W drugim odcinku cyklu recenzyjnego bierzemy pod lupę albumy Messy, SUMAC & Moor Mother oraz Big Brave. Wspólnym mianownikiem tej "nietypowej trójki" jest filmowy potencjał, ale nie wyrażony jako charakter muzyki, która mogłaby znaleźć się na ścieżce dźwiękowej do kinowej produkcji, lecz sam w sobie film, opowieść, wciągająca historia, która jest spójną całością zabierającą odbiorcę w podróż. Każdego z tych zespołów można było też posłuchać podczas tegorocznej edycji Roadburn Festival.
Ścieżka dźwiękowa do filmu, którym jest życie
Włoska Messa to specjaliści od opowiadania historii i muzycznych podróży. Po trzech doskonałych albumach wracają z jeszcze lepszą, jeszcze bardziej dopracowaną i jeszcze bardziej przystępną historią. Na swojej czwartej płycie eksplorują brzmienia lat osiemdziesiątych, przetwarzając je przez własną wrażliwość, dopracowując zespołowy styl do perfekcji. Nie grają już metalu, choć echa mrocznych, ekstremalnych brzmień są tu niezmiennie obecne. Nie grają też rocka, jazzu, rocka progresywnego w klasycznym rozumieniu ani popu. Grają swoje, najlepiej jak potrafią i jakkolwiek próbować by to opisywać, i tak się człowiek zakręci.
Inspirowany cyklicznością ludzkiego życia i procesów toczących się na Ziemi oraz prozą Cornaca McCarthy'ego album to doskonale wyważona opowieść o cyklu, pętlach, o zataczaniu koła, podana z wykorzystaniem wielowymiarowych metafor.
Albumowi towarzyszą trzy doskonałe teledyski, które są kolejnymi rozdziałami tej historii - zostały nagrane do utworów "At Races", "The Dress" i "Fire On The Roof". Utrzymane w konwencji dawnych filmów drogi, zwieńczony opowieścią Sary, pięknie podkreślają unikalny charakter tej płyty. Czy to najlepszy album ostatnich miesięcy? Chyba tak... Z pewnością jedna z tych, która nie wychodzi z odtwarzacza, która się nie nudzi i której można słuchać po kilka razy dziennie.
Więcej o płycie w rozmowie z Sarą i Rocco, o tu: https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2025/03/messa-nasza-muzyka-to-gra-kontrastow.html
Albumu możecie posłuchać tu: https://messa.bandcamp.com/album/the-spin
Muzyka, która sama w sobie jest filmem
Co wydarzy się, gdy spotkają się we wspólnym projekcie eksperci od okiełznania hałaśliwości, dysonansów i rozbudowanych zgrzytliwych form i poetka, która eksperymentuje z brzmieniem i słowem, demonstrując zupełnie nowe podejście do hip-hopu? Już z samego opisu wynika, że będą to rzeczy niezwykłe, unikalne. Instrumentalna supergrupa SUMAC i poetka Moor Mother spotkali się, by stworzyć wspólnie dzieło sztuki, które wykracza poza formę muzyki i typowego obrazu kinowego.
Moor Mother ujmuje to najlepiej: „Chodzi o stworzenie momentu poza konwencją. To dzieło sztuki. Myślenie o pracy jako o filmie, a nie albumie lub zbiorze piosenek. To zadanie jest niemożliwe w branży, która chce wcisnąć wszystko do pudełka konsumpcji. Nie zrozumiesz ani nie uzyskasz pełnego obrazu, dopóki dzieło sztuki nie zostanie ukończone. Ta praca się rozwija i wymaga większej sprawczości w procesie twórczym”. Film skupia się na konkretnych zagadnieniach, które przewijają się w trakcie jego trwania – tematy, które są uniwersalne w swojej naturze – Ziemia – przesiedlenie – klimat – prawa człowieka i wolności – wojna i pokój – idea ucieczki przed wieloma siłami przemocy i przerażającymi systemami człowieka i imperium”.
To genialna płyta, której należy słuchać od A do Z, wyłącznie w całości, by poznać pełną historię i się w nią zanurzyć. Jest mroczna, niepokojąca, a zarazem niezwykle wciągająca. Oparta na kontrastach, pełna zwrotów akcji i dostarczająca wymagającemu odbiorcy wszystkiego tego, co najcenniejsze w sztuce - szerokiej palety emocji. "The Film" opatrzony został okładką stworzoną z obrazów lidera SUMAC, Aarona Turnera.
O albumie co nieco opowiada Brian Cook w poniższym wywiadzie:
https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2025/03/brian-cook-sumac-tworzenie-sztuki.html
Albumu możecie posłuchać tu: https://sumac.bandcamp.com/album/the-film
Gdy do muzyki filmowej powstaje obraz, czyli tworząc film odwrotnie niż zwykle
Dla kanadyjskiego Big Brave studium hałasu to chleb powszedni. Kanadyjscy artyści w swojej sztuce intensywność emocjonalną i bezkompromisowy muzyczny krzyk zawsze zestawiali z niezwykle wymowną ciszą. Te właściwości muzyki grupy świetnie wpasowują się też w konwencję opowieści o filmowym potencjale. Big Brave na swojej nowej płycie sięgają po ciche i niespieszne, a zarazem pełne intensywne, mrożące krew w żyłach opowieści, prowadzone ostrymi jak brzytwa pociągnięciami po strunach fortepianu, z których Mathieu Ball stworzył nowy instrument strunowy, stanowiący podstawę brzmienia albumu, a także przeszywającymi wokalizami Robin Wattie i niemal ambientowymi przestrzeniami. Ciekawym dopełnieniem brzmienia jest także flet, na którym zagrała Melissa Guion (MJ Guider).
"OST", ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego jeszcze filmu to najbardziej surowe dzieło grupy z dotychczasowych. To dźwiękowa ilustracja wyobrażonego, jeszcze niezrealizowanego filmu, która została nagrana tak, jakby miała opisywać wyświetlane kolejno filmowe sceny. Po zakończeniu nagrań Big Brave skontaktowali się z reżyserką i artystką wizualną Stacy Lee, którą poprosili o wizualną ilustrację swojej muzycznej opowieści. Nie musieli dawać jej żadnych instrukcji - połączyło ich tak silne porozumienie na poziomie artystycznym, że Lee doskonale wiedziała o co chodzi. Stworzyła film do tej muzyki, który będzie wyświetlany na wybranych koncertach. Mam nadzieję, że będziemy mogli tego doświadczyć także w Polsce.
O twórczości Big Brave więcej tu: https://www.miedzyuchemamozgiem.eu/2024/04/big-brave-niemal-wszedzie-potrafimy.html
Albumu możecie posłuchać tu: https://bigbrave.bandcamp.com/album/ost