Wrócili - nareszcie. Z nową muzyką i nowymi pomysłami. Wraz z "Goldstar" wyruszamy w kosmiczną, międzygwiezdną podróż, podziwiając kunszt twórców albumu. Na swoim nowym wydawnictwie Imperial Triumphant nie zaskakują, ale zdecydowanie trzymają ultra wysoki poziom i dopracowują zespołową formułę do perfekcji.
W Nowym Jorku niezmiennie dużo się dzieje
Rozpoznawalność i własny styl w przypadku muzyki ekstremalnej to naprawdę duży atut. Jak bowiem w obliczu ekstatycznie i przeraźliwie szybkich galopad, sięgających otchłani growli i piekielnej mocy odróżnić od siebie kolejne zespoły? To zadanie przyprawia o zawrót głowy. Imperial Triumphant wychodzą z tej sytuacji obronną ręką - to zespół rozpoznawalny od pierwszych minut za sprawą połączenia jazzowego wyrafinowania, skłonności do improwizowania, filmowego potencjału, krystalicznie czystego miksu i metalowej potęgi. Na "Goldstar" udowadniają, że są jedyni w swoim rodzaju. Grają nieco przewidywalnie? Byc może, ale niezmiennie zachwycają i intrygują pomysłem na siebie, opowiadając o Nowym Jorku i różnych obliczach miasta.
Prawdziwie gwiazdorska obsada
Ta dziwaczna ekstremalnie ciężka, obfitująca w improwizacje i jazzowe zakręty muzyka jak zawsze wymaga pełnej uwagi odbiorcy. Są tu niemal progresywne odjazdy, a techniczne umiejętności sięgają zenitu. Do trójki muzyków dołączyli na tym albumie niezwykli goście - perkusista Meshuggah Tomas Haake, który jest absolutnym mistrzem połamanych rytmów i zawrotnego tempa, którego umiejętności nie są w stanie ogarnąć do końca nawet specjaliści od gry na bębnach, Dave Lombardo, którego nikomu przedstawiać nie trzeba i Yoshiko Ohara z grupy Bloody Panda, która fenomenalnie dodaje przestrzeni swoim niezwykłym głosem. Razem z triem stworzyli jeszcze jedno potężne, powalające precyzją i mocą dzieło. W tym wypadku tytuł albumu nabiera dodatkowego znaczenia...
Po prostu robić swoje
W przypadku tak technicznego grania można obawiać się o tzw. przerost formy nad treścią - w tym przypadku balansujemy na granicy, ale dzięki ciekawym melodyjnym przejściom jest to płyta nadzwyczaj przystępna jak na tego typu granie. Są filmowe wstawki, nostalgiczny uśmiech w stronę jazzu sprzed lat, jest fenomenalny, niepodrabialny klimat. Kompozycje nie są też przerażająco długie, a raczej zwarte i konkretne. Imperial Triumphant znów zrobili swoje najlepiej jak potrafili i chwała im za to. Mam nadzieję, że po długiej trasie po Stanach Zjednoczonych wpadną do Europy, a także do Polski.
Albumu możecie posłuchać tutaj: https://imperialtriumphant.bandcamp.com/album/goldstar-24-bit-hd-audio