wtorek, 18 marca 2025

Colin H. van Eeckhout (AMENRA): Polska to bardzo inspirujący kraj dla takiego zespołu, jak AMENRA

Uwolnić emocje, oswoić ból, ciężar, traumę, okiełznać smutek - o tym, że muzyka ma lecznicze właściwości wiadomo nie od dziś. Także ta najbardziej ekstremalna. Mrok to nieodłączny element twórczości belgijskiej grupy AMENRA, która od ponad ćwierć wieku uwalnia najgłębiej skrywane emocje podczas scenicznych rytuałów, proponując spójne muzyczno-wizualne, dopracowane opowieści i jedyne w swoim rodzaju koncertowe doświadczenie.

Wokalista i lider grupy, Colin H. van Eeckhout jest niezwykle ciepłym, uprzejmym człowiekiem, który rzucił na sztukę, którą tworzy wraz z przyjaciółmi zupełnie nowe spojrzenie. Spotkaliśmy się wieczorem, po długim dniu pracy, by porozmawiać nie tylko o dwóch nowych minialbumach zespołu, ale przede wszystkim o sztuce i emocjach jej towarzyszących - o ponadczasowości czarno-białego minimalizmu,  doświadczeniach festiwalowych i o nadchodzącej trasie koncertowej.

 

 
(English version below)

 

 

Między Uchem A Mózgiem: Dzięki, że znalazłeś czas przed trasą i premierą nowego wydawnictwa, to dla mnie zaszczyt. Jak Ci minął dzień?

Colin H. van Eeckhout: To ja dziękuję! To był dobry dzień. Jestem trochę wykończony, bo malowałem cały dzień... 

 

MUAM: Ojej, co malowałeś?

Colin:  Budujemy nową przestrzeń na próby, nowe studio. Pracujemy nad nim wspólnie i dzisiaj malowaliśmy ściany, montowałem też oświetlenie. To była świetna zabawa! 

 

MUAM: Jestem pod wrażeniem! Czyli przymierzacie się powoli do prób przed nadchodzącą europejską trasą?

Colin: Tak, mieszkamy wszyscy w pobliżu, więc możemy się spotykać przynajmniej raz w tygodniu. Pracowaliśmy ostatnio trochę nad aranżacjami, ale nasz perkusista wyjechał teraz na kilka dni pojeździć na snowboardzie, więc zamiast prób zajmujemy się urządzaniem przestrzeni. A co tam w Polsce? Jak minął Twój dzień?

 

MUAM: Bardzo miło, dziękuję! Pisałam przez cały dzień. Poza tym z takich bardziej artystycznych działań zajmuję się fotografią. 

Colin: To bardzo trudna praca takie codzienne pisanie, dobieranie słów, znajdowanie odpowiedniego rytmu. Są na pewno dni, kiedy jest wena i praca idzie płynnie, ale niekiedy też walczy się z tym, by znaleźć właściwe słowo...

 

MUAM: Masz całkowitą rację. Podobnie jest z pisaniem tekstów utworów, prawda?

Colin:  Po części tak, ale to trochę inna specyfika, bo możesz poczekać na ten właściwy czas, posłuchać serca. To nie jest mój faktyczny zawód, więc nie jestem zobowiązany wpisywać się w określone ramy czasowe. 

 


MUAM: Rozumiem, co masz na myśli. AMENRA zaczyna teraz nowy rozdział, prawda? Podjęliście współpracę z nowym ogniwem, z basistką, Amy Tung Barrysmith, która współtworzy też duet Year Of The Cobra. Zdecydowaliście się zaprosić do współpracy muzycznej dziewczynę, po raz pierwszy w historii zespołu.  To bardzo ciekawa zmiana. Jestem bardzo ciekawa, jak wpłynie na zespołową energię.

Colin: Amy była pierwszą osobą, która przyszła nam do głowy, gdy nasz poprzedni basista, Tim de Gieter poinformował nas, że chciałby zakończyć współpracę. Zastanawialiśmy się wtedy, kogo znamy i kto pasowałby do nas pod względem muzycznym, jak i pod kątem osobowości. Wiesz, im starsi jesteśmy, tym ważniejsze staje się dla nas to, by otaczać się ludźmi, z którymi się dobrze czujemy. Spędzamy ze sobą dużo czasu, więc to, by ten czas był owocny, musi nastąpić porozumienie na poziomie czysto ludzkim. Ono jest nawet bardziej kluczowe niż podobne spojrzenie na muzykę. Muzyka, którą tworzymy w ramach AMENRA wiąże się dla nas z ogromem emocji i silnie oddziałuje na nas samych, więc musimy dobrze się rozumieć, przede wszystkim jako ludzie. Rozumiesz, o co mi chodzi?

 
MUAM: Oczywiście!


Colin: Pomyśleliśmy o Amy, bo znamy ją już jakieś 10 lat. Poznaliśmy ją i jej męża, gdy byliśmy w trasie po Stanach Zjednoczonych i graliśmy w Seattle. Po koncercie spędziliśmy razem trochę czasu, poszliśmy na kilka drinków. To było jedno z tych spotkań, podczas których poznajesz ludzi, a tak naprawdę masz wrażenie, jakbyś znał ich od dawna, tak dobrze się rozumiecie. To jedni z tych ludzi, z którymi czujesz momentalnie więź i wiesz naturalnie, że trzeba o nią dbać. Pomyśleliśmy więc, że zapytamy Amy, czy nie chciałaby zastąpić Tima na trasie po Stanach kilka miesięcy temu. Świetnie nam się razem grało i po tej trasie porozmawialiśmy otwarcie i zaproponowaliśmy jej dołączenie do zespołu i zostanie naszą oficjalną basistką. Logistycznie nie jest to najwygodniejsza sprawa, bo Amy mieszka w Seattle, ale damy radę. Na bieżąco damy sobie radę we czwórkę. Zawsze tak było, więc taka forma pracy nad muzyką jest dla nas naturalna.


MUAM: To faktycznie wyzwanie, a sam wpływ kobiecej energii to bardzo ciekawe zagadnienie...   

Colin: Na naszych poprzednich albumach gościło wiele kobiet, przede wszystkim na Mass III, Mass II i Mass I. Kocham tę energię, która rodzi się pomiędzy ludźmi, którą generuje np. zróżnicowanie wokali na męskie i żeńskie. Ta relacja między ludźmi jest pomostem do opowiedzenia bardzo uniwersalnej historii, z którą każdy może się utożsamiać. Nie mogę się doczekać, aż będziemy tworzyć z Amy i jestem bardzo ciekaw wyników naszej pracy. Każda zmiana składu zmienia nieco zespołowe DNA. Rdzeń pozostaje stały i niezmienny, ale otoczenie ulega zmianie. Ciekawe, jak to wszystko zabrzmi... 


MUAM: Tak, ciekawe zarówno pod kątem studyjnym jak i scenicznym. Te dwa minialbumy, które ukazują się pod koniec marca nagraliście jeszcze z Timem, prawda?

Colin: Tak. 

 

MUAM: Słuchając ich czuję, że są to dwa osobne rozdziały - z jednej strony zamknięcie pewnego etapu, z drugiej początek nowej historii...

Colin:  Tak, coś się kończy, coś innego zaczyna. Wiesz, gramy już ponad dwadzieścia pięć lat i zawsze zmieniał się u nas basista...




MUAM: Chciałam właśnie o to zapytać. Ciekawe, dlaczego jest to trochę przeklęta rola, jakby objęta "klątwą"...

Colin: Nie mam pojęcia czemu, ale tak właśnie jest. Prawie każdy zespół, który zmieniał skład ma coś takiego. Jesteśmy w stanie pisać albumy we czwórkę, ale byłoby bardzo miło mieć na stałe jeszcze kogoś, z kim rozumiemy się na poziomie artystycznym i czysto ludzkim. Mamy teraz basistkę, zobaczymy jak będzie.

 
MUAM: Co sprawiło, że zdecydowaliście się wydać dwa krótkie rozdziały, a nie np. duży album?

Colin: To był bardzo dziwny czas, jak już zauważyłaś - czas, który zwieńczył jeden etap i otworzył kolejny, ale też pierwszy moment, w którym tak naprawdę zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy analizować to, co wydarzyło się przez lata w obrębie zespołu - skąd się wywodzimy, co osiągnęliśmy, kim jesteśmy z artystycznego, jak i z czysto ludzkiego punktu widzenia. Zaczynaliśmy, gdy mieliśmy po dwadzieścia lat, teraz jesteśmy po czterdziestce - zmieniliśmy się, zmieniło się nasze spojrzenie na życie, na sztukę. Z drugiej jednak strony czujemy nadal potrzebę, by dzielić się z ludźmi tym, czym zwykliśmy się dzielić, by tworzyć nadal dźwięki ciężkie i znaczące. Każdy z nas czuje potrzebę, by komponować cięższe albumy i nawiązywać do naszej przeszłości. Poszukujemy inspiracji w naszych dotychczasowych dokonaniach, odnosimy się do naszego dorobku. Czuliśmy, że De Toorn musi być domknięciem historii opowiedzianej na De Doorn - napisaliśmy te dwa utwory w podobnym czasie jak wspomniany album i chcieliśmy się tymi kompozycjami podzielić. "Heden" był pierwszym utworem, który powstał w tamtym okresie. 
 
Gdy przymierzaliśmy się do zarejestrowania tej EPki, nasz gitarzysta Mathieu doświadczył twórczej blokady i potrzebował oddechu, przerwy. Pisaliśmy wspólnie nowe utwory do czasu "Mass V", po czym ten proces komponowania zaczął przysparzać mu trudności. Zrobił więc krok wstecz, trochę się wycofał. Ustąpił miejsca Lennartowi, który był w tamtym czasie naszym basistą i on wziął na siebie tę twórczą energię i moc decyzyjną. Nieco ponad rok temu Mathieu znów złapał kreatywny wiatr w żagle, czego efektem są dwie kompozycje, które zawarliśmy na "With Fang And Claw" - to pierwsze kroki w kierunku nowego rozdziału, który będzie zawarty na "Mass VII". Taki przynajmniej jest plan. Pierwsza EPka zamyka więc jeden rozdział, a druga otwiera nowy etap, prowadząc nas powoli w nowym kierunku. Dlatego też postanowiliśmy te nowe utwory wydać osobno, a nie na jednej płycie.
 
 
MUAM: Rozumiem. Oba minialbumy, choć są różne, mają jednak coś wspólnego - nie tylko muzycznie, ale też wizualnie - łączy je motyw na okładkach - na obu są zęby.


Colin: To prawda. Każdy album, który powstaje jest odniesieniem do tego, co dzieje się w danym odcinku czasu, w ciągu kilku lat. Prace nad okładkami obu wydawnictw zaczęliśmy około dziesięć lat temu, powoli przygotowywaliśmy artefakty. Na okładkach obu minialbumów znajduje się ten sam obiekt, ale jest ukazany z innej perspektywy - mamy czarno-białą interpretację AMENRY oraz kolorową wersję. Lubimy eksperymentować i odkrywać. 


MUAM: W tej kwestii nie mam najmniejszych wątpliwości. Ta kolorowa wersja na "De Toorn" podkreśla odniesienie do bardziej barwnych epizodów graficznych z przeszłości. Chciałam Cię jednak zapytać o pomysł na wykorzystanie czerni i bieli w sztuce wizualnej związanej z zespołem, szczególnie koncertowej odsłonie. Ten minimalizm pasuje idealnie do Waszej twórczości i wygląda po prostu perfekcyjnie. 
 
Colin: Zgadzam się, to pasuje idealnie. Myślę, że ten pomysł wyniknął z faktu, że im mniej informacji ma odbiorca, tym łatwiej zanurzyć mu się w sztuce. Mając mniej informacji takich jak kolory, bardziej skupiasz się na sednie, na esencji, na danej chwili. Tego typu sztuka jest ponadczasowa. Uwielbiam ten aspekt czerni i bieli, tę istotę. Zaczęliśmy korzystać z tej formy artystycznej ekspresji w 2008 roku, na potrzeby zespołowych zdjęć, by pokazać co dzieje się na zapleczu, poza sceną. W tamtym czasie nie było zbyt wielu zespołów prezentujących ten aspekt w ten sposób, przynajmniej w naszej artystycznej niszy. Zdjęcia zespołowe w tamtym okresie były przeważnie bardzo sztuczne. Bardzo chciałem wychwycić emocje, dowiedzieć się, co dzieje się poza tym scenicznym wizerunkiem, odkryć prawdziwe oblicze osób stojących za daną sztuką. Pragnąłem dostrzec przyjaźń, miłość, pasję, być może frustrację czy też inne negatywne, ale wciąż ludzkie emocje. Postanowiliśmy pokazać je w naszej sztuce i z tego powodu skierowaliśmy się w kierunku fotografii dokumentalnej. Niezmiennie ma to sens i uzasadnienie. 

 
 
MUAM: Jak najbardziej, ten minimalizm pięknie koresponduje z całym artystycznym spektrum. Także w aspekcie koncertów, bo czerń i biel świetnie dogaduje się ze światłem stroboskopowym, z którego korzystacie podczas występów na żywo.

Colin: Tak, masz rację... stroboskopy są bardzo biało-czarne. Cały nasz zespołowy świat jest związany z czernią i bielą... (Colin się zamyślił)

MUAM: Wiesz, także bardzo często korzystam w swojej fotografii z czerni i bieli, więc rozumiem te emocje i tę ponadczasowość...

Colin: Jest w tego typu fotografii ta szczególna atmosfera, która czyni ją ponadczasową. Jest bardzo poetycka, zdecydowanie bardziej niż ta w kolorze. Oczywiście da się zrobić zdjęcia wyrażające wiele emocji także w kolorze, ale wydaje mi się, że ta czerń i biel przemawia bardziej, gdy mamy w naszych wnętrzach więcej melancholii i mroku. Jest przez to bardziej prawdziwa, szczera, adekwatna... 

 
 
MUAM: Masz rację. AMENRA jest bardzo ściśle związana z mrokiem. Także tym najgłębiej skrywanym. Zastanawiałam się, czy ten mrok zawarty w sztuce ma wpływ na Twoje życie? A może powinnam zadać to pytanie odwrotnie - czy w Twoim życiu jest tak wiele mroku, że uwalniasz go w tak silnej postaci poprzez sztukę? 

Colin: Myślałem o tym w ostatnim czasie bardzo intensywnie. To bardzo dziwna relacja. Fundament naszej twórczości został zbudowany na przeciwnościach losu, bólu, frustracji i innych bardzo mrocznych emocjach. W ten sposób ukształtował się kierunek naszej sztuki. Obecnie tak się złożyło, że w naszym życiu w ostatnich kilku latach niewiele jest tych negatywnych emocji i bólu. To pierwszy raz od dwudziestu pięciu lat, gdy mam poczucie, że nie muszę na zawsze funkcjonować w mrocznych realiach. Często w wywiadach dostaję pytania o religię oraz prośby o wyjaśnienie różnych mrocznych aspektów naszej sztuki i zdałem sobie sprawę, że obecnie nie czuję potrzeby, by o tym opowiadać. Rozumiesz, co mam na myśli?
 

MUAM: Jak najbardziej. Nie musisz nieustannie czuć się źle i nie musisz się z tego tłumaczyć. Chcesz wyrażać swoje emocje, to zrozumiałe, ale potrzebna jest również w życiu przestrzeń na to, by być po prostu szczęśliwym, spokojnym, by zwyczajnie czuć się dobrze. Nie czuje się przecież nieustannie bólu...

Colin: To pierwszy raz w historii AMENRA, gdy coraz trudniej jest mi zagłębić się w ten mrok. W przeszłości nie miałem problemu z rozmyślaniem na temat tych zagadnień, a teraz są momenty, w których po prostu czuję, że nie mam ochoty o tym rozmawiać i wyjaśniać, czemu nasza muzyka kładzie tak wielki nacisk na aspekt duchowy, na religię. Oczywiście ma to nadal sens, ale wymaga dużego nakładu energii i wejścia w aurę, by należycie rozmawiać na ten temat. Trzeba intensywnie o tym myśleć, by wyjaśnić to wszystko dokładnie i nie palnąć jakiegoś głupstwa. To bardzo ważne i poważne zagadnienie. Wszystko bazuje na mroku i mimo że w ostatnich latach nie odczuwaliśmy go w tak silnym stopniu, jest on nadal w naszym życiu obecny, nie wyzbyliśmy się go w pełni. W życiu każdego z nas jest taki czas, gdy trzeba przezwyciężyć różne przeciwności - teraz zmagają się z nimi najsilniej członkowie naszej ekipy. To część ludzkiego życia. Z biegiem lat w życiu każdego człowieka dzieje się coś trudnego, wymagającego  i wtedy potrzeba poszukiwania równowagi i przepracowania tych emocji jest silna. Te emocje karmią przyczyny, dla których AMENRA istnieje, dla których jest tak potrzebna, tak niezbędna. Istniejemy po to, by przepracowywać te chwile, by pomagać je przetrwać. Przyzwyczailiśmy się do pracy z tą energią.


 
 
MUAM: Rozumiem, co masz na myśli. Czy w takim razie podróżowanie i granie tej muzyki na żywo wciąż daje Ci spełnienie, radość?

Colin: To bardzo ciekawe pytanie. Nigdy nie postrzegałem grania muzyki na żywo jako czegoś fajnego. Granie w AMENRA nigdy nie było dla mnie zabawą. Szczęście i radość daje mi spędzanie czasu w trasie z przyjaciółmi i wspólne podróżowanie, a także wspólne tworzenie, udział w procesie kreatywnym, składanie poszczególnych elementów puzzli w całość, praca nad pomysłami z osobami, które mają podobne spojrzenie na sztukę.  Uwielbiam ten aspekt bycia w zespole, on daje mi spełnienie.

Na scenie natomiast nigdy nie czułem się szczęśliwy. Jestem zbyt niespokojny, za bardzo się martwię. Nie czuję się na tyle pewnie, by cieszyć się tym czasem. Zawsze czuję, że jestem beznadziejny, za każdym razem niewystarczająco dobry. Dlatego nigdy nie będzie to moje szczęśliwe, bezpieczne miejsce. Z drugiej strony z roku na rok występy przynoszą coraz większe spełnienie. Moja relacja z naszą muzyką jest naprawdę bardzo dziwna... 

 
MUAM: Jest pełna kontrastów i sprzeczności...

Colin: Zdecydowanie. Jest tu wiele mroku, ale też dużo światła i pozytywnej energii dzięki naszej przyjaźni i miłości. Jest pełne spektrum i tak musi być - musimy opowiadać tę historię właśnie w ten sposób. To jest bardzo ciekawe... 


MUAM: Mrok i trudne emocje muszą znaleźć swoje ujście. Człowiek musi się ich wyzbywać, by odzyskiwać równowagę. Sztuka, którą tworzycie zdecydowanie potrafi uzdrawiać Waszych fanów, nieść oczyszczenie, budować przestrzeń, gdzie te emocje mogą wybrzmieć.

Colin: To szaleństwo. Dla nas samych także. Zakładając zespół próbowaliśmy stworzyć przestrzeń, która pomoże nam samym, a jeśli to, co tworzymy może pomóc też innym i nasi słuchacze mogą wykorzystać tę energię, by sobie pomóc, to jest mi bardzo miło. Nie sądziliśmy, że coś takiego kiedykolwiek będzie miało miejsce. Jeśli fani mogą czerpać energię i nadzieję z twórczości zespołu, to jest to najwspanialszy i najpiękniejszy komplement, jaki zespół może usłyszeć. 


MUAM: Wasze koncerty przyniosły mi wiele bardzo silnych doznań. Miałam zaszczyt posłuchać Was na żywo kilka razy i za każdym razem czułam bardzo silne porozumienie. 
 
Colin: Dziękuję, że przyszłaś. To takie dziwne - czasem te koncerty dają bardzo wiele, czasem nie czuje się zupełnie nic. Zawsze mówię, że te odczucia zależą od tego, kiedy ich doświadczysz. Czasem bardzo potrzebujesz tych emocji, innym razem zupełnie nie czujesz takiej potrzeby. Jest wiele czynników, które wpływają na ten odbiór... 


MUAM: One sprawiają, że przypominasz sobie o ważnych momentach z życia...

Colin: Poniekąd musisz sobie przypomnieć te chwile. Pamiętam każdy utwór, który napisałem i przyczyny, dla których powstał. Pamiętam też, jak się czułem, gdy dany utwór powstawał... To ta ciekawa część procesu - decydujesz się napisać muzykę, gdy naprawdę tego potrzebujesz, wtedy wkładasz w ten proces emocje i szczerość. Gdy grasz te utwory dwadzieścia lat później wciąż pamiętasz, jakie emocje ci towarzyszyły i powracasz dzięki tym dźwiękom i słowom do tamtych chwil...
 

MUAM: A jak czujesz się na dużej, festiwalowej scenie grając tak intymny materiał? Pamiętam, jak powiedziałeś w filmie dokumentalnym "A Flood Of Light", że AMENRA może zagrać gdzie tylko zapragnie, jednak mam wrażenie, że musi być to dość dziwne przeżycie grać tak osobisty materiał na scenie takiego festiwalu jak Rock Werchter czy Hellfest...

Colin: To zależy. Ja w sumie czuję się podobnie, bo robimy na scenie to samo, jesteśmy na scenie po to, by dostarczyć podobne emocje. Patrzymy na to bardzo pragmatycznie, bardzo logistycznie. Na festiwalu faktycznie gra się trudniej niż w klubie, bo masz zdecydowanie mniej czasu na przygotowanie, masz zdecydowanie mniejszą kontrolę nad tym, co się dzieje, musisz bardziej odpuścić i mieć nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jesteś na scenie bardziej niepewny, niespokojny. Gdy grasz klubową trasę, masz całe popołudnie na próby, na dopasowanie przestrzeni do swoich potrzeb. Na festiwalu jesteś rzucony na głęboką wodę i grasz przeważnie dla osób, które niekoniecznie przybyły tam po to, by posłuchać akurat twojego koncertu. To zupełnie inna atmosfera zarówno na scenie jak i wśród publiczności. To wyzwanie. 

Ciekawe jest też to, że słucha cię wiele osób, które wcześniej cię nie słyszało, być może nie zna twojej muzyki i część z tych osób czuje porozumienie, zatraca się w muzyce, rozumie twój przekaz. Wielką zaletą festiwali jest to, że możesz odkrywać i wiele osób po to właśnie na festiwale przyjeżdża. W ten sposób poznałem część moich ulubionych zespołów. Poruszyły mnie ich występy na festiwalowych scenach i były to bez wątpienia jedne z najważniejszych doznań w moim życiu. 


 

MUAM: Które zespoły w ten sposób odkryłeś dla siebie? 

Colin:  Przede wszystkim zespół Tool. Zobaczyłem ich po raz pierwszy w 1995 roku. Basista AMENRA wyciągnął mnie na festiwalu na ten koncert, twierdząc, że na pewno mi się spodoba. Zaciągnął mnie do pierwszego rzędu. Stałem tam nie mając pojęcia co się wydarzy. Nie czułem wielkich emocji, po prostu byłem tam, by cieszyć się atmosferą festiwalu. Gdy zaczęli grać, totalnie mnie zmiotło. Miałem wtedy jakieś szesnaście lat. Wtedy coś się we mnie zmieniło. Jakiś wewnętrzny głos dał mi znać, że właśnie o tym marzę, że chciałbym robić coś podobnego. Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale ziarno zostało zasiane...

Silnych doznań doświadczyłem też, gdy zobaczyłem i usłyszałem po raz pierwszy zespół 16 Horsepower i Davida Eugene Edwardsa, który udziela się teraz w Wovenhand (16 Horsepower zakończyli działalność). Byłem na festiwalu z ówczesną dziewczyną, która chciała wtedy zobaczyć na żywo Suzanne Vegę. Stałem tam z nią i 16 Horsepower grali przed główną gwiazdą. Bardzo mnie ten koncert zainspirował. 

Nie byłbym tym, kim jestem na scenie, gdyby nie te dwa zespoły. To właśnie jest w stanie zrobić z tobą festiwal. To szaleństwo! 


MUAM: Zdecydowanie, festiwal to kopalnia inspiracji i wspaniałych doświadczeń. Zapytałam Cię o to, bo często się zastanawiam, gdy widzę na scenie tak oddane atmosferze zespoły jak AMENRA, jak radzą sobie z tą zróżnicowaną publicznością festiwalową... Jest wiele naprawdę otwartych osób, które chcą odkrywać, ale może być różnie..

Colin: Tak, to zawsze wyzwanie. Nie da się kontrolować atmosfery w takim stopniu jak podczas koncertu klubowego, grania w kościele czy innej ciekawej przestrzeni nam dedykowanej. Wtedy masz zdecydowanie większą kontrolę i możesz wpłynąć na publiczność. Na festiwalu to nieosiągalne. Czasem jest to rzucenie się na naprawdę głęboką wodę, jak wypuszczenie zwierzęcia z klatki. Wtedy czujesz, że musisz coś sobie udowodnić, rzucasz sam sobie wyzwanie... Czasem wybierasz miejsce, w którym chcesz wystąpić, ale niekiedy warto zdać się na to, co przyniesie los i trochę odpuścić, by zobaczyć, dokąd zaprowadzi cię dana sytuacja. Kocham grać na festiwalach. Także dlatego, że wtedy mogę odkrywać muzykę innych artystów. Ze względu na to, że jeżdżę w trasy, nie mam zbyt wiele czasu, by chodzić na koncerty. Festiwale dają mi tę możliwość, dlatego chętnie z tego korzystam.



MUAM: Rozumiem :). A która część twórczego procesu jest dla Ciebie bardziej rytualna - komponowanie muzyki czy wykonywanie jej na scenie?

Colin: Myślę, że występy na scenie, bo są bliższe tym instynktownym, zwierzęcym doświadczeniom. Są odpowiedzią na te instynktowne potrzeby, na które nie ma miejsca w codziennym życiu. Komponowanie muzyki i pisanie tekstów to zupełnie inna sprawa, bardziej teoretyczna, muzyczna, w mniejszym stopniu będąca doświadczeniem czysto fizycznym, którym jest koncert. Na żywo utwory zaczynają naprawdę żyć. Kilka pierwszych wykonań danej kompozycji jest dla nas bardzo trudnych, bo podchodzimy do tego bardzo racjonalnie. Ciekawie zaczyna robić się dopiero za pięćdziesiątym razem, gdy zapomnisz już o tym, jak należy dany utwór grać i muzyka zaczyna po prostu płynąć. Ciekawie pracuje się z tą materią, to zawsze wartościowe doświadczenie.


MUAM: W jakim miejscu jest obecnie AMENRA pod kątem kreatywnym? Jesteście gdzieś pomiędzy spoglądając w przeszłość i patrząc na to, co przed Wami?

Colin: Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że każdy z nas czuje silną potrzebę komponowania nowego materiału. Patrzymy na to trochę inaczej niż wcześniej - nie obawiamy się już oceniania, chcemy się po prostu realizować. W przeszłości dobre opinie były dla nas bardzo ważne, teraz natomiast chcemy po prostu kontynuować naszą drogę, skupić się na tym co kochamy i nieco mniej przejmować się tym, co inni o tym myślą. Odpuściliśmy. Nie chciałbym, by to źle zabrzmiało, jakbyśmy nie byli wdzięczni ludziom za wsparcie i poświęcony czas - zawsze jesteśmy ogromnie wdzięczni za to, ze możemy tworzyć i dzielić się sztuką. Mam na myśli to, że chcemy po prostu iść za głosem serca, podążać za natchnieniem, za przeczuciem, tym boskim pierwiastkiem i iść drogą, którą uważamy za słuszną. Chcielibyśmy nagrać jeszcze wiele materiału, współpracować z tancerzami, twórcami filmów i zrobić tak wiele, ile będziemy w stanie. 

Ze swojej strony postanowiłem nieco odpuścić poboczne projekty i skupić się w najbliższych latach na tym, co do zaoferowania  ma AMENRA. Robiliśmy w ostatnim czasie tak wiele różnych rzeczy, że łatwo było zapomnieć, czemu tak naprawdę zawdzięczamy ten przywilej. Czas więc powrócić na statek-matkę. 



MUAM: Chciałam właśnie zapytać o to, jak Twoje poboczne projekty wpływają na twórczość macierzystego zespołu...


Colin: To bardzo ciekawe... Dużo się uczę i czerpię inspiracje z możliwości współpracy z różnymi ludźmi, ale to takie bycie na uchodźstwie. Łatwiej jest zacząć nowy projekt, bo nie masz wtedy żadnych oczekiwań, jesteś artystycznie wolny, możesz zrobić co tylko sobie wymarzysz, nie ma żadnych narzuconych zasad. AMENRA narzuca sobie reguły, zgodnie z którymi podąża w określonym kierunku. Tu proces kreatywny jest znacznie trudniejszy, bo ograniczamy się w pewien sposób. Jednak czuję, że to jest właściwy moment, by skupić się na działalności zespołu. Współpraca z innymi zdecydowanie wiele uczy, a później można te doświadczenia przekuć także w działalność zespołu.

.

MUAM: Rozumiem, odpuszczasz na razie solowe działania. A co z aktorstwem? Też będziesz  udzielał się na tym polu w mniejszym stopniu?

Colin: Aktorstwo nie pochłania tak dużo czasu. Dostajesz scenariusz, czytasz go dwa razy i ruszasz na plan, by w ciągu kilku dni zarejestrować całość. Tu ten proces się kończy. Natomiast w przypadku działalności muzycznej, gdy zakładasz nowy zespół, musisz znaleźć przestrzeń na próby. Muszę też znaleźć czas i energię na to, by napisać teksty, wniknąć w charakter danego projektu. Nie jestem tak biegły w pisaniu, więc zajmuje mi to sporo czasu, by odnaleźć wenę i inspiracje. Chcę zrobić mniej, ale lepiej, zachowując najwyższą jakość. Nie muszę już niczego sobie udowadniać, zaspokoiłem swoje ego, wszystko jest dobrze.


MUAM: Jasna sprawa. Czas ucieka nieubłaganie, więc mam jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Przed nami trasa koncertowa po Europie, w ramach której zawitacie także do Polski, na dwa koncerty. Macie tu naprawdę oddaną publiczność. Cieszysz się na ponowne spotkanie z fanami w naszym kraju?

Colin: Tak, gramy u Was dwa koncerty. Lubię przyjeżdżać do Polski, choć to dziwny kraj, jeszcze go nie rozgryzłem. Znam kilka osób z Polski, bardzo miłych i bardzo utalentowanych, ale nie rozumiem jeszcze tego kraju. Uwielbiam tę mroczną energię, która go w pewnym sensie otula, tę zimną, ciężką aurę. Być może mam takie odczucia, bo graliśmy zawsze w takich zimnych, industrialnych, szarych, opustoszałych miejscach. Zawsze, gdy jesteśmy w Polsce każdy z nas robi dużo zdjęć. Ta atmosfera świetnie pasuje do charakteru naszego zespołu. To piękny, bardzo inspirujący kraj dla takiego zespołu jak AMENRA, ale jeszcze w pełni go nie czuję...


MUAM: Mam nadzieję, że po najbliższej wizycie wiele tych wątpliwości się wyjaśni... Nie mogę się już doczekać koncertów :)

Colin: Uwielbiamy tu wracać, zawsze spotykamy się z ciepłym, serdecznym przyjęciem. Dawno nas nie było, ta przerwa była za długa... To gdzie się widzimy? 

 

MUAM: Mam nieco bliżej do Warszawy z północy Polski niż do Krakowa, więc chyba w stolicy... Graliście w moim mieście w 2023 roku, w Gdańsku, na terenie stoczni...

Colin: Pamiętam to miejsce, było imponujące. Robiliśmy tam zespołową sesję pośród tych dźwigów i statków! 


MUAM: Dziękuję Ci za wspólny czas, to był dla mnie zaszczyt…

Colin: Dzięki, bardzo doceniam, było mi bardzo miło. Do zobaczenia w Warszawie!






"De Toorn" oraz "With Fang And Claw" ukażą się 28 marca 2025 nakładem Relapse Records. 
 
Po premierze dwóch minialbumów AMENRA rusza w trasę koncertową po Europie. W jej ramach zawita na dwa koncerty do Polski - 25 kwietnia wystąpi w warszawskim klubie Oczki, a 26 kwietnia w Krakowie w klubie Kwadrat. Na oba wieczory zaprasza Winiary Bookings, Więcej na www.winiarybokings.pl
 
 

Autorką zamieszczonych koncertowych zdjęć w artykule jest Aleksandra Wojcińska

ENGLISH VERSION

Release the emotions, overcome pain, traumas, fight the sadness - music definitely has a healing potential, helping people to deal with the feelings. Including the most extreme ones.

Darkness is an inseparable element of the art created by the Belgian collective AMENRA, releasing the deeply hidden emotions during throught the musically and visually coherent stories and the stage rituals, sharing one of a kind concert experience with the dedicated audience.

The singer and lyricist of the band, Colin H. van Eeckhout is an extremely warm and polite human being, showing the art he creates with friends for over twenty five years in a completely new perspective.  We met in the evening, after a long day of work, to talk not only about the band's two new mini-albums, but  all about art and the emotions  - the timelessness of black and white minimalism, the unforgettable festival experiences and the upcoming Spring tour.

 


Między Uchem A Mózgiem: It’s so nice to meet you Colin, I’m honoured. Thank you for finding time for me. How was your day? 

Colin H. van Eeckhout: Thank you, I appreciate your time. The day was good. I was painting the whole day…


MUAM: Wow, what are you painting?

Colin:  We’re building a new rehersal space and studio. The whole band was painiting today and I was putting the lights and the electricity too. It was fun! 


MUAM: Wow, I’m impressed! So you’re about to start rehersing for the tour soon?

Colin: Yeah, we all live very close to each other, so we see each other every week. We’re working a bit together now on some different aspects, because our drummer went to take a break, so not being able to fully reherse now we decided to work on our rehersal space a bit. And how’s in Poland? How was your day? 


MUAM: Very nice and also quite tiring, thank you. I was writing articles the whole day. I’m also a photographer, that’s my artistic side 😊

Colin: It must be a hard job to write every day and find the right vibe. There are the days you write fluent and there are ones you struggle with finding the right words. 


MUAM: That’s right. You definitely see the point. Is it somehow similar with the process of writing lyrics? 

Colin: A kind of, but it’s different, because you can choose the day to write. I can wait for the right moment and listen to the heart. It’s not my actual job, so I do not need to fit in the lines with this. 



MUAM: I see and of course agree.  AMENRA  is in the beginning of a new chapter. You’ve started to work with a new member, a female member in the band for the first time. Amy Tung Barrysmith from Year Of The Cobra duo. That’s an interesting switch. 

Colin: It was the first person that came to our minds when our former bass player told us he wants to quit AMENRA.  Then we immediately started thinking who do we know – one that can play the music, two that could fit also socially in the band. The older we get the more important it is for us to have the right people around, because you spend a lot of time together. For us it’s more important to have a good click on a human level than on a musician level. It’s all very emotional in case of music, so we have to kind of understand each other, to do it right. You know what I mean? 


MUAM: Of course, I see the point. 

Colin: So then we thought about Amy, we met her and her husband in Seattle when we were touring the US, and afterwards we went out to have some drinks together and we really had a good time. Sometimes you meet people and it feels like you already know them for a very long time, even though you just meet them. Those are the good people, the ones you have to hold close, so we thought about Amy and then asked her if she wanted to replace our former bass player on a tour in the states couple of months ago. She agreed and we really had a great time together and after that tour we talked to each other and decided to ask her to join us and become our official bass player. It’s logistically not very convenient, because she lives in Seattle, but we make it work. We can work among the four of us. It was always natural to us. 


MUAM: That’s really a challenge and really interesting issue in case of the impact of a female energy on the band... 

Colin: We have a lot of female guests on our albums so far. Mass III, Mass II, Mass I - we always had females in there. I really love the energy of having both male and female energy and I really love the different voices together. You’re telling a very universal story that belongs to anyone then. We’re looking forward to start writing together and see what comes out of us now, because every time you have a lineup switch, the DNA of a band changes a bit. The core remains the same, but the outside kind of changes a bit. We’re really anxious what it’s going to sound like too.


MUAM: I’m wondering how it will sound on stage too. The 2EPs you’re releasing now, you’ve recorded with Tim, am I right?

Colin: that’s right... 

 

MUAM: It’s somewhere in between according to the mood and atmosphere – there’s a closing chapter and an opening one too…

Colin: Something ends and something new begins. I mean we’ve been around for 25 years there was always a bass player that changed….


MUAM: I was about to ask why… Is it somehow a haunted position?

Colin: I don’t know, but apparently, every band has this kind of thing. We can write albums with the four of us, but it would be nice to have someone on bass who actually can contribute artistically and musically, but it’s a bit haunted spot. Hopefully we have a bass player now, but we’ll see what the future will bring...


 


MUAM: What about the inspirations to write two chapters, not the whole album this time? 

Colin : It was a weird recording time, as you said, it’s the ending of one thing and the beginning of another, but also the first time that we really stood still and looked back at the past and talked to each other about where do we come from, where are we now, not only as musicians, but as humans, because you change. We started when we were 20 years old, now we’re 45. We're different people now looking at things differently, but we also wondered about what needs to be told and how do we want to tell this story to the people. Everybody was still eager to write heavier album, looking what we achieved in the past and kind of look for inspiration in our old self which was an interesting process. 

We had De Toorn, which we considered as a follow up to De Doorn. We wrote those two songs around the same time that we wrote the things for De Doorn, the Heden song was actually the first one that we wrote of that whole chapter of AMENRA. We wanted to release that last. As we were slowly going to record that last EP, Mathieu, our guitar player he had a writer’s block for a ouple of years, he wrote the albums up untill the Mass V and it kind of became harder for him, so he musically took a step back. 

Lennart our bass player from that period, took a step forward and started writing. That was interesting and good for Mathieu, that he was able to step back and let someone else make decisions. That inspired him as well to see how we play and now the last year or something Mathieu started writing again and that’s how we ended up with the two songs on „With Fang And Claw” that are kind of slowly pushing us into a new direction, writing Mass VII. That’s a bit of an idea. We wrote two parts to close a chapter and start something new. That’s why it is released separately, not on one album.


MUAM: I see the point. There’s something similar in both of them too, not only musically, but also according to the visual aspect with the teeth.

Colin: Yes, every album that you write is a certain materialisation of what’s happening in certain timeframe, a couple of years. We started working on that artwork about 10 years ago - we started slowly crafting the artefacts and working around them. It’s the same object, but we worked totally different with it. We have the black and white AMENRA and the colourful AMENRA. We like to explore. 



MUAM: I was also about to ask about this black and white idea for the videos and photos, especially in case of live shows. It looks perfect!

Colin: It looks perfect, I agree! I think it grew from the feeling that the less information you have, the easier it is to get lost in it. You get less details, less colours, the colour can’t tell you anything, it’s all narrower, it makes it easier to focus on the essence of that moment. It becomes more timeless, it’s not stuck to a certain frame of time, I love that aspect of it. A graspable entity - all of the black and white have that. 

We started having the monochrome backstage photography around 2008. There were no bands that were doing it almost. Definitely not in our scene. In our scene we only had the live photographs, band pictures that were most of the time very artificial and I always wondered that I would love to see what happens behind that stage,  to see the world behind that band with their cover down. I wanted to see the friendship, the love, maybe frustration, or other bad, but human emotions. So that was how we started having a documentary style photography around it then. It made sense to us then and it still does.


MUAM: It makes sense in the whole spectrum, because you also use the strobe lights on stage, so they correspond to this minimalism so well...  

Colin: Yes, they are also very white-black, yes. Deinitely. Our world is like in black and white, it’s not in colours…

MUAM: I also use this style in photography, it’s more powerful and I definitely see the point in what you say.

Colin: I don’t know why it has this sort of atmosphere that kind of makes it universally timeless. I love that. It’s more poetic. Of course, you can make poetic and melancholic colour pictures too, but I think maybe it’s because we have a little bit of darkness inside us … That kind of self truth in it… 




MUAM: AMENRA is strongly connected with darkness, that’s right. Definitely. It's a deep dark abyss.. I’m wondering how this darkness in your music affects your life? Or should I ask this question the opposite way ?

Colin:  I’ve been thinking about it a lot the last time, because it’s kind of weird. AMENRA at start was built on adversity, on pain and frustration, on a lot of dark feelings. That’s how the direction of the band was determined. Now we had a couple of years that there was not a lot of negativity or pain in our lives. It’s the first time in 25 years when I think it’s hard to always have to function in that realm. I got questions in the interviews about religion and explaining why everything is this way and then I realised that I don’t always have the urge to talk about that. You know what I mean?

MUAM: Exactly! You don’t have to feel bad all the time and have to explain. You express your feelings and of course there’s a space in life to be happy, calm, simply good. You don’t have to feel pain all the time.

Colin: It’s the first time when it becomes harder for me to dive in there. In the past I didn’t mind to think and about it, now I realise that sometimes I have moments when I do not feel like talking about why our music is so spiritual or religious. It makes sense to me, still does, but it takes a lot of effort and energy to think and correctly talk about those things. I really have to actively think about it, not to tell anything stupid. It’s important serious matter, you don’t want to fuck that up. It was built on the darkness, even though that in a couple of years we did not have any trouble, it’s not out of our life. Our crew members are in a dark period of life now. At a certain time for each of us individually have to work with a lot of trouble. I mean it’s a part of a human life. Every part of years something happens and you have to find a new ballance, so that’s the timing were everything becomes very important and feeds the reason why AMENRA exists again. It’s what we’ve grown to do. We’re used to doing that, we have grown uccustomed to working with that energy.


MUAM: I see what you mean. Taking these circumstances into consideration is it still fun for you to travel and play that music on stage? 

Colin: That’s an interesting question. I never really saw playing that music as being fun. I never have fun when I play with AMENRA. I do have fun on tour when I’m with the band, because they are my friends, I really love that aspect of a band of being on the road together and have fun as well as being creative together, making things, working out ideas and assembling all the pieces of the puzzle. For me that’s the fun part of the process. Working together with all those like minded people is really rewarding and really, really cool.

But fun has never been on stage itself. I’m too anxious for that, I’m not self assured to like being on a stage. I always feel like I’m fucking shit up, it’s never good enough, so it will never be my happy place. But it’s still super rewarding, more and more even. It’s a very weird relationship that I have with our music.



MUAM: It’s a huge contradiction actually. 

Colin: Totally. There’s a lot of darkness and a lot of light as well in the love between us and the friendship, but there’s also whole spectre that is very dark and hard and it needs to be – that’s what we do, that’s the story that we need to be told that way. It’s interesting.


MUAM: These are the dark emotions that have to be thrown out to heal a person. AMENRA's music has definitely a healing potential for people listening to you

Colin: it’s crazy. For us as well. We try to make something that helps ourselves and then if someone else also can use that energy that’s super nice for us to see it. We never thought that it will happen ever, so it’s the most beautiful compliment a band can get when someone could draw energy or force or hope from what they created. 



MUAM: Your shows gave me a lot of emotions, I’ve seen you a few times, every time feeling a strong connection. 

Colin: Thanks for checking us out. It’s really weird. Sometimes it does a lot, sometimes it doesn’t do anything. I always say it depends when you see it. Sometimes you need it, sometimes you don’t. There are different parametres that impact the feeling...

 

MUAM: The live performance can remind you about the important moments in your life…

 Colin: You have to anyway. Every song that you wrote – you know why you wrote that and how you felt when you created that. That’s the interesting part if you decide to write music when you really need it, because then the emotion and the sincerity you put in it  becomes undeniably there and if you play those songs 20 years after you wrote it, you still remember how you felt when you wrote them. You can still go back there.


MUAM: How did you feel on a big stage on a big festival with this intimate material? I remember you told in this beautiful "A Flood Of Light" documentary that AMENRA can play anywhere you want to, however I imagine it must be strange to be intimate on that kind of big stage like Hellfest or Rock Werchter...

Colin: it depends, I would say a bit the same, because we do the same thing and we’re there to do the same thing, we look at it very pragmatic, very logistically. I mean for us a festival is a lot harder than in club, we have less time to prepare, less control, we have to let go more and hope that it works out. So you’re always on stage a little more uncertain, unassured. When you play in a venue you have whole afternoon to soundcheck and become at ease, on a festival you’re kind of like thrown on the deep water and you’re always have a lot of people that don’t know you and not necessarily like you, so it’s always a totally different atmosphere as well in the audience. But the interesting part for us is that there are a lot of people in the audience that don’t know you yet, but some of them can use you and connect. That’s the most beautiful part that some people can realte to music. On festivals that some people are there to discover.  That’s how I actually got to know some of my favourite bands. I was moved seeing them on stage on a festival and that were some of the most important feelings in my life. 



MUAM: Which bands had this huge impact on you?

Colin: The main I remember was Tool. I first saw them in 1995. It was the AMENRA bass player who said to me – you have to come and see that band, I think you’ll like it. He dived me to the front row and I stood there not knowing what was going to happen. I didn’t really care, I was there for the atmosphere. And then they started and I was blown away. I think I was 16 years old. Something inside me said I want that, I want to do that. I did not realised it yet, but the seed was planted. 

Another huge thing happened when I saw 16 Horsepower and David Eugene Edwards for the first time. Edwards is now  playing in a band called Wovenhand, 16 Horsepower do not exist anymore. I remember I was on a festival with my then girlfriend and we were there because she wanted to see Suzanne Vega. I was just standing in the audience with her and 16 Horsepower played before the star and I was totally shocked. They still they inspire me greatly. I would not be on stage who I am without seeing those two bands. That’s what the festival does to you and that’s crazy! 



MUAM: Oh yeah, it’s always a sea of inspirations. I’ve asked about the festival experience also because I’m always wondering how a band with such a concept and dedicated attitude to details can feel in such a place where so much is happening and the audience is very diverse. 

Colin: It’s always a challenge. You can’t control the setting as well as you can do it in a dark concert hall, in churches or wherever we choose to play. The we have full control (well, a bit too much to say), but we can do what we want to with the audience. On a festival you don’t have this comfort. It’s a challenge. Sometimes you can throw in a the deep end, It’s like an animal losing a cage. Then you have to start to prove yourself, so it challenges you as a human as well. You can choose where you play, but sometimes you have to allow things to happen as well and see where you end up. I love playing festivals, because I also discover other bands there. I don’t really go to shows a lot anymore, because I have to play myself so I’m always happy to play a festival.

 

MUAM: I see 😊 What is more ritualistic for you – composing, writing music or performing it on stage?

Colin: I think performing on stage is more, because it gets closer to the more instinctive, animal inside of us anyway. You kind of answer to primal urges and the physicallity of it – we’re not used to that in daily life, when we write music or when I write lyrics it’s very down, it’s totally different/. You have the theoretical, musical aspect and you have the physical aspect. It’s like the songs come to life live and the first times we play new songs is not very rewarding for us because we’re to rational about it. It becomes interesting after we play them let's say 50 times. Then we can forget about the playing, we can live to the things. It’s really interesting matter to work with, always.

 

MUAM: Where’s AMENRA articstically now? Somewhere in between? Still in the past? Looking into the future? 

Colin: I don’t know, the only thing I know is that we’re very eager to write new music and compose a new album. We do it with a different angle in that sense that we’re not afraid anymore, we don’t really fear having bad reviews anymore. That was always important for us in the past and now we just want to like graciously continue doing what we love and care a little less what other people think about it. 

I don’t want to sound ungrateful, but I mean it’s like we let go. We’re thankful that we are able to do this and now we want to continue doing that with our integrity and tact and follow the artistic God feeling and just to whatever we think is right. We’re very eager to continue and we’d love to do so much more, work with contemporary dance and do more, make decent films. We will try to do as much as we can. In my case I plan to stop doing a lot of side projects and I’ll focus on AMENRA for a few years because the last years we’ve been all over the place and we’ve been doing so much that sometimes we forget about the mothership that allows all the other things.


MUAM: I was about to ask how the side projects impact your band 😊

Colin: It’s super interesting. You learn a lot and you get a lot of inspiration by playing with other people but it’s kind of refuge. It's easier to start a new project, because you don’t have the expectations, you’re free, you can do whatever you want, there are no rules. Whereas in AMENRA we set our own rules. There are certain things that we wanna do and it’s harder, because we limit ourselves in a way. I think it’s time now to focus again on what started it all. In my case, I won’t speak for the others - It’s always inspiring, to work with other people, you learn and take it back to the band again.


MUAM: Are you also letting go the acting to focus on the band?

Colin: Acting does not take that much time. You get a script, you read it twice and then you go and shoot for a couple of days and it’s done, but when you start a music project, a band, you really have to reherse and in my case I have to write lyrics for that so every idea you have goes into that project and I can’t use it for the next one. I’m not that good writer to write that much, so I have to be careful to  follow a God feeling, you know. I feel it’s the right time to focus on AMENRA again. I want to do less and do better. I’m done proving myself, My ego left, it’s all good. 


MUAM: I see. My last question is about the upcoming tour. Are you excited to go on the road and come to Poland again? There’s a huge fanbase here in our country waiting for you. 

Colin: We have 2 shows here, yeah! I like it here. It’s a really weird place in a way I did not really grasp a country yet. I know a few people there -  super nice, some really talented in what they do, but I hardly understand the country, I don’t really have a grasp on it. I love how dark it is in a way, it’s very cold (not in a literal way), it’s very heavy in a way or it’s the places where we played - most of times very industrial, very grey, very desolate, I remember the times when we went to take pictures, all of us take a lot of photos in Poland, it really feeds our band.  Poland is an inspiring and beautiful country for the world that we work in, but I don’t understand and feel the country yet… 


MUAM: I hope you’ll feel it more on this tour.  I can't wait to see you live again

Colin: We do love coming there. We do feel very welcome always. We’re definitely looking forward to go on tour. It’s been too long, it’s been a long break… Which show are you coming to? 


MUAM: Probably to Warsaw. It’s nearer from my place, I live in the north of Poland. You’ve played there in 2023, in Gdańsk.

Colin: I remember! That looked really impressive, we took band pictures there and it was like an old boat area with the cranes and stuff.. 


MUAM: Exactly, the shipyard. Thank you so much for your time, it was an honour to meet you! 

Colin: Me too, thank you. I hope we’ll see each other in Warsaw then !




"De Toorn" and "With Fang And Claw" are out on 28th March 2025 by Relapse Records. 
You'll find them here: https://amenra.bandcamp.com/
 
After the EP release AMENRA is going on tour. Check the dates here: 


All of the band concert photos were taken by Aleksandra Wojcińska