Niepokoje, zaburzenia snu, ogrom emocji i techniczna precyzja. Album, którego słucha się z przyjemnością, choć wymaga niemało uwagi i zaangażowania. Dream Theater wracają z nowym albumem w klasycznym składzie, z wybitnym Mikiem Portnoyem na perkusji i w świetnej formie. Jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów 2025 roku to propozycja dla fanów wyrafinowania, muzycznych opowieści i instrumentalnej precyzji.
Jak przykuć uwagę w czasach rozproszenia?
W dobie szybkich strzałów, trzydziestosekundowych rolek, natłoku postów, wiadomości i bodźców, wykrzesanie energii na wnikliwe wysłuchanie ponad godzinnej opowieści to nie lada wyzwanie, któremu trudno będzie sprostać kolejnym pokoleniom uzależnionym od telefonów komórkowych, nieustannie sprawdzającym powiadomienia, reakcje, zasięgi.
Warto jednak podjąć to ryzyko, tym bardziej w przypadku albumu kompletnego, który broni się nie tylko technicznym kunsztem, precyzją wykonania i wyrafinowaniem, ale też emocjonalną głębią. Dream Theater to absolutni mistrzowie w swoim fachu - wybitni instrumentaliści, z doskonałym wyczuciem, ale też artyści, którzy potrafią opowiadać pasjonujące historie. Bezpośrednie spotkanie z taką sztuką to doświadczenie bardzo budujące, napełniające nadzieją na to, że w chorych czasach, gdy to, co wartościowe praktycznie nie ma już znaczenia kosztem popularności i atencji, jest jeszcze odrobina miejsca dla albumu przemyślanego, dobrze zagranego, nagranego i o czymś.
Jak ważne są sny?
Parasomnia to zaburzenie snu, związane ze snem niespokojnym, przerywanym, odczuwaniem różnych zjawisk w trakcie przejścia między fazą głębokiego snu i czuwania, a także w trakcie marzeń sennych. Koszmary, niepokoje, przerwy w nocnym wypoczynku, lęki, które trudno opanować, powracające tuż przed zaśnięciem różne niekoniecznie potrzebne obrazy w myślach - te wszystkie efekty wywołuje współczesna rzeczywistość, przesycona bodźcami, natłokiem złych informacji, stanami lękowymi i za szybkim tempem.
Wirtuozi podejmują zagadnienie zaburzeń sennych, takich jak koszmary, lunatykowanie, paraliż senny na swojej płycie, podając je w formie historii, które z jednej strony mrożą krew w żyłach, jak ta o morderstwie żony, którą lunatykujący zabójca pomylił z intruzem, z drugiej zaś rozczulają, jak ta o bohaterze, który czuje się naprawdę sobą jedynie, gdy śni. Wszystkie te historie choć opowiadają o konkretnych przypadkach, mają uniwersalny wydźwięk, zachęcając do refleksji nad tym, co nas otacza i raz jeszcze poszukania w stercie śmieci i nieistotnych spraw tego, co naprawdę cenne i ważne.
Dbając o równowagę
Sen to niezwykły stan, niezbędny każdemu z nas, by zachować równowagę. To metaforyczny czas marzeń, podróży do innych "światów", przerwa dla umysłu, ale też niesamowicie potrzebny czas odpoczynku, który pozwala zachować zdrowie i dobrą formę, szczególnie w tak intensywnym okresie, jak ostatnie lata.
Nie dając się natłokowi, w kontrze do pędu życia Dream Theater pozostają sobą i pielęgnują zespołową tożsamość najlepiej jak potrafią, starając się dać z siebie maksimum, póki jest ku temu energia i przestrzeń. "Parasomnia" to album napisany wspólnie zarówno na poziomie muzyki jak i tekstów. W układanie słów zawartych w poszczególnych kompozycjach zaangażowani byli nie tylko wokalista James LaBrie, ale także gitarzysta John Petrucci i wspomniany perkusista Mike Portnoy, który wraz z Petruccim śpiewa także w chórkach. To wspaniałe, prawda?
Wirtuozeria kontra piosenki
Wirtuozerskie popisy na gitarze, piekielnie skuteczne partie perkusji, świetne wyczucie rytmu i połączenie wyrafinowania z melodiami - od pierwszych minut słychać wyraźnie, że jest to album Dream Theater, którzy po raz kolejny zapraszają do swojego muzycznego świata. Mistrzowie są w świetnej formie - płyta brzmi potężnie, angażująco, melodyjnie. Każdy z muzyków ma swoją przestrzeń, by pokazać swój niebywały talent. Co ciekawe, te popisy nie przysłaniają opowieści. Są na tyle wyważone, że nie ginie wśród nich zespołowy charakter. Słucha się tej muzyki po prostu świetnie, szczególnie w tych mocniejszych, bardziej intensywnych momentach. Jak przystało na progresywny album są tu tak zwane długasy, wśród których króluje niemal dwudziestominutowy, finałowy "The Shadow Man Incident", ale nie ma to żadnego znaczenia, bo jest to materiał, którego po prostu najlepiej słucha się w całości, od początku do końca. Tylko czy odbiorca znajdzie jeszcze ponad siedemdziesiąt minut na to, by w spokoju oddać się niezakłóconej niczym przyjemności obcowania z muzyką? Tu może niestety być różnie..
Dla wszystkich, czy jednak niekoniecznie?
Jak poradzi sobie w tych niełatwych czasach nowy album Dream Theater? Jak odnajdzie się w internetowej rzeczywistości? Czy trafi jedynie do wiernych, wieloletnich fanów, którzy od lat kupują albumy zespołu? Czy zainteresuje się nim ktoś z młodszego pokolenia, które dopiero odkrywa to, co nie przystaje do tiktokowych trendów, zagrane jest na serio, przez tych, którzy grać potrafią, a nie z pomocą autotune? Czas pokaże. Mam nadzieję, że będzie to całkiem spore grono osób.
Z pewnością jest to materiał, który świetnie obroni się na koncertach, Dream Theater wyruszą najpierw w trasę po Stanach Zjednoczonych, a następnie zawitają do Europy. Ku uciesze fanów zawitają także do Polski. Wystąpią na początku wakacji - 23 czerwca w Operze Leśnej w Sopocie. To świetny pomysł, by połączyć wypoczynek nad morzem z celebracją muzyki. Na występ mistrzów zaprasza Winiary Bookings, a bilety znajdziecie na www.winiarybookings.pl