przesłanie maja jeszcze jakieś szanse, by dotrzeć do odbiorcy. Okazuje się ze dobra muzyka zawsze się obroni i niezależnie od czasów i trendów, prędzej czy później zawsze znajdzie swoje miejsce. Fajnie że są takie zespoły jak Boa i super, że ktoś chce ich słuchać. To bardzo budujące.
Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu: