sobota, 8 lutego 2025

Trzy oblicza mroku, czyli o występach Doli, Krzty i SOMY w Drizzly Grizzly

Potęga brzmienia, ściana hałasu, przytłaczająca energia i moc stroboskopowych świateł - czy to przepis na udany wieczór? Dla miłośników ekstremalnych doświadczeń i muzyki eksperymentalnej, otwartych na niebanalne dźwiękowe zestawienia, jak najbardziej. Takich emocji dostarczyli w czwartkowy wieczór Dola, Krzta i SOMA, którzy zagrali w stoczniowym Drizzly Grizzly.


 

Choć miałam przyjemność doświadczyć na żywo muzyki każdego z występujących tego wieczoru zespołów kilka razy już wcześniej, w tym zestawieniu zaprezentowały się jeszcze potężniej i jeszcze pełniej.

 Techniczne, połamane brzmienia, którym najbliżej do post metalu to domena trójmiejskiej Somy, która wciąż poszukuje pomysłu na siebie. Było to moje trzecie koncertowe spotkanie z tymi dźwiękami i chyba najlepsze z dotychczasowych. Po intrygującym występie na Sea You Music Showcase i totalnie odmiennym koncercie przed The Omnific i Cynic w Warszawie nie byłam pewna, czego oczekiwać i czy jest to muzyka dla mnie. Tym razem zagrali jako kwartet, z saksofonistą i był to naprawdę dobry występ - energetyczny i ciekawy.  

Krzta to zespół szczery i konkretny, który nie bawi się w ozdobniki. Skutecznie przejeżdża po słuchaczach walcem, miażdżąc bębenki i rozrywając serce. Kamil, Kuba i Andrzej wrócili na scenę po dłuższej przerwie. Słuchając chłopaków w Drizzly Grizzly zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi ich oczyszczającej energii - rozgrzewającej hałaśliwym brzmieniem, a jednocześnie przeszywającej chłodem do szpiku kości, Krzta gra muzykę niełatwą, ale bardzo klimatyczną. Mam nadzieję, że niebawem pojawi się nowy album - w końcu od rewelacyjnej płyty "Żółć Niszczenie Zgliszcze" miną w tym roku cztery lata.

 


Choć wszystkie koncerty tego wieczoru były naprawdę potężne, finał był absolutnie bezkonkurencyjny. Dola to zespół wybitny - poszukujący, stawiający sobie wyzwania, zręcznie balansujący na gatunkowym pograniczu. Trio gra w innej lidze - nikt w naszym kraju tak zręcznie nie łączy jazzowych improwizacji z black metalowym wykopem i progresywnym wyrafinowaniem, a także nie opowiada  poprzez muzykę z takim przekonaniem o tym, co ważne.

"Tabernakulum" to album kompletny, totalny, miażdżący emocjonalnie i niosący wymagającemu odbiorcy multum doświadczeń. W Drizzly Grizzly wybrzmiał w pełnej krasie, zwieńczony niezwykłą, hipnotyzującą kompozycją "A Światłem Jest Gniew". 


 Maras po zejściu ze sceny podkreślał, że był to dla zespołu bardzo trudny wieczór i nie wszystko poukładało się dźwiękowo tak, jak chcieli. Jeśli tak brzmieli w Drizzly Grizzly, trudno mi sobie wyobrazić, jak wielkie pokłady talentu jeszcze w nich drzemią. Z pewnością zaprezentują je przy kolejnych okazjach

Są niesamowici. Z każdym kolejnym albumem, choć wydaje się to coraz bardziej nieprawdopodobne, są jeszcze lepsi. Każdy kolejny koncert dostarcza zaś nowych emocjonalnych doznań. Cieszę się, że mogę po cichutku przyglądać się temu, jak kolejny fantastyczny zespół pnie się do góry po szczeblach kariery - powolutku, konsekwentnie, świadomie. O to chodzi.



Więcej zdjęć z koncertu znajdziecie tu:

Dola: https://www.muamart.pl/index.php/dola/

Krzta: https://www.muamart.pl/index.php/krzta/

Soma:  https://www.muamart.pl/index.php/soma/